Projekt Indect z założenia ma służyć poprawie bezpieczeństwa. System ma automatycznie wykrywać zagrożenia w różnych sferach życia. Działa to tak - jest kamera, kamera wykrywa przestępcę, a system wie, że to jest przestępca i zawiadamia policję. Przeciwnicy projektu argumentują, że cena za poprawę bezpieczeństwa jest zbyt wysoka, bo prowadzi to do totalnej inwigilacji obywateli.
Twórcy systemu twierdzą, że zagrożenia dla prywatności są do zaakceptowania i niczym się to nie różni od istniejącego w wielu miastach monitoringu. Działania naukowców są również monitorowane pod względem etycznym. - O pracach nad systemem wiedzą Rada Etyki i Główny Inspektor Ochrony Danych Osobowych - zapewnia dr Mikołaj Leszczuk z Akademii Górniczo-Hutnicza w Krakowie, która jest koordynatorem projektu. Choć dyskretnie przemilcza, że w skład Rady Etyki wchodzą osoby powiązane z projektem.
- To ma być taki automatyczny policjant - wyjaśnia Rafał Petras z miesięcznika Chip. Ale zwraca uwagę, że zasady klasyfikowania zachowań niebezpiecznych są niejasne. Poza tym system zbierałby ogromną ilość informacji o życiu obywateli, które byłyby łakomym kąskiem dla wszelkiego rodzaju służb specjalnych. Zresztą już teraz służby próbują łączyć dane z różnych źródeł, aby tworzyć profile pasażerów linii lotniczych. Ma to służyć wytropieniu terrorystów. - Ale to nie jest nieomylne i już teraz są kłopoty z osobami, które trafiają na czarną listę pasażerów choćby z powodu zbieżności nazwisk - mówi Małgorzata Szumańska z Fundacji Panopticon. I potem trudno im się wytłumaczyć.
Z kontrowersyjnego projektu wycofało się Ministerstwo Spraw Wewnętrznych.
Posłuchaj całego nagrania, w którym szczegółowo wyjaśniamy, jak działa Indect i jakie są zagrożenia.
(ag)