Logo Polskiego Radia
Jedynka
Andrzej Gralewski 25.11.2010

Piąty wicemarszałek niepotrzebny

Jerzy Wenderlich (SLD): O liczbie wicemarszałków decyduje regulamin Sejmu. Przy obecnej ich liczbie Sejm funkcjonuje dobrze.
Jerzy Wenderlich (L) w studiu Sygnałów Dnia w rozmowie z Krzysztofem Grzesiowskim (P).Jerzy Wenderlich (L) w studiu "Sygnałów Dnia" w rozmowie z Krzysztofem Grzesiowskim (P).fot: A. Żak/PR

- Sejm funkcjonuje dobrze przy obecnej liczbie wicemarszałków - mówi Jerzy Wenderlich, wicemarszałek Sejmu z SLD. Jego zdaniem, nie jest potrzebny kolejny wicemarszałek. O powołaniu piątego wicemarszałka zaczęło się mówić, kiedy w Sejmie powstał nowy klub, który utworzyli dotychczasowi posłowie PiS. - O liczbie wicemarszałków rozstrzyga regulamin - powiedział poseł w rozmowie z Krzysztofem Grzesiowskim.

Gość "Sygnałów Dnia" zwwrócił uwqagę, że gdyby każdy nowy klub miał mieć wicemarszałka, wówczas partie w Sejmie dzieliłyby się na 15-osobowe grupy posłów. Klub "Polska jest Najważniejsza" chce, by funkcję wicemarszałka Sejmu zajęła jego szefowa Joanna Kluzik-Rostkowska. W skład tego klubu wchodzi 15 osób - byłych członków klubu PiS.

Wicemarszałek nie chciał oceniać szans na powodzenie nowego ugrupowania. Jednak jego zdaniem, polska scena polityczna jest podzielona pomiędzy cztery partie.

Jerzy Wenderlich z SLD uważa, że podział sceny politycznej będzie się pogłębiał na niekorzyść PO i PiS. W ostatnich wyborach samorządowych SLD i PSL uzyskały po ponad 15 procent w głosowaniu do sejmików wojewódzkich. Poseł SLD powiedział, że do ostatnich wyborów politycznych mieliśmy dominację dwóch partii prawicowych. - W ostatnim głosowaniu okazało się, że scena polityczna jest czteropartyjna - mówił Wenderlich. Gość Jedynki docenił dobry wynik ludowców, choć podkreślił, że w wyborach samorządowych PSL zawsze wypadało dość dobrze.

Jerzy Wenderlich z rezerwą odniósł się do pomysłu przewodniczącego KRRiTV połączenia publicznego radia i Telewizji w jedną instytucję. - Nie widzę celu takiego połączenia - mówił poseł w "Sygnałach Dnia".

(ag)

Aby wysłuchać całej rozmowy kliknij "Jerzy Wenderlich o nowym ugrupowaniu w Sejmie" w boksie "Posłuchaj" w ramce po prawej stronie.
"Sygnałów Dnia" można słuchać w dni powszednie od godz. 6:00.

*

Krzysztof Grzesiowski: Jerzy Wenderlich, wicemarszałek Sejmu Rzeczpospolitej Polskiej, Sojusz Lewicy Demokratycznej, nasz gość. Dzień dobry, panie marszałku.

Jerzy Wenderlich: Dzień dobry, witam.

K.G.: Będzie jeszcze jeden wicemarszałek w Izbie?

J.W.: Ja myślę, że regulamin rozstrzyga tę kwestię. Marszałków jest tylu, że wystarczy dla sprawnego prowadzenia obrad, dla sprawnego funkcjonowania sejmu i oczywiście nie posądzam tutaj tej grupy nowej, która powstała, że jest to jakieś udawanie konfliktów w PiS-ie i jakiś sztuczny podział, ale mogłoby się tak zdarzyć, że gdyby każdy nowy klub otrzymywał w zamian czy wybierany był dla tego klubu wicemarszałek, to większe grupy posłów mogłyby się (mówię trochę złośliwie) dzielić na 15-osobowe, skoro takie profity i wywianowania wicemarszałków miałyby miejsce. Tak że uważam, że nie, wicemarszałek dodatkowy nie jest potrzebny, sejm funkcjonuje sprawnie, jest dobrze zorganizowany.

K.G.: Panie marszałku, jako polityk Sojuszu Lewicy Demokratycznej – cytowałem dziś słowa posła Marka Biernackiego o pana partii – zechce pan wysłuchać powyborczo?

J.W.: Tak.

K.G.: „Nie wychodzą ze swojego kręgu, mają stały, określony elektorat, z jednej strony chcą być partią lewicową, ale wiadomo, że ten elektorat społeczny bardziej zagospodarowuje Prawo i Sprawiedliwość. Z drugiej strony, jeśli mają poglądy liberalne, nie chcą się do tego przyznać. I wydaje mi się, że Sojusz ma problemy z wartościami”, koniec cytatu.

