Program "Adopcja Serca” prowadzony jest głównie w Tanzanii i Kamerunie. To przede wszystkim program umożliwiający dzieciom naukę, często obejmujący także dożywianie. W jego ramach otrzymuje sie pod opiekę konkretne dziecko i wspiera jego edukację, ewentualnie także zapewnia posiłek. Chodzi o sieroty, półsieroty lub dzieci z rodzin skrajnie ubogich - jest to uzależnione od kraju i konkretnej placówki misyjnej.
Przekazywane pieniądze są cały czas pod kontrolą. - Weryfikujemy nawet, jak misjonarz na miejscu wydaje pieniądze na dziecko. Musi przedstawić faktury, udowodnić, co kupuje; najlepiej, jeśli jeszcze wszystko dokumentowane jest zdjęciami. Co jakiś czas ktoś jedzie na taką placówkę. Czasami nawet rodzice adopcyjni, na przykład przy okazji wakacji, odwiedzają taką placówkę i po latach maja okazję poznać człowieka, któremu pomagają - opowiadała Agnieszka Kuźma-Zywert z Fundacji "Mają przyszłość".
Co ważne, organizacja ma pod opieką określona liczbę dzieci. - Celowo nie jest ich dużo. Bo wielu osobom trudniej jest pomóc w sposób konkretny. - tłumaczyła Agnieszka Kuźma-Zywert.
Więcej informacji o fundacji na stronie www.majaprzyszlosc.pl
Osoba, która stanie się "rodzicem adopcyjnym”, zawsze pomaga konkretnemu dziecku. - My w fundacji to dziecko znamy, przedstawiamy je, mamy jego zdjęcia. Staramy się odwiedzać je w naturalnym otoczeniu, poznawać jego rodzeństwo. Umożliwiamy kontakt korespondencyjny z podopiecznym. Często list pisze misjonarz, ale jest też zdjęcie dziecka, które było obok i dyktowało. Małe dzieci wysyłają rysunki, pokazują swój świat, rysują rodzeństwo, dom, kurę, czyli swoje otoczenie tak, jak je postrzegają - opowiadała Agnieszka Kuźma-Zywert.
Jak wygląda wybór dziecka do adopcji serca, jak można kontrolować finanse fundacji i jak, poza pieniędzmi, można jeszcze pomagać? O tym wszystkim usłyszysz w "Czterech porach roku”.
Rozmawiał Roman Czejarek.
ei