W opolskim rolnictwie, można powiedzieć, energia odnawialna coraz śmielej zaczyna zaglądać pod strzechę. Po fermach wiatrowych przyszedł czas na biogazownie. Na spotkanie z rolnikami zaproszono gospodarza, Włocha, który od osiemnastu lat jest w naszym kraju i, co najważniejsze, zna tajniki wykorzystania fermentacji w produkcji biogazu. Z Giulio Piantinim rozmawia Janusz Maćkowiak:
Ma pan doświadczenie w produkcji biogazu ze śmieci z wysypiska. Opłaca się taka działalność czy nie?
Giulio Piantini: - Jak najbardziej. Mamy gospadarstwo, które dużo pali kompostu. W oborniku odpadki ulegają fermentacji i postaje gaz, który potem sprzedajemy.
To są duże ilości?
Giulio Piantini: - Jeden megawat. Produkujemy mniej więcej trzy i pół miliona metrów sześciennych gazu.
Ile tej kiszonki trzeba zgromadzić?
Giulio Piantini: - Około dwunastu tysięcy ton rocznie. Od osiemnastu lat przebywam w Polsce, a od 2000 roku jestem Polakiem. Posiadałem nadwyżkę pieniędzy i stworzyłem gospodarstwo. Poniosłem straty, ale nie szkodzi, idziemy dalej.
Na biogazie może pan wyjdzie na swoje?
Giulio Piantini: - Mam nadzieję, dlatego próbuję.
Zenon Wiertelorz, Prezes Polskiej Grupy Energii Ekologicznej: - Znamy projekt Giulia i jego samego. Jest to przykład udanej inwestycji. Nie tylko jej autor jest zadowolony, lecz również ci, którzy do niego przyjeżdżają. Obserwują, jak można tego dokonać i zarażają się optymizmem. Pojmują, że inwestycja może i ma sens, natomiast, oczywiście, jest problem, biorący się przede wszystkim z procedur i drogi, którą trzeba przejść, żeby wybudować biogazownię. Gdy ona już działa, jest bardzo sympatycznie. Tym bardziej, że u Giulia jest to duże urządzenie przy obszernym gospodarstwie z potężną ilością biomasy odpadowej. Oczywiście, to, co wymaga zmiany mentalności, to świadomość rolników, ponieważ są przyzwyczajeni do szukania niemal co roku tego, co się akurat wtedy opłaca. Właśnie w tej innowacyjności, rozumianej jako pogoń za opłacalną produkcją, rolnicy cały czas żyją. Podobnego podejścia, niestety, nie mają urzędy wydające pozwolenia. Ciągle jeszcze mamy niedostosowany system prawny i wsparcia finansowego. Zbiór procedur, decydujących o skutecznym i szybkim budowaniu biogazowni.
Czy rzeczywiście jest to tak skomplikowane? Czy musi takie być? Przecież mam gospodarstwo, dół, w którym skladuję kiszonkę i gaz, niejako samoczynnie, podczas fermentacji powstaje. Jak zgoda urzędnika jest jeszcze potrzebna?
Zenon Wiertelorz: - Około sześćdziesiąt procent instalacji, które technologicznie są możliwe i buduje się je w innych krajach, w Polsce nie powstaje ze względu na nierentowność. System certyfikatów, stanowiący główne źródło wsparcia, jest po pierwsze, jeszcze zbyt słaby, a po drugie, nie różnicuje małych i dużych źródeł. Zatem identyczny poziom wsparcia mają inwestycje małe i duże. Różnią się natomiast rentownością.
Marian Magdziarz, główny specjalista w urzędzie marszałkowskim do spraw energetyki odnawialnej: - Nie stoi nic na przeszkodzie, aby w tę nową niszę weszli nasi rolnicy. Są oni w pełni świadomi, posiadają gospodarstwa o bardzo wysokiej wydajności i naprawdę dużych rezerwach biomasy. Z całą pewnością to wykorzystają, a żeby im pomóc, otwieramy Regionalne Centrum Energetyki Odnawialnej w Łosiowie. Będziemy tam wprowadzać wiedzę w zakresie energetyki odnawialnej, że tak powiem, pod strzechy. To chyba będzie moment, w którym nastąpi duży ruch w realizacji inwestycji.
15-11-2010 06:24 3'22