Średnio co trzeci pacjent trafiający do SOR nie wymaga podjęcia pilnej interwencji ratującej życie. Ale pacjenci zniecierpliwieni długim oczekiwaniem w przychodniach zgłaszają sie do oddziałów ratunkowych po poradę lekarską, albo po wykonanie badań. Wysoka jest również liczba nieuzasadnionych wezwań karetek pogotowia. pogotowie coraz częściej wyręcza lekarzy rodzinnych, specjalistów i ambulatoria. To z kolei utrudnia dostęp do pomocy osobom wymagającym natychmiastowej interwencji.
Krajowy konsultant ds. medycyny ratunkowej prof. Jerzy Robert Ładny przyznaje, że z założenia Szpitalne Oddziały Ratunkowe powstały, aby udzielać pomocy osobom w stanie zagrożenia zdrowotnego. Udzielanie innego rodzaju pomocy jest wręcz niezgodne z ustawą. Ale z drugiej strony ustawa o wykonywaniu zawodu lekarza nakazuje, aby każdemu pacjentowi udzielić pomocy. - Przedwczoraj, podczas mojego dyżuru na ponad 400 osób, które sie zgłosiły do SOR zaledwie ok. 40 wymagało pilnej pomocy - mówi profesor.
Przewodniczący Polskiej Rady Ratowników Medycznych Mateusz Komza przyznaje, że ten problem narasta z roku na rok. A pacjenci posiadają coraz większą wiedzę, jak wzywać pogotowie ratunkowe. Bo dyspozytor ma przeszkolenie medyczne i na podstawie zgłoszenia może ocenić, czy zasadne jest wysyłanie zespołu ratunkowego.
Ekspert ds. medycznych Jerzy Gryglewicz podkreśla, że tego typu problemy wyglądają różnie w różnych regionach. Zależy to od rodzaju podpisanej z NFZ umowy. - Jeśli jeden świadczeniodawca w ramach umowy podpisanej z NFZ posiada umowę na świadczenie usług w ramach Szpitalnego Oddziału Ratunkowego oraz nocnej i świątecznej pomocy lekarskiej to zjawiska opisane w raporcie NIK występują zdecydowanie rzadziej - mówi w radiowej Jedynce.
Posłuchaj całej dyskusji, która prowadził Paweł Wojewódka.
(ag)