J.W.: No to gdyby miał tu się odwołać, ja mam w Toruniu moim rodzinnym takiego dziennikarza, który codziennie zwraca mi uwagę, walcząc o swoją głowę, dlatego że Rada Etyki Mediów określiła, że na siedem zasad etycznych on wszystkie siedem psuje i się do nich nie dostosowuje, on ma do mnie pretensję. I podobnie tutaj Marek Biernacki. Kiedy jego partia straciła najwięcej, bo przecież do niedawna mieli czterdzieści parę, pięćdziesiąt procent, a tu ledwo przekroczyli trzydzieści i Marek Biernacki ma pretensję do Sojuszu Lewicy Demokratycznej, że Sojusz Lewicy Demokratycznej w tych wyborach uzyskał wzrost poparcia. Fakt, że trzydzieści to jest wciąż więcej niż piętnaście...

K.G.: No i chyba to się jeszcze przez jakiś czas utrzyma.

J.W.: ...no ale jeśli Platforma Obywatelska na łeb na szyję spada, bo z pięćdziesięciu spaść do trzydziestu, a my do niedawna z jednocyfrowego wyniku uzyskujemy poparcie piętnastoprocentowe, to niech ta dynamika zostanie przy nas właśnie taka.

K.G.: A nie boli pana, że w wyborach do sejmików wojewódzkich Sojusz przegrał z Polskim Stronnictwem Ludowym?

M.W.: Wie pan, ja takich kategorii sportowych tu nie stosuję. Wyborów mamy w Polsce wiele – i prezydenckie, i parlamentarne, europejskie, i właśnie te lokalne, czyli to tak jak w sporcie jest, parę konkurencji: a to rzut granatem, a to skok wzwyż, a to bieg przez płotki. I w tym rzucie granatem, czyli w tych wyborach lokalnych akurat partia ludowa zawsze wypadała nie najgorzej. W poprzednich wyborach ona uzyskała, mimo że jeszcze była Samoobrona, około 14%, dziś nie ma Samoobrony i PSL nieznacznie podwyższył swój wynik, ale chapeau bas, czapki z głów, obojętne, jakie to wybory, w tych lokalnych trzeba tym, którzy uzyskują przyrosty, gratulować. My jakiegoś tańca radości nie tańczymy, ale przyrost to jest przyrost.

Myślę, że w tych wyborach lokalnych stała się jeszcze jedna rzecz za sprawą Grzegorza Napieralskiego i jego udziału w wyborach prezydenckich. Otóż kiedy wydawało się, że polska scena polityczna dzielić się już będzie na jedną partię prawicową i drugą partię prawicową, czyli konserwatywną Platformę i nie mniej konserwatywny PiS, Grzegorz Napieralski pokazał, że jednak są siły, które mogą być alternatywą, kiedy te dwie duże partie się kłócą, i dziś scena jest już czteropartyjna. Tego nic nie zmieni, myślę, że będzie się ten podział pogłębiać na niekorzyść Platformy i PiS-u.

K.G.: No ale te kilkanaście procent, panie marszałku, jeśliby tak miało trwać, to trochę wciąż mało. Trzeba mieć jakieś pomysły na przyszłość.

J.W.: Wie pan, pomysły... Nie ma lepszych pomysłów niż praca, niż obecność wśród ludzi. Oczywiście ja taktownie odniosłem się do tego, nie powiedziałem, że nie będę odpowiadał czy wzruszę ramionami na to, o czym mówi pan poseł, skądinąd miły mój kolega, Marek Biernacki. Zawsze łatwiej się mówi o innych partiach, ale ja bym wolał nie komentować takich wypowiedzi jednego czy drugiego posła, które odwracają uwagę od tych trudności, które ma partia pana Biernackiego, tylko najchętniej bym mówił o tym, co robimy dla ludzi, jakie mamy projekty, jeśli będziemy mieli większość, jak te projekty przekujemy w życie, i jak wygląda nasz narodowy program budowy przedszkoli, jak nasz program reformowania rent i emerytur, które wiadomo – jak mówią eksperci – grozi ten system rozpadnięciem się zupełnie, jak pomniejszać będziemy podatki, bo przecież to żeśmy już zrobili, kiedy pomniejszyliśmy CIT z 27 do 19%. Wolę więc rozmawiać, jak tym radiosłuchaczom choćby, którzy nas dzisiaj słuchają, będzie żyć się lepiej w wyniku naszego rządzenia, bo wierzę, że do rządzenia koalicyjnego wrócimy, a nie o tym, co powiedział jeden pan drugiemu panu czy jedna pani drugiej pani.

K.G.: Rządy koalicyjne to od przyszłego roku niby, panie marszałku?

J.W.: Niby? Dlaczego niby? Pan już zna...

K.G.: No bo w przyszłym roku mamy wybory parlamentarne.

J.W.: Pan już zna wyniki wyborów parlamentarnych? Ja...

K.G.: Nie, bo pan zakłada udział w rządzeniu...

