Logo Polskiego Radia
Jedynka
Marlena Borawska 04.01.2011

Kościół według księdza Bonieckiego

Od kościoła według ojca Rydzyka rożni się tym, że zaakceptował świat takim jaki jest.
Kościół Św. Krzyża w WarszawieKościół Św. Krzyża w Warszawieźródło: wikipedia
Posłuchaj
  • Ksiądz Adam Boniecki
Czytaj także

Według księdza Adama Bonieckiego, redaktora naczelnego "Tygodnika Powszechnego" różnica między nim, a ojcem Rydzykiem tkwi w podejściu do świata.

- Różnica jest taka: postawa oblężonej twierdzy, lęku, dopatrywania się wszędzie wroga i umacnianie szeregów i postawa akceptacji świata taki jaki jest. Chrześcijański, mało chrześcijański, laicki i wychodzenie do niego. Tu tkwi prawdziwa różnica - mówił gość redaktora Przemysława Szubartowicza.

Ksiądz Boniecki podczas rozmowy na antenie Jedynki stwierdził, że największym zagrożeniem dla Kościoła jest to, że traci się kontakt z ludźmi. Przeszkodą zaczyna być także język komunikowania się, przekazu w kwestiach dotyczących "palących i trudnych problemów".

- Zagrożeniem, którego jeszcze tak bardzo teraz nie widać gołym okiem jest to, że rzeki zmieniają swój bieg i ludzie się przenoszą nad nowe koryta, a Kościół zostaje przy starym korycie, gdzie robi się bezludnie - mówił ksiądz Adam Boniecki.

Aby wysłuchać całej rozmowy, wystarczy kliknąć "Ksiądz Adam Boniecki " w boksie "Posłuchaj" w ramce po prawej stronie.

(mb)

*****

Przemysław Szubartowicz: Witam państwa. A moim gościem dzisiaj jest ks. Adam Boniecki, redaktor naczelny Tygodnika Powszechnego. Witam księdza.

Ks. Adam Boniecki: Witam państwa, witam pana redaktora.

P.Sz.: Jeszcze redaktor naczelny Tygodnika Powszechnego, bo w marcu już nie. Dlaczego?

Ks. A.B.: Nieubłagalny czas, starość, wiek więcej niż emerytalny i mój zakon uznał, że czas wracać do klasztoru, bo przeżyłem jednak wiele, wiele lat poza wspólnotą, będąc z nią związany. Ale też sam uważam, że trzeba rezygnować w momencie, gdy człowiek wie, że trzeba kiedyś zrezygnować, bo potem przychodzi taki moment, w którym wszyscy wiedzą, a zainteresowany myśli, że (...)

P.Sz.: Czyli żadnej polityki za tym nie ma.

Ks. A.B.: Żadnej absolutnie polityki nie ma, będę z Tygodnikiem współpracował dalej, żadnych podtekstów nie należy się tu doszukiwać.

P.Sz.: Proszę księdza, chciałem zapytać o to, co ojciec Ludwik Wiśniewski napisał o polskim Kościele, a właściwie rzucił pewną rękawicę czy wyzwanie do dyskusji, mówiąc o tym, że nie jest dobrze w polskim Kościele poza tym, że jest ksenofobiczny, jest też kolorowy, duży, imponujący, ale sztucznie nadmuchany jak balon, podzielony episkopat. No i dzisiaj w Tygodniku Powszechnym jest debata na ten temat. Ale ja chciałem zapytać księdza o to, czy takie postawienie sprawy przez duchownego ma szansę wywołać prawdziwą, realną dyskusję w Kościele i o Kościele, czy to, że tak powiem, będzie tylko i wyłącznie słowo?

Ks. A.B.: Zmiany w Kościele to są zmiany mentalności, to jest proces, który się bardzo powoli rozwija. Myślę, że ojciec Wiśniewski powiedział to, co właściwie wszyscy wiedzą. Nie powiedział wszystkiego, co można powiedzieć o polskim Kościele, powiedział o słabych stronach i problemach, powiedział to nuncjuszowi i kilku biskupom, to się stało wbrew jego woli i sprawą publiczną. I wydaje się bardzo ważne jest to, co nastąpiło potem. Jeżeli prymas powiada, że to jest prezentacja rzeczywiście poważnych problemów, które wymagają dyskusji, jeżeli nuncjusz nie zareagował jakoś negatywnie, przynajmniej do tej pory, poważni ludzie podjęli to, to myślę, że to jest jakiś jakościowy krok w stronę refleksji nad tym, co należy rozwijać, pogłębiać, co jest zagrożeniem dla Kościoła.

P.Sz.: A zdaniem księdza co jest zagrożeniem dla Kościoła? Co jest tym największym problemem polskiego Kościoła?

