Izby przyjęć, czyli Szpitalne Oddziały Ratunkowe, w skrócie SOR-y, traktowane są często przez pacjentów jak przychodnie, albo izby wytrzeźwień. Większość z nich w ogóle nie powinna do SOR-ów trafić. To sprawia, że przynoszą służbie zdrowia straty. - Mamy sporo zasłabnięć, zaostrzonej choroby wieńcowej, oraz... wielu pacjentów z poradni rejonowej - mówi Józef Chłopicki, z-ca ordynatora SOR-u w Szpitalu Bielańskim w Warszawie. - Jest także dużo pacjentów, którzy wymagają dodiagnozowania, albo mają banalne infekcje.
Ludzie wolą iść bezpośrednio do SOR-u, zamiast próbować swoich sił w walce o miejsce w kolece do przychodni, bo tam mają pewność, że ktoś ich w końcu przyjmie. A otrzymanie "numerka" do lekarza rodzinnego często graniczy z cudem.
Problemem w Szpitalnych Oddziałach Ratunkowych są również nietrzeźwi. - Średnio w miesiący trafia do nas od 280 do 315 pijanych - mówi Jan Gierada, dyrektor Wojewódzkiego Szpitala Zespolonego w Kielcach. - Oni tu po prostu trzeźwieją, a poza tym wykorzystują szpital do tego, by się odtruć.
Dowiedz się więcej, m.in. o planach, jakioe pojawiają się, by sytuację uzdrowić, słuchając całego materiału w "Sygnałach dnia".
(kd)