J.W.: Ale pan mówi „niby”. No więc ja nie znam jeszcze wyników, ja jestem człowiekiem dobrej wiary, mówiąc za Norwidem: „Gdyby nie było nadziei, gdzieżby przyszłość była?”. Więc wierzę w to, że to poparcie będzie nam rzeczywiście przyrastać, dlatego że potrafimy rozmawiać z ludźmi, że jesteśmy wśród nich obecni i nie mówimy tam o jakichś gwiazdkach z nieba, mannie z nieba, tylko o tym, jakie mamy projekty, co z nich wynika, co za sprawą nich można osiągnąć i jak zbliżyć standard życia Polaków do standardu życia mieszkańców krajów starej, tej bogatej już Unii Europejskiej.

K.G.: Jak długo, panie marszałku, z pana doświadczenia politycznego polityk może być w opozycji, jak długo wytrzymuje, ile lat? Jedną kadencję, dwie kadencje?

J.W.: Wie pan, na to nie potrafię odpowiedzieć. Ja znam te rekordy, ile kosmonauci wytrzymują w stanie nieważkości i to są rzeczywiście stany dość długie. A tutaj oczywiście, że jeśli czuje się w sobie power, że użyję takiego słowa, jeśli czuje się w sobie siłę, jeśli czuje się możliwości, jeśli czuje się dookoła w Sojuszu Lewicy Demokratycznej wielu zdolnych ludzi, no to chciałoby się powiedzieć: na miłość boską, dlaczego ci, którzy są dość leniwi, którzy bimbają sobie z rzeczywistością, mają udawać, że rządzą, skoro SLD nie chce udawać, że rządzi, tylko rzeczywiście podejmować decyzje jako formacja współrządząca?

K.G.: O ile rozumiem pana krytyczny dystans do wypowiedzi Marka Biernackiego, było nie było posła partii, która rywalizuje z Sojuszem Lewicy Demokratycznej, to nie wiem, czy zna pan taką wypowiedź Włodzimierza Cimoszewicza, w jednej z rozgłośni komercyjnych powiedział o Sojuszu, że nie widzi jakiegoś fermentu intelektualnego czy ideowego w tym środowisku, a więc w środowisku Sojuszu, ani nie widzi ludzi o potencjale umożliwiającym szarpnięcie tą formacją. Pan mówił o zdolnych ludziach przed chwilą w Sojuszu.

J.W.: Nie wiem, czy pan cytuje Włodzimierza Cimoszewicza, czy Jana Władysława Rokitę, bo to mówił...

K.G.: Włodzimierza Cimoszewicza, byłego premiera.

J.W.: ...on mówił o pociągnięciu za cugle, teraz mówi pan o szarpnięciu. My nie chcemy...

K.G.: Znaczy to nie ja mówię, to pan Włodzimierz Cimoszewicz mówi.

J.W.: Tak, tak, ale cytuje pan. My nie chcemy nikim szarpać, nie chcemy – tak jak mówił Jan Władysław Rokita – pociągać za cugle. Chcemy po prostu dobrym, spokojnym, ale ofensywnym rytmem rozstrzygać sprawy. No, ferment, wie pan, czymże jest ferment? Może omawianiem tych doświadczeń, które żeśmy przeszli w tym 20-leciu? I wczoraj dla przykładu odbyła się promocja czterech książek napisanych przez wielkie lewicowe autorytety „Lewica w III Rzeczpospolitej”, szkoda, że nie było takiego autorytetu, bo uważam Włodzimierza Cimoszewicza za autorytet, podczas tego spotkania, bo wówczas wydaje mi się, przez ocenę tego, co zrobiliśmy, no, ukazał się ten ferment intelektualny. I niech on się dzieje. Więc on jest obecny, tylko trzeba śledzić lewicowe życie polityczne.

K.G.: Dobrze, panie marszałku, to jeszcze jedna kwestia, bliska panu niewątpliwie jako wieloletniemu członkowi komisji kultury i środków przekazu sejmowej. Czy słyszał pan o takim pomyśle obecnego szefa Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji, pana Jana Dworaka, o tym, żeby kiedyś, w przyszłości powstał jeden wielki publiczny nadawca z radiem i telewizją połączonymi w jedną spółkę?

J.W.: O, wie pan, skoro kiedyś, to ja wolałbym usłyszeć, kiedy, bo myślę, że nie jest to jakiś pomysł przewodniczącego Dworaka, który powstał przy goleniu, kiedy gwizdał sobie O mój rozmarynie czy Szła dzieweczka, tylko jest to...

K.G.: No, chociaż czasami właśnie w takich sytuacjach najlepsze pomysły się rodzą.

J.W.: ...tylko wie pan, czasem, ale ja myślę, że pan Jan Dworak ma nie najgorsze pomysły, jest to z całą pewnością jakiś szkic większej całości. Wolałbym go poznać. Jeśli struktura miałaby służyć lepszemu zorganizowaniu mediów publicznych, jeśli miałaby być bliżej radiosłuchaczy, telewidzów, to każdy ruch jest lepszy niż bezruch i myślę, że takie intencje w tym obmyślaniu lepszej struktury dla mediów publicznych towarzyszą Janowi Dworakowi.

K.G.: Panie marszałku, dziękujemy za wizytę, dziękujemy za rozmowę. Jerzy Wenderlich, wicemarszałek Sejmu Rzeczpospolitej, nasz gość.

(J.M.)