Logo Polskiego Radia
Jedynka
Marlena Borawska 17.02.2011

Arabowie już dawno dojrzeli do demokracji

Do "zimowej rewolucji” w krajach arabskich przyczyniły się edukacja, dar demograficzny i internet.
Protestujący na placu Tahrir w Kairze EgipcjanieProtestujący na placu Tahrir w Kairze Egipcjanie(fot. PAP/EPA/ANDRE LIOHN)

Zdaniem orientalistki, dr Katarzyna Gorak-Sosnowskiej, Arabowie już dawno dojrzeli do demokracji. - Z badań sondażowych wnika, że oni najbardziej ze wszystkich regionów rozwijających się pragnęli demokracji i konstatowali, że niestety jej nie ma – mówiła w magazynie "Z kraju i ze świata" .

W opinii gościa redaktora Pawła Wojewódki w przypadku Arabii zadziałały dwa czynniki. Między innymi szerszy dostęp do edukacji. - Zwiększenie ilościowe edukacji, w latach 70-80- tych przeprowadzono reformy edukacyjne – tłumaczyła orientalistka. Na czym skorzystali dzisiejsi 30-latkowie.

Drugim czynnikiem jest demografia. Po "bumie demograficznym” nastąpił tzw. dar demograficzny w wyniku czego bardzo dużo osób w wieku 20-24 lata nie ma pracy i żadnych perspektyw. - W związku z tym burzą się, zwłaszcza, że mają rozbudzoną świadomość polityczną i nie tylko – tłumaczyła Gorak-Sosonowska.

Doktor przyznała także, że poniekąd do rewolucji przyczynił się dostęp do tzw. nowych mediów. Dodała jednak nie należy przeceniać internetu, gdyż w Egipcie dostęp do tego medium ma zaledwie 16 procent populacji. Z drugiej strony należy zwrócić uwagę na fakt, że demonstrują głównie osoby, które mają dostęp do nowoczesnych mediów. - Te osoby mające dostęp do technologii są jakby prowodyrami, inicjatorami i być może osobami, które potem podtrzymują te protesty – przyznała orientalistka, która była gościem Jedynki.

(mb)

Aby wysłuchać całej rozmowy, wystarczy kliknąć "Arabia” w boksie "Posłuchaj” w ramce po prawej stronie.

*****

Paweł Wojewódka: Zastanawiam się, co się stało w państwach afrykańskich... przepraszam, arabskich, Afryka Północna, że doszło do tej, jak niektórzy mówią, zimowej rewolucji. Czy oznacza to, że ten czas historyczny, kiedy rządy autorytarne w Arabii były, potem był okres, długi okres protektoratów, potem znowu odzyskanie niepodległości i te rządy autorytarne. Arabowie dojrzeli do demokracji?

Dr Katarzyna Gorak-Sosnowska: Oni już dawno dojrzeli do demokracji i to było można zobaczyć chociażby przy okazji badań sondażowych. Arabowie najbardziej z wszystkich regionów rozwijających się tej demokracji chcieli i oczywiście konstatowali, że niestety jej nie ma, natomiast tutaj zadziały, wydaje mi się, dwa czynniki: edukacja, zwiększenie ilościowe edukacji, lata 70., 80., reformy edukacyjne, upowszechnienie edukacji właściwie w całym regionie, no i teraz możemy sobie przeliczyć, że to są nasi 20-, 30-latkowie. No i druga sprawa – demografia, czyli po boomie demograficznym mamy kolejną fazę tego boomu, tak zwany dar demograficzny, czyli właśnie bardzo dużo osób w wieku 20-24, które nie mają pracy, nie mają perspektyw. No i w związku z tym burzą się, zwłaszcza że właśnie mają już rozbudzoną świadomość polityczną i nie tylko.

P.W.: Niektórzy komentatorzy mówią, że to jest wina Internetu, telefonii komórkowej i nowoczesności, która wdarła się do Arabii.

K.G.-S.: No, poniekąd tak, przy czym jednak Internet tu nie należy przeceniać. Mimo wszystko w Egipcie jest to 16% populacji, która w ogóle ma dostęp do tego medium. W Libii na ponad 6 milionów mieszkańców to jest 350 tysięcy. Ale z drugiej strony jeżeli właśnie chociażby popatrzymy na to, co się dzieje w Libii, głównie demonstrują osoby, które właśnie mają dostęp do Internetu. Zresztą skądinąd właśnie Benghazi, czyli jakby taki odpowiednik polskiego Krakowa, czyli ta „śmietanka” intelektualna, mająca dostęp do nowoczesnych technologii. W Jemenie z kolei głównie są doniesienia o protestach studenckich. Czyli tutaj rzeczywiście te osoby mające dostęp do technologii, są jakby prowodyrami, inicjatorami i być może potem osobami, które podtrzymują ten tłum, podtrzymują te protesty.

P.W.: A przyjrzymy się przez moment Libii, kraj, który żelazną ręką przez Kadafiego rządzony od lat 40 prawie, kraj mało demokratyczny, jedyną wyrocznią jest prezydent Kadafi, prawda?

K.G.-S.: A właśnie nie prezydent, bo to nie wiadomo, czy to prezydent, czy to w ogóle pułkownik, czy to nie wiadomo, kto, przywódca...

P.W.: Niektórzy mówią: sierżant.

K.G.-S.: Przywódca rewolucji, to jest jedyne chyba takie stanowisko na świecie.

P.W.: No właśnie, i wydawać by się mogło, że tam do takich rzeczy dochodzić nie powinno, do jakichś manifestacji, w ogóle pomysłów na manifestację, a tutaj okazuje się manifestacje się odbywają, mało tego – jest zapowiedź, że być może dziś albo jutro będzie bardzo duża manifestacja, właśnie przy pomocy telefonii komórkowej i Internetu młodzi Libijczycy się skrzykują.

K.G.-S.: No tak, ale to są właśnie ci młodzi, wykształceni, te trzysta parę tysięcy osób mających dostęp do Internetu. Ze wschodu, jednak mimo wszystko ze wschodu, tutaj jednak Libia jest odmienna czy to od Egiptu, czy to od państwa Maghrebu, to jest społeczeństwo oparte jednak o kategorie plemienne, specyficzne, odcięte od świata. Tam tak naprawdę odciąć dostęp tym 6 milionom osób od informacji jest zdecydowanie łatwiej. I nawet jeżeli tam dojdzie do jakichś protestów, one będą bardzo krwawo najpewniej tłumione. Tutaj...

P.W.: Już było kilka ofiar śmiertelnych.

K.G.-S.: No właśnie, tutaj Kadafi nie ma specjalnie sił, jakichś nawet zewnętrznych, które by mogły powiedzieć Kadafiemu: jednak uważaj, co robisz. On ma tutaj właściwie wolną rękę, może zrobić, co chce, a wiadomo, że im szybciej stłumi te protesty, tym jest większe prawdopodobieństwo, że one się nie rozpowszechnią.

P.W.: Poza tym Libia jest krajem zamożnym, to znaczy ta ropa daje jednak duże pieniądze.

K.G.-S.: Duże pieniądze, ale jeszcze dodatkowo też dosyć dobre warunki życia, to znaczy jeżeli popatrzymy na przykład na wskaźnik rozwoju społecznego, taki ONZ-owski, że tak powiem, po państwach Zatoki, które mają... tam w ogóle wszystko jest najlepiej, Libia zaraz jest kolejnym państwem, które ma ten wskaźnik najwyższy, a zawiera on nie tylko PKB per capita, ale także oczekiwaną długość życia i np. skolaryzację. Więc pod tym względem, pod względem warunków życia jest tutaj rzeczywiście całkiem dobrze.

P.W.: I chyba bardziej zrozumiałe są protesty w Jemenie. Kraj ubogi, to chyba najuboższy kraj z tego regionu, prawda?

K.G.-S.: Z Bliskiego Wschodu tak. Jeszcze Mauretania ma porównywalnie małe dochody, natomiast w Jemenie jeszcze dochodzi tutaj jednak kruchość władzy, ona jednak nie jest na tyle silna, jak chociażby w Libii czy w Algierii.

P.W.: Niektórzy mówią, że takie państwo na granicy państwa upadłego.

K.G.-S.: A właśnie. I bardzo silne podziały plemienne. Tutaj chociażby może być przykładem istnienie prywatnych więzień, co jakby już ewidentnie wskazuje na to, że ta władza centralna ma niewielkie możliwości realnego oddziaływania na cokolwiek.

P.W.: Poradzą sobie dyktatorzy tamtego rejonu świata z protestami swoich współziomków?

K.G.-S.: Myślę, że powinni, to znaczy oni też się uczyli na przykładzie Egiptu, czyli widać, że jeżeli pozwalamy na jakieś manifestacje pokojowe, to ludzi być może przybędzie. Jeżeli ich od razu zdławimy, to oni być może się przestraszą, tak jak było to w Bahrajnie, kiedy owszem, doszło nawet właśnie znowu do ofiar śmiertelnych, ale namioty zostały puste tych demonstrujących.

P.W.: No, zobaczymy, jak ta sytuacja w Arabii się rozwinie. Dr Katarzyna Gorak-Sosnowska była państwa gościem.

(J.M.)