Logo Polskiego Radia
Jedynka
Petar Petrovic 02.12.2010

Solidarni w zimie

Jolanta Fedak (PSL): Musimy być czujni na złą sytuację naszych sąsiadów, mogą bowiem potrzebować pomocy.
Jolanta FedakJolanta FedakW. Kusiński PR

- W liście pt. "Solidarni w zimie" zwróciliśmy się o to, by wykazać szczególną wrażliwość w stosunku do osób, które są bezdomne, które nie mają gdzie mieszkać - powiedziała Jolanta Fedak, minister pracy i polityki społecznej.

W rozmowie z Pawłem Wojewódką zaapelowała do organizacji pożytku publicznego, fundacji, organizacji charytatywnych, ale także do osób prywatnych, by wykazywały się czujnością w stosunku do sytuacji osób, które mogą nie mieć zapewnionych odpowiednich warunków do przetrwania zimy.

- Dla organizacji przeznaczyliśmy specjalne dotacje, by mogły prowadzić swoje ośrodki. Mam nadzieję, że nie zabraknie w nich miejsc dla potrzebujących – podkreśliła w "Popołudniu z Jedynką".

W Polsce jest 625 placówek dla bezdomnych i ponad 22 tys. miejsc stałych. Problem jest z tymi ludźmi, którzy nie chcą zmieniać lokum, mimo że pozostawanie w nim może grozić zamarznięciem. Do tej pory zima spowodował śmierć 25. osób.

- Trzeba skutecznie namawiać te osoby, by skorzystały z pomocy – dodał gość radiowej Jedynki.

W dalszej części programu Jolanta Fedak opowiada o przyszłości naszych emerytur.

(pp)

Aby dowiedzieć się jak zakończył się ten radiowy pojedynek na słowa, wystarczy kliknąć "Solidarni w zimie" w boksie "Posłuchaj" w ramce po prawej stronie.

*

Paweł Wojewódka: Moim gościem jest pani Jolanta Fedak, minister pracy i polityki społecznej.

Jolanta Fedak: Witam pana, witam państwa.

P.W.: Pani minister, znowu nam przyszła zima i znowu ta zima przyszła rzeczywiście śnieżna, mroźna. Mamy doświadczenia zeszłoroczne. Pani ministerstwo przygotowało taki list pt. „Solidarni w zimie 2010/2011”. Bądźmy solidarni z tymi słabszymi, tak?

J.F.: Zwróciliśmy się o to, żeby wykazać szczególną wrażliwość w stosunku do osób, które są bezdomne, czyli te, które po prostu nie mają gdzie mieszkać. I chodzi tu o taki apel nie tylko do organizacji pożytku publicznego, do fundacji, do organizacji charytatywnych, ale również po prostu o taką solidarność sąsiedzką, żeby sprawdzić, co się dzieje z sąsiadem, który nie wychodzi, czy ma zapewnione jedzenie, warunki odpowiednie. Skierowaliśmy również dla tych organizacji odpowiednie dotacje po to, żeby mogły prowadzić te ośrodki, i mam nadzieję, że miejsc w ośrodkach nie zabraknie, mimo że większość z nich już jest pełna.

P.W.: W Polsce jest 625 właśnie placówek przygotowanych dla bezdomnych i ponad 22 tysiące miejsc stałych, ale podobno już korytarze w niektórych tych placówkach są też wypełnione osobami, które potrzebują pomocy. A co zrobić z tymi, którzy nie chcą? Bo mówią, że nie, oni chcą zostać na ulicy, chcą zostać na tym dworcu, chcą zostać w tym miejscu, gdzie mieszkają, w tym nieogrzewanym na przykład domku na działce.

J.F.: Czasem i tak się zdarza, niestety. Ta zima zaskoczyła nas tak dość gwałtownie, tak że nie wszystkie z tych osób wykazują właściwie taki powiedziałabym refleks i chęć pójścia do tego ośrodka, no ale trzeba jednak namawiać, skutecznie namawiać. Te temperatury są po prostu za niskie, żeby mieszkać w takich warunkach i to może grozić prawdziwą tragedią.

P.W.: Do tej pory zima spowodowała śmierć 25 osób, to już... A to dopiero początek.

