W piątek 29 listopada do polskich kin wejdzie filmu "Call girl" będący koprodukcją szwedzko-irlandzko-fińsko-norweską. Inspiracją dla twórców był największy skandal polityczno-obyczajowy w Szwecji lat 70. Ujawniono wówczas, że ludzie ze szczytów władzy, wśród nich minister sprawiedliwości, korzystali z usług luksusowych prostytutek, także nieletnich.
- Ten film dziś jest jeszcze bardziej aktualny, bo sytuacja, o której opowiada, teraz może się tym bardziej zdarzyć. Myślę, że takie zdarzenia są dziś częstsze, bo obyczajowość bardziej na nie przyzwala. Mechanizm, niestety, wciąż natomiast jest ten sam. Dorośli najpierw wykorzystują nastolatki do celów seksualnych i zarobkowych, a następnie dziewczyny są za to karane umieszczeniem w zamkniętych ośrodkach naprawczych - podkreślała Irena Dawid Olczyk, współzałożycielka pierwszego europejskiego networku przeciwdziałającego handlowi ludźmi "La Strada International".
Podobnie jest z bohaterką filmu "Call girl", 14-letnią Iris, która sypia za pieniądze z urzędnikami. Po wykryciu afery trafia ona do domu poprawczego, jednak nadzór jest tam tak słaby, że nocami może swobodnie wychodzić na zewnątrz i kontynuować proceder prostytucji.
- Dziś również problem polega na braku programów rehabilitacyjnych. Nikt z taką osobą nie rozmawia o tym co się wydarzyło, co mogło by odczarować jej ewentualną winę i uzmysłowić, że jest inny świat od świata płatnego seksu. Zamknięcie w ośrodku niewiele da. Kiedyś taka osoba z wyjdzie z tego ośrodka, ucieknie z niego albo zostanie wykradziona - tłumaczyła przedstawicielka Fundacji Przeciwko Handlowi Kobietami "La Strada".
Rozmawiała Joanna Sławińska.
pg