Przerwa na papierosa w pracy dla wielu jest dobrym momentem na "złapanie oddechu". Palimy, by się odstresować czy nabrać dystansu. Palarnia to też istotne miejsce wymiany informacji. Bywa, że w oparach dymu poszukujemy inspiracji do dalszego działania. - Osoby uprawiające zawody artystyczne i twórcze wielokrotnie mi mówiły, że w dużym stopniu "dymek” pobudza ich kreatywność - wspominał Paweł Pawłowski psycholog biznesu.
Niestety, coraz częściej pracodawcy "tytoniowej kreatywności” mówią nie. I nie chodzi o jakość pomysłów, tylko o czas jaki papierosy pochłaniają. A wycieczki do palarni to nie jedyny problem. - Pracodawcy zaczynają liczyć koszty związane z absencjami chorobowymi. Palacze o wiele częściej, zapadają na infekcje górnych dróg oddechowych - argumentował Artur Ragan. Gość "Czterech pór roku" zaznaczył też, że przesiąknięty dymem papierosowym pracownik nie jest dobrą wizytówką firmy.
Z takim podejściem nie do końca zgadza się Pawłowski. - Z tego co wiem, w Polsce nikt niomu jeszcze palić nie zabronił. Nie robiłbym żadnych krucjat, bo to się kojarzy fatalnie - mówił. Nie odbiera jednak pracodawcom prawa do budowania zespołów w oparciu o własne kryteria. Nawet, jeśli dotyczą one używek. - Ma on także prawo zatrudniać takie osoby, jakie chce. I w ramach tego prawa może ustalić kryterium niepalenia. - zaznaczył.
Polecamy nasz serwis dotyczący zdrowia >>>
Jak zwykle w takich sprawach prawda leży gdzieś pośrodku. Pracodawca może zakazać palenia, pojadania przy komputerze, słuchania radia itp., bo wszystko to może wpływać na efektywność podwładnych. Tylko kto będzie chciał pracować w takiej firmie? Z kolei pracownik powinien znać umiar w poszukiwaniu "inspiracji", by nie musiał przez nałóg szukać nowej pracy. No chyba, że w firmie tytoniowej.
"Cztery pory roku" na antenie Jedynki od poniedziałku do piątku między godz. 9.00 a 12.00.
(pkur/ag)