Pochodzący z Cieszyna artysta to jeden z najbardziej cenionych polskich twórców filmowych i teatralnych. Jego filmy i spektakle teatralne były wielokrotnie nagradzane na krajowych i międzynarodowych festiwalach, estymą i szacunkiem cieszą się też wyreżyserowane przez niego spektakle Teatru Telewizji.
To twórca zdecydowanie autorski, który na każdym projekcie stara się odcisnąć charakterystyczną dla siebie pieczęć. Zapytany przez Joannę Sławińską o to, czy byłby w stanie przyjąć jakieś zlecenie ze względu na korzystne warunki finansowe, możliwość ciekawej podróży, za to nie dające mu satysfakcji artystycznej, reżyser stanowczo zaoponował. - Sztuka od początku wiązała się dla mnie z własnym charakterem pisma, czymś bardzo osobistym, odkrywaniem nieznanych lądów. Z doświadczenia wiem, że przyjmowanie zleceń, które nie w pełni temu odpowiadały, zawsze źle się dla mnie kończyło i mocno to odchorowywałem - wyznał bohater "Spotkania z mistrzem".
Przeczytaj też: Potrafi zagrać nawet zsiadłe mleko. Jan Peszek, aktor odważny i elastyczny
Związany od lat z Teatrem im. Stefana Jaracza w Łodzi reżyser powiedział, że już jako dziecko był mocno wycofaną, stanowiącą "osobny byt" osobą. Miało to mocny wpływ na jego zawodowe losy, ale przede wszystkim charakter pracy i niechęć do kompromisów, przez które mógłby ucierpieć jego punkt widzenia na sztukę i tworzenie. - Miałem poczucie, że jestem trochę inny, za smutny, za chudy. Byłem trochę takim dziwolągiem, na poziomie poczucia wyalienowania - przyznał. Dodał, że paradoksalnie, być może w ramach zrównoważenia tego, był typem wodzireja, który stawał się nadawać ton grupie, skupiając na sobie uwagę, a zarazem spajając ją w całość.
Kultura w Polskim Radiu w serwisie You Tube >>>
Grzegorzek od dwóch lat jest rektorem Państwowej Wyższej Szkoły Filmowej, Telewizyjnej i Teatralnej im. Leona Schillera w Łodzi, w które wykłada już piętnaście lat. - Od bardzo wczesnej młodości marzyłem, żeby być reżyserem filmowym. Miałem o tej szkole niesamowite wyobrażenie, wydawała się czymś baśniowym, a zarazem niedoścignionym. Tymczasem dostałem się za pierwszym razem. Poznałem w niej fantastycznych, inspirujących ludzi i związałem się z nią na stałe, przechodząc przez kolejne stopnie wtajemniczenia i odczuwając w międzyczasie, że Łódź stała się moim drugim domem, po rodzinnym Cieszynie - skwitował Grzegorzek.
Rozmawiała Joanna Sławińska.
ac, pg