Ks. A.B.: Zagrożeniem, którego jeszcze w tej chwili nawet może tak bardzo nie widać gołym okiem, jest to, że rzeki zmieniają swój bieg i ludzie się przenoszą nad nowe koryta, a Kościół zostaje przy starym korycie rzeki, gdzie już robi się bezludnie. Inaczej mówiąc, traci się kontakt, tę samą długość nadawania i odbioru, język przekazu, ale w szerokim sensie, w sensie podejmowania prawdziwie palących i trudnych problemów, obecność Kościoła tam, gdzie na nią się naprawdę czeka. To ojciec Ludwik wskazuje, mówiąc o tych problemach, z którymi sobie nie mógł poradzić Kościół. To, myślę, jest takim wielkim pytaniem, z którym nie od księdza Ludwika my się jakoś mocujemy w Kościele. To jest jakiś proces, który się toczy. Niektórzy bardzo bronią tych zasiedziałych pozycji, bojąc się jakiejkolwiek zmiany. I ten głos ojca Ludwika on, myślę, jest takim bodźcem, który będzie stopniowo przyspieszał tę debatę, która...

P.Sz.: A to nie jest tak, że Kościół jest podzielony tak jak podzielone jest polskie społeczeństwo, że jest Kościół Bonieckiego, nazwijmy to w ten sposób, i Kościół Rydzyka, jeżeli można tak powiedzieć? Że jest taki podział na właśnie taki walczący i Kościół otwarty, na zamknięty i na poszukujący nowych wyzwań czy też otwierający się na współczesność?

Ks. A.B.: Ja bym powiedział, że to jest taka różnica... to jest postawa oblężonej twierdzy, lęku, dopatrywania się wszędzie wroga i umacnianie szeregów i postawa akceptacji świata takim, jakim jest – chrześcijański, mało chrześcijański, laicki, i wychodzenie do niego. Tu myślę ta prawdziwa różnica przebiega. Nie należy przesadzać z tym podziałem wśród personelu Kościoła, w końcu biskupi to nie jest Kościół, to jest personel Kościoła. Czy księża. Ale to się nie odnosi tylko i wyłącznie do księży. I pewnie chodzi o to, żeby się spotkać, żeby te aspekty jakoś na tyle zrównoważyć, żeby budować Królestwo Boże. To nie chodzi o sukces firmy pod tytułem Kościół, tylko tu chodzi o obecność Pana Jezusa w życiu ludzkim. Dlatego w ten sposób trzeba na to patrzeć.

P.Sz.: Ojciec Wiśniewski proponuje wielkie debaty na najbardziej palące problemy. I teraz jest pytanie: czy takie debaty mogą się odbyć, na przykład czy może powstać zespół oceniający działalność Radia Maryja, Telewizji Trwam, Naszego Dziennika, czy może zostać powołany zespół ds. wychowania, wykształcenia religijnego dzieci i młodzieży. Innymi słowy kto miałby się za to zabrać?

Ks. A.B.: Jeszcze może kilka innych tematów tutaj by było dorzucić palących, tylko, no, jest piękna wiara w taką wielką debatę, której nie musi każdy wierzący podzielać. Ja muszę powiedzieć, że mam raczej sceptyczny stosunek do synodów, do wielkich debat, dlatego bardziej sobie cenię debaty małe, ale docierające do ludzi. Ta rozmowa o liście, o problemach, które ojciec Wiśniewski, z jego udziałem zresztą, prowadzona w Tygodniku, myślę, że to było bardzo dobre i ważne, to nie był monolog rozpisany na głosy, ksiądz Jaklewicz z Kościoła Niedzielnego prezentował nieco inną wizję niż pozostali uczestnicy, z wielkim spokojem, z wzajemnym szacunkiem wszyscy siebie wysłuchiwali. I o to chodzi. Myślę, że ta wielka debata o Radiu Maryja by się skończyła mordobiciem w sensie duchowym może, ale...

P.Sz.: Czyli co? Nie dotykać kwestii Radia Maryja?

Ks. A.B.: Nie można nie dotykać kwestii Radia Maryja, ona bardzo istnieje, tylko jak zrobić wielką debatę, gdzie pół sali będzie za, a pół przeciw? Trzeba doprowadzić do tego, żebyśmy mogli ze sobą rozmawiać. I czas tu też pewnie komuś przyzna rację. Radio Maryja też nie rwie się do takiej debaty, myśmy dwukrotnie, ja osobiście dwukrotnie ojcu Rydzykowi proponowałem spotkanie, rozmowę, wywiad, nie miał ochoty. Zresztą na takie rozmowy on się raczej nie godzi. Szkoda wielka, ale może coś musi się wypalić, zużyć, samo skompromitować. Więc ta debata się toczy w gruncie rzeczy. Ja myślę, że może nie idealnie, ale Tygodnik Powszechny to robi, Więź to robi. To nie są takie strzały w pustkę, to gdzieś zapada w ludziach. To się zaczyna zawsze od resztki Izraela, od małej grupy ludzi, którzy wiedzą, do czego dążą.

P.Sz.: Proszę księdza, to w takim razie, ponieważ mamy początek roku, jest to rok wyborczy, czyli będzie kampania wyborcza, kampania polityczna, no i mamy kwestię tragedii smoleńskiej, a także tego, co działo się pod krzyżem. I, no, można mówić, że to oczywiście jest trochę spektakl medialny po części, ale można też mówić o tym podziale społecznym. Myśli ksiądz, że z językiem polskiej debaty jest wszystko w porządku, że damy sobie radę z tą kampanią?

Ks. A.B.: Żeby to tylko chodziło o język debaty. Mi się zdaje, że z nami w ogóle, Polakami, nie wszystko jest w porządku, że to jest zwykle tak, że jak jest mało rozumu, to jest dużo emocji, że jak brakuje argumentów, to się sięga po obrażanie i ośmieszanie przeciwnika. I porównując z debatami w innych krajach, które też nie są jakimś szczytem kultury czasami, jednak uderza miałkość tej debaty, granie na emocjach, uczuciach. Oczywiście lepiej się gra na złych emocjach. I to jest nieszczęście. I nie widzę takiego jakiegoś cudownego zdarzenia, które by nagle przemieniło Polaków, że w tym roku debat nagle nabiorą głębi i kultury.

P.Sz.: Czyli co? Kampania wyborcza, kampania rozmów, jeżeli w ogóle takie nastąpią, będzie znowu pod znakiem kłótni, sporu, krzyku i niezrozumienia?

Ks. A.B.: Oczywiście bardzo bym tego nie chciał, zawsze trzeba mieć optymizm i mieć nadzieję, że będzie wszem i lepiej niż bywało po tych wszystkich doświadczeniach okropnych, ale nie spodziewam się tutaj rewolucyjnej czy rewelacyjnej zmiany tej debaty.

P.Sz.: A jeśli chodzi o dyskusję, która zapewne będzie też gorąca, a już jest w zasadzie gorąca, jeśli chodzi o nową książkę prof. Jana Tomasza Grossa o tym, w jaki sposób Polacy zachowywali się wokół obozu czy też już po wojnie wokół obozu w Treblince, Złote żniwa, czyli poszukiwanie złota po tragicznie zamordowanych więźniach obozu, czy taka rozmowa o polskim antysemityzmie, rozmowa o Polsce w tym sensie i w tym duchu historycznym jest możliwa, czy znowu skończy się tak jak przy Strachu i przy Sąsiadach powstaniem dwóch obozów?

Ks. A.B.: Myślę, że tak, zupełnie niepotrzebnie, ale tak reagujemy na książki Grossa, który z punktu widzenia metodologii historycznej, jak wiadomo, spotyka się z bardzo poważnymi zastrzeżeniami specjalistów co do cyfr, wniosków, uogólnień i tak dalej.

P.Sz.: Chociaż co do faktów część też z nich mówi, że ma rację.

Ks. A.B.: A jednocześnie dotyka spraw, o których wolimy nie myśleć. I moim zdaniem te książki Grossa nie są nieszczęściem dla Polski i nie możemy się obrażać na Grossa, że pisze takie książki. Należy się temu dokładnie przyjrzeć, zobaczyć. Myślę, że przykładem tego jest sprawa Jedwabnego, która od eksplozji emocji jednak doprowadziła nas do realnej znajomości faktów bolesnych, bolesnych, ale w tych proporcjach, w jakich rzeczywiście to się działo. Więc w sumie jest to jakiś brutalnie przeprowadzany przez Grossa proces oczyszczania naszej świadomości.

P.Sz.: Może oczyszczenie wiedzie przez szok. Proszę księdza, ostatnia bardzo krótka prośba, jakieś dobre słowo dla słuchaczy na nowy rok, o czym myśleć, co robić w tym pesymistycznym świecie, w tej diagnozie, która jednak wyszła pesymistyczna z tej rozmowy.

Ks. A.B.: Powiem tak jak ksiądz, że uczuciem dominującym wobec Boga ma być zawsze wdzięczność. Wdzięczność wymaga dostrzegania rzeczy dobrych, które są. My się zajmujemy jako media pokazywaniem tego, co jest niedobre. Ludzie, nie dajcie się oszukać nam, dziennikarzom. Zobaczcie, że wkoło się znajduje mnóstwo cudownych, wspaniałych ludzi, wspaniały Kościół, wspaniałe karty naszej historii. To wszystko pomaga żyć i mieć nadzieję.

P.Sz.: Bardzo dziękuję. Ksiądz Adam Boniecki był moim gościem.

(J.M.)