J.F.: Ja kiedyś rozmawiałam ze specjalistami i oni mówią, że wcale nie jest tak łatwo zginąć z zimna, że to wyziębienie przy tak niskich temperaturach następuje bardzo, bardzo szybko, zwłaszcza jeżeli to dotyczy osób, które spożyły zbyt dużo alkoholu. Dlatego ten apel jest skierowany dlatego, żeby przypomnieć, żeby przypomnieć nie tylko organizacjom, ale również o takiej pomocy sąsiedzkiej, żeby przypomnieć wszystkim osobom, żeby się po prostu tym zająć. W Zielonej Górze, w której mieszkam, wczoraj wydarzył się taki wypadek – rozszczelniła się rura, która doprowadzała gaz do osiedla, i siadły komórki, ponieważ naprawdę wszyscy zielonogórzanie do swoich sąsiadów, przyjaciół, znajomych, kolegów z pracy zaczęli dzwonić, czy nie potrzebują w tej sytuacji pomocy. I to był naprawdę bardzo piękny gest.

P.W.: Pamiętajmy, bądźmy solidarni, bądźmy solidarni zawsze, a bądźmy solidarni szczególnie w zimie 2010/2011. Pani minister, temat, który spędza sen z powiek politykom, ale Polakom też, bo wszystkich nas to czeka – emerytury, OFE. Powiem pani tak – czytam, staram się zrozumieć, pytam się, rozmawiam z mądrymi ekspertami i nie bardzo rozumiem tak naprawdę, o co tutaj chodzi.

J.F.: W moim rozumieniu jest to najważniejszy problem zarówno społeczny, jak i gospodarczy, który mamy do rozwiązania w tej chwili. Nie ma problemów ważniejszych. Z wieloma innymi rzeczami damy sobie bez kłopotów radę – z wykorzystaniem środków unijnych, budową dróg, to będzie szło lepiej, gorzej, trochę szybciej, trochę wolniej, natomiast problem otwartych funduszy emerytalnych to jest problem naszych przyszłych emerytur, a także decyzji, na co idą nasze bieżące podatki. My popełniliśmy 13 lat temu taki błąd – utworzyliśmy rezerwy, które są w tej chwili już zbyt duże i wyraźnie wpływają na dług publiczny. A dług publiczny jest po prostu finansowany z naszych podatków. Musimy tę rezerwę ustawić na właściwym poziomie w taki sposób, żeby z jednej strony zrealizować cele społeczne, a z drugiej strony żeby mieć rezerwę na wypadek, gdyby nam te pieniądze na wypłatę emerytur były potrzebne. Unia Europejska niechętnie podchodzi do jakichś takich zmian o charakterze księgowym, w odliczaniu długu, narastają zobowiązania państwa, natomiast otwarte fundusze emerytalne przez te 10 lat udowodniły, że nie umieją konkurować między sobą ani ceną, ani wartością portfela.

P.W.: I dlatego należy je zlikwidować? Bo właściwie ja nie bardzo rozumiem tak naprawdę, pani minister, wracając do tego pierwszego pytania, o co chodzi. Czy należałoby je zlikwidować, czy też należałoby zreformować, czy też są takie pomysły, żeby były to papiery wartościowe?

J.F.: Po pierwsze nie mówimy tutaj jeszcze o likwidacji funduszy emerytalnych. Mówimy tylko o tym, że trzeba natychmiast zahamować strumień pieniędzy, który kierujemy z budżetu do otwartych funduszy emerytalnych, dlatego że obsługa tej rezerwy jest za droga dla państwa i generuje nadmierny dług publiczny. To po pierwsze. Po drugie – kiedy to już zrobimy, należy się zastanowić nad tym, w jaki sposób i na jakiej wysokości tę rezerwę ustalić. W bogatej Szwecji przekazujemy do systemu kapitałowego tylko 2% od wynagrodzeń. My mamy tę rezerwę ustanowioną na 7%. To jest po prostu za dużo. To jest najdroższa reforma emerytalna świata i natychmiast trzeba ją poprawić.

P.W.: Tutaj były też zarzuty wobec funduszy, że one pobierają zbyt wysokie prowizje, że to tak być nie powinno, że te prowizje są wysokie, te prowizje należy w sposób zdecydowany ograniczyć.

J.F.: Dlatego dwa lata temu ja zmniejszyłam górne stawki, które mogły pobierać otwarte fundusze emerytalne i prowizje zostały ograniczone z 7% do 3,5%. Zaapelowałam także, żeby konkurowały ceną, czyli żeby klientowi przedstawiały niższą cenę, konkurowały miedzy sobą. Zdarzyło się to tylko w przypadku jednego towarzystwa, one w tej chwili odpowiadają, że nie widzą takiej potrzeby. Również Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumenta także uważa, że one mają tak skonstruowaną ustawę, że konkurować nie powinny. A zatem jedno z założeń istotnych i ważnych reformy, że tworzymy jakiś rynek, nie spełniło się. Okazuje się, że nie jest to rynek. Rezerwa jest za duża, a fundusze są za drogie i nie jest to rynek.

P.W.: A jaki może być tego skutek, pani minister, dla przeciętnego przyszłego emeryta? Przypominam: były, pamięta pani, te informacje dotyczące właśnie tej emerytury z OFE, które... no ale tam był krótki czas pracy, więc to na pewno nie niskie zarobki, ale tak naprawdę czy ten...

J.F.: No, nie był to taki, panie redaktorze, krótki czas pracy, ponieważ to było 10 lat. W tej chwili emerytury z otwartych funduszy emerytalnych wynoszą kilkadziesiąt, góra 80–100 złotych, tak że są niskie po 10 latach pracy. Oczywiście większe są te emerytury z tej części, która jest repartycyjna, czyli jest w ZUS-ie, niemniej okazuje się, że pieniądze same z siebie nie mnożą się na kontach, że jeżeli na nie zapracujemy i jeżeli ich po prostu nie wydamy z naszej pracy, to nic, żadnych cudów tutaj nie będzie. To jest zmiana w myśleniu o polityce społecznej, ale także o inwestowaniu w skali całego kraju. Okazało się po kryzysie czy świata nawet, że fundusze emerytalne, jeżeli rzeczywiście na początku proponują ponadprzeciętne zyski, to później następuje bardzo bolesna korekta, czyli jest kryzys, i to, co zarobiły tracą, czasem w dwójnasób.

P.W.: Jutro miała się zacząć...

J.F.: W przypadku emerytur (dokończę jeszcze) jest to bardzo złe zjawisko, dlatego że można w tej sytuacji stracić 1/3 emerytury lub jej znaczną część.

P.W.: Jutro miała się zebrać komisja trójstronna w tej sprawie, okazuje się, że została odwołana. Dlaczego została odwołana, pani minister?

J.F.: Nie wiem, dlatego że na tej komisji miał być przedstawiany projekt dotyczący efektywności czy poprawy efektywności funduszy emerytalnych i ta komisja została odwołana czy tam przeniesiona na późniejszy termin. Natomiast jeżeli chodzi o samą efektywność funkcjonowania funduszy, to uważam, że rozwiązanie dotyczące dobrowolności przystąpienia jest największym czy najlepszym regulatorem efektywności. Tylko klient, który może wybrać lub wycofać swoje pieniądze z funduszu, może zmusić instytucje finansowe, banki, w tym przypadku towarzystwa emerytalne do tego, by proponowały produkt tańszy i lepszy.

P.W.: Pani minister, a ja się mimo wszystko boję o swoją emeryturę, to jeszcze ponad 10 lat, ale, ale...

J.F.: Proszę się nie bać, panie redaktorze, ani pana emerytura, ani te, które są w tej chwili wypłacane, nie są zagrożone. Polska się rozwija, mamy drugi wskaźnik, jeżeli chodzi o wzrost gospodarczy, ponad 4%. Jeżeli Polska się będzie rozwijała dobrze, jeżeli ludzie będą pracowali, to zarówno ci emeryci, którzy w tej chwili pobierają emerytury, jak i ci, którzy w przyszłości przejdą na emeryturę, będą mieli godziwe zabezpieczenie na starość.

P.W.: Zobaczymy. Dziękuję serdecznie. Jolanta Fedak, minister pracy i polityki społecznej.

J.F.: Dziękuję panu, dziękuję państwu.

(J.M.)