Logo Polskiego Radia
Jedynka
Andrzej Gralewski 18.04.2013

Polskie jadło w Waszyngtonie. Tam flaków nie podają

W Waszyngtonie jest mnóstwo barów i restauracji, ale polskie dania trudno w nich spotkać. Ale jest miejsce, gdzie można posmakować polskich potraw, choć flaków tam nigdy nie podadzą. Odwiedził je Marek Wałkuski.
Wnętrze restauracji Domku Bar  CafeWnętrze restauracji Domku Bar & CafeRyan M.
Posłuchaj
  • Relacja Marka Wałkuskiego z Waszyngtonu z restauracji Domku Bar & Cafe (Popołudnie z radiową Jedynką)
Czytaj także

Jeżeli kiedykolwiek drogi powiodą nas kiedykolwiek do stolicy Stanów Zjednoczonych to - obowiązkowo - na listę zatytułowana "do zobaczenia" musimy wpisać: Biały Dom, Kapitol, pomniki Lincolna i Jeffersona, centrum Kennediego, archiwum i galerię narodowe, siedzibę FBI, cmentarz w Arlington
Ale aby odpocząć i poczuć się jak w domu warto pójść do restauracji "Domku Bar & Cafe". - Sala ma wystrój dość ascetyczny. Dominują sporej wielkości ozdobne żyrandole - relacjonuje korespondent Polskiego Radia Marek Wałkuski. Polskim akcentem są plakaty teatralne z Warszawy i Krakowa. Właścicielką jest Azjatka Kira Carpentier. To Amerykanka koreańskiego pochodzenia, która w Polsce spędziła trzy lata. Od 1991 do 1994 roku pracowała jako wolontariuszka w Korpusie Pokoju. Po powrocie do Waszyngtonu zdecydowała się założyć własny biznes. Zorientowała się, że nie ma restauracji z kuchnią słowiańską. Więc postanowiła zapełnić tę lukę.
Podczas pobytu w Polsce pani Carpentier nie interesowała się naszą kuchnią. Zainteresowanie przyszło dopiero, kiedy postanowiła otworzyć restaurację. A ponieważ lokal serwujący jedynie polskie potrawy mógłby się nie utrzymać, więc przedsiębiorcza kobieta zdecydowała się rozszerzyć menu na potrawy innych krajów Europy Wschodniej i Skandynawii. Zwłaszcza, że wiele potraw jest podobnych.
W restauracji na stałe