- Nie wierzę, by cokolwiek w tak ważnych sprawach działo się przypadkowo – oceniał w "Popołudniu z Jedynką" polityk. Nie chciał przy tym zarzucić prokuraturze, że dała się w tym przypadku upolitycznić. - Musimy pamiętać, że w prokuraturze są różnego rodzaju ludzie. Większość z nich to uczciwi prokuratorzy, ale zdarzają się też tacy, którzy w dawnych czasach wysługiwali się np. IV RP i nadal pozostają w tym zawodzie – oceniał Andrzej Rozenek.
AFERA TAŚMOWA W POLSKIM RZĄDZIE - czytaj więcej >>>
Jego zdaniem Waldemar Pawlak, który powiedział, że akcja CBA miała na celu zaszantażowanie posła PSL, może mieć dużo racji.
Gość Jedynki powiedział, że oceniając całą sprawę należy wziąć też pod uwagę, że nadinspektor Paweł Wojtunik, szef CBA, był w tym czasie na urlopie. - Zastępował go człowiek, który był dosyć bliskim współpracownikiem ministra Sienkiewicza. Brałbym też pod uwagę, że CBA twierdzi, że pracowała na własnych materiałach, a nie na prokuratorskich. Czyli nie jest prawdą, że to ona zleciła tej służbie wszystkie czynności. Odwrotnie, to ona, za zgodą prokuratury je przeprowadziła – podkreślił.
Jego zdaniem sprawę wyjaśnić powinien premier, gdyż jemu podlega CBA, a także prokurator generalny Andrzej Seremet. Dodał, że akcja odbyła się z pogwałceniem poselskiego immunitetu.
Rozmawiała Kamila Terpiał-Szubartowicz.
pp, pg