Owce muszą być zdrowe i przebadane, tak samo baca, naczynia do wyrobu serów drewniane, woda zdrowa, a blaty i podłoga łatwa do czyszczenia - wymienia warunki uzyskania certyfikatu Izabela Sarna z Inspekcji Sanitarnej w Zakopanym. Jej zdaniem są one niewygórowane, bo przecież nikt nie oczekuje, żeby bacówkę zamienić w profesjonalną mleczarnię.
Dopóki nie ma certyfikatu, oscypków sprzedawać nie wolno. Tatrzańskie starostwo wysłało do baców specjalne ekipy - inspektorów sanitarnych, weterynarzy i urzędników - które mają w tym względzie uświadamiać.
- Już wszystko złożyłem. Woda też przebadana. Tylko nie wiedziałem, że trzeba jeszcze listę owiec dołączyć! - broni się Tomasz Król-Tomków, baca, który owce wypasa od dziecka. A kontrolerzy znaleźli u niego gotową partię serów.
Jak tłumaczy Jan Maciuszek z Inspekcji Jakości Handlowej w Krakowie, certyfikowanych wytwórców jest coraz więcej. W zeszłym roku w czerwcu ledwie ośmiu, teraz trzydziestu. - I u nich na bacówkach turysta można bezpiecznie kupić i zjeść oscypka - mówi.
Ponoć opory wytwórców przed certyfikacją udaje się przełamywać, więc jest nadzieja, że w przyszłym roku będzie ich więcej.
(lu)