Według profesora Waldemara Dziaka, politologa, po śmierci przywódcy w Korei Północnej nie będzie żadnych zmian, bo nie może ich być. – Ale nowy przywódca Kim Dzong Un będzie miał mniej władzy niż ojciec – prognozuje gość Jedynki, politolog specjalizujący się w sprawach Azji.
– Ja mam taką tezę, która się potwierdza, że Kim Dzong Il miał mniejsza władzę niż Kim Ir Sen, a Kim Dzong Un będzie miał mniejszą władzę niż Kim Dzon Il – mówi profesor w "Sygnałach Dnia". Jego zdaniem nie należy się spodziewać, że zostanie rozpętana kampania kultu nowego przywódcy, bo Kim Dzong Un ma około 30 lat (nie wiadomo dokładnie ile), więc jest człowiekiem młodym i zbyt mało doświadczonym, a w mentalności azjatyckiej młodość nie jest atutem w polityce.
Kim Dzong Il, zgodnie z oficjalnymi komunikatami, zmarł w sobotę wieczorem podczas podróży pociągiem. Przyczyną śmierci – jak określa to północnokoreańska propaganda – było "fizyczne i psychiczne wyczerpanie pracą". Bezpośrednią przyczyną zgonu był rozległy zawał serca.
Waldemar Dziak przewiduje, że Koreą Północna nadal będzie rządziła rodzinna dynastia. Ale Kim Dzong Un nie będzie miał łatwego życia. Bo władza w Korei Północnej nie spoczywa w jednych rękach. – Już za czasów Kim Dzong Ila władzę sprawował rodzinny klan jego i Kim Ir Sena – wyjaśnia politolog. To kilkaset osób, które obsadziły najważniejsze funkcje w państwie i partii. Więc Kim Dzong Un przejmie po ojcu wszystkie funkcje, ale tak naprawdę władza będzie kolektywna. – Będzie należała do rodzinnego klanu i kilku ośrodków decyzyjnych i to jest ta najważniejsza zmiana – mówi gość Jedynki.
Rozmawiali Krzysztof Grzesiowski i Wiesław Molak.
(ag)