Gość "Sygnałów dnia" zdradził, że Bronisław Komorowski nie chciał, by Radosław Sikorski odchodził z resortu spraw zagranicznych. - Jak widać, oczekiwaniu prezydenta nie stało się zadość - dodał Tomasz Nałęcz . W jego opinii, pozostał jedynie rok do kolejnych wyborów parlamentarnych dlatego prezydent wychodził z założenia, że "szkoda czasu na naukę", jaką musi odbyć nowy szef polskiej dyplomacji.
- Zresztą patrząc na sytuację w polskiej polityce zagranicznej, to tu się nic nie zmieni - dodał.
Według niego, Leszek Miller nie ma racji twierdząc, że prezydent decydował o kształcie gabinetu Ewy Kopacz i dlatego teraz musi przejąć odpowiedzialność za jego dokonania. - Po raz pierwszy od 17 lat, czyli od momentu wejścia w życie Konstytucji, na powstanie rządu tak ogromny wpływ miał prezydent. Chodzi zarówno o rozwiązania personalne, jak i programowe. Dokonała się zmiana ustrojowa, która pokazuje jak rosną realne prerogatywy głowy państwa - mówił Miller w radiowej Jedynce.
- Jak słuchałem słów Leszka Millera, to się śmiałem, bo pamiętam doskonale w jakich okolicznościach powstawał jego rząd. I mogę powiedzieć, że wpływ prezydenta Bronisława Komorowskiego na powołanie rządu Ewy Kopacz, był dokładnie taki sam, jak wpływ prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego na powołanie rządu Leszka Millera - skomentował Nałęcz. Według niego, prezydent działał wyłącznie w granicach Konstytucji.
Nałęcz komentował też zamieszanie wokół osoby Igora Ostachowicza. Były doradca premiera Donalda Tuska decyzją ministra skarbu został członkiem władz PKN Orlen. W mediach pojawiły się informacje, że roczne wynagrodzenie na tym stanowisku może wynieść ponad 2,5 miliona złotych. - Mnie nie dziwi zaskoczenie i oburzenie opinii publicznej w tej sprawie. Nie wierzę jednak w oburzenie świata polityki, bo ten mechanizm działa dokładnie od ćwierć wieku - mówił gość radiowej Jedynki.
Według niego, nie do pojęcia jest także kwestia odprawy dla nowej szefowej ministerstwa infrastruktury i rozwoju. Maria Wasiak przechodząc do rządu z władz PKP otrzymała 510 tys. odprawy. - Jestem za głupi, by zrozumieć jak można z państwowej spółki awansować na państwowy urząd i brać taką odprawę, która chroni przed tym, żeby nie iść do konkurencji. Zresztą gdzie w Polsce konkurencja dla państwowej kolei? Nie rozumiem zasad tego kontraktu i logiki. Być może mam zbyt krótki móżdżek, by to zrozumieć - powiedział profesor.
>>>Zapis całej rozmowy
"Sygnały dnia" na antenie Jedynki od poniedziałku do soboty między godz. 6.00 a 9.00. Zapraszamy!
Rozmawiał Przemysław Szubartowicz
(asop/ag)