Logo Polskiego Radia
Jedynka
Tomasz Jaremczak 24.08.2013

"My kupić od ja kryształ". Ludzkie historie w cieniu RWPG

Handel był tylko część rzeczywistości prywatnych, polsko-węgierskich kontaktów w czasach komunizmu. W cieniu RWPG pisały się też ludzkie historie. Rodzinne wspomnienia z tamtych czasów spisała i przesłała do radiowej Jedynki pani Jolanta Śliwińska z Warszawy.
My kupić od ja kryształ. Ludzkie historie w cieniu RWPGPAP/Archiwum/Stefan Kraszewski

We wrześniu 1969 roku mąż pani Jolanty pojechał do Budapesztu w odwiedziny do ich przyjaciela. Ten Węgier ożeniony z Polką od kilku lat mieszkał i pracował w Warszawie. Jedynie urlopy spędzał nad Balatonem. Na szczęście pan Andrzej nie nadużył na Węgrzech tokaju, bo nie zapomniał, że za dwa miesiące ma zostać ojcem. Nie wahał się, gdy zobaczył na wystawie sklepowej profilowany, zaopatrzony w uszy kosz dla niemowlaka. - To był zupełny przypadek. Po prostu zobaczyłem charakterystyczne uszy i cenę 99 forintów. Obecnie byłoby to sto parę złotych - wspomina pan Andrzej Śliwiński.

Podróż pociągiem z koszem wypełnionym prezentami o dość pokaźnych gararytach do łatwych nie należała. Jednak widok młodego mężczyzny z takim bagażem wzbudził życzliwość konduktora, współpasażerów i celniczki. Kiedy dowiedziała się, co to za sprzęt, to zrezygnowała z kontroli bagażu.

Krem Nivea hitem eksportowym PRL >>>

W sumie oprócz syna oraz córki państwa Śliwińskich w koszu sypiało i podróżowało około 30 dzieci ich krewnych i znajomych. - W pewnym momencie koszem dysponował nasz syn. I użyczył go komuś, kto do tej pory kosza nie oddał. Ze względu na tak ogromne zasługi apeluję o jego zwrot. Jeszcze w rodzinie się przyda - śmieje się pan Andrzej Śliwiński.

Pod koniec lat 70. znajomy państwa Śliwińskich zagrał epizodyczną rolę węgierskiego sprzedawcy w 17. odcinku serialu "40-latek".  Była to scena, w której inżynier Karwowski próbuje wytłumaczyć, że chce kupić, a nie sprzedać kryształ. - Nasz przyjaciel mówił wtedy już tak dobrze po polsku, że zmieniał wymowę, udając słabo się komunikującego - wyjaśnił pan Andrzej.

W 1979 roku węgierski przyjaciel państwa Śliwińskich na stałe powrócił do Budapesztu. Rozpoczął pracę w Ośrodku Kultury Polskiej. Tam też poznał swoją przyszłą drugą żonę, obywatelkę Węgier, ale o polskich korzeniach. Rodziny nadal się przyjaźniły i odwiedzały.

Nie samą przyjaźnią jednak człowiek żyje. Państwo Śliwińscy przywozili więc z Węgier rzeczy, które były w Polsce trudne, lub niemożliwe do kupienia, np. kiełbasy paprykowe, plastikowe kapturki na garnki i świeżo paloną kawę. - Kupiło się ekspres. Nasz przyjaciel nauczył nas pić porządną  kawę - wspomina pan Andrzej. Do Budapesztu jeździli natomiast z suszonymi grzybami, razowym chlebem, żurkiem, cukierkami krówkami i zielem angielskim.

Polskie składaki hitem na węgierskim rynku! >>>

W sobotę, 6 lipca 2013 roku państwo Śliwińscy szykowali się do wyjazdu na pogrzeb swojego przyjaciela. Pani Jolanta usłyszała wtedy w radiu jego głos z serialu "40-latek". - To był szok - przyznała. Pożegnali go na cmentarzu w Budapeszcie dwa dni później.

Cykl audycji "Merkury kontra RWPG. Prywatne polsko-węgierskie kontakty ekonomiczne w czasach komunizmu" ruszył 6 lipca. Projekt we współpracy z radiową Jedynką prowadził  Węgierski Instytut Kultury oraz Dom Spotkań z Historią. Państwa wspomnienia, fotografie i inne materiały mogą stać się częścią kolekcji archiwalnej, którą Dom Spotkań z Historią planuje wykorzystać do celów edukacyjnych, w książkach i na wystawach.

tj