Zdaniem posła możliwe jest, że opóźnienia związane z publikacją raportu Millera spowodowane są trudnościami z przetłumaczeniem dokumentu na język angielski i rosyjski. – Wszyscy ci, którzy brali tę robotę, wiedzieli, jak to jest trudne, jak złożone, że to dotyka prawa międzynarodowego i określeń często bardzo trudnych do przetłumaczenia – stwierdził Janusz Piechociński.
Najwyższa Izba Kontroli sprawdza, jak organizowano wyjazdy VIP-ów w latach 2004-2010. Sprawdzane są działania w MSZ, MSWiA, Kancelarii Premiera i BOR. Kontrola nie dotyczy bezpośrednio katastrofy smoleńskiej, ale raczej jej tła. Kontrolerzy ustalają, jak planowano, szkolono i sprawdzano pilotów. Prasa donosi, że podczas prezentacji ustaleń NIK w Ministerstwie Obroby Narodowej doszło do nerwowej wymiany zdań z szefem resortu Bogdanem Klichem. – Raport NIK ma przeanalizować, co zawiodło, jakie instytucje, jakie procedury – stwierdził poseł PSL. – Na czele instytucji i w ramach przestrzegania procedur są określeni przełożeni w Kancelarii Prezydenta Lecha Kaczyńskiego, w kancelarii premiera, w Ministerstwie Obrony Narodowej – dodał.
>>>Pełny tekst rozmowy
Gość Jedynki wyznał, że jako parlamentarzysta, jako Polak oraz jako poseł, który tworzy prawo, czuje się odpowiedzialny za to, co się stało. – Że nasze państwo nie zapewniło bezpieczeństwa na odpowiednim poziomie bezpieczeństwa i doszło do tego tragicznego lotu i katastrofy – przyznał. – Każdy z nas, urzędników, polityków powinien wziąć cząstkę odpowiedzialności na siebie – stwierdził Piechociński.
Rozmawiała Zuzanna Dąbrowska.
(mb)