Warszawska Wspólnota Samorządowa zebrała 232 tysiące podpisów pod wnioskiem o referendum w sprawie odwołania Hanny Gronkiewicz-Waltz ze stanowiska prezydent Warszawy. Aby referendum się odbyło, ważnych musi być 130 tysięcy podpisów.
Małgorzata Kidawa-Błońska z PO mówiła na antenie Jedynki, że referendum w stolicy jest już niemal pewne, ponieważ organizatorzy akcji zebrali duży zapas podpisów.
Jednak posłanka PO podkreśliła, że jej zdaniem niewielkie są szanse na odwołanie Hanny Gronkiewicz-Waltz, bo zebrana liczba podpisów nie jest jeszcze przytłaczająca. - To jest dużo, ale tych głosów jest mniej niż zebrali jej kontrkandydaci w poprzednich wyborach samorządowych - mówiła w Jedynce.
Kidawa-Błońska zapowiedziała, że udziału w referendum nie weźmie, natomiast pójdzie zagłosować w wyborach samorządowych za rok.
- To referendum jest zrobione przeciwko Hannie Gronkiewicz-Waltz, więc te osoby, które uważają, że ona jest złym prezydentem, powinny się do tego mobilizować - wyjaśniła.
Zdaniem posłanki PO ewentualne odwołanie prezydent stolicy byłoby przede wszystkim problemem dla miasta, ponieważ na rok przez wyborami konieczny byłby kosztowny wybór komisarza. Zapanowałaby też destabilizacja w podejmowaniu decyzji.
Małgorzata Kidawa-Błońska podkreśliła, że jej zdaniem nie ma żadnego powodu do organizowania referendum, ponieważ w Warszawie działa wszystko to, co działać powinno. - Mamy oświatę, gdzie subwencje miejskie są największe w Polsce. Mamy komunikację miejską bardzo dobrze zorganizowaną - wymieniła. Dodała też, że w Warszawie działa 18 teatrów miejskich, co jest sytuacją unikatową w skali europejskiej.
Zdaniem posłanki PO to, że mieszkańcy narzekają na korki i remonty dróg to wina m.in. rządów PiS, podczas których nie inwestowano w infrastrukturę. - Musimy to wszystko nadrabiać - zaznaczyła.
Rozmawiała Kamila Terpiał-Szubartowicz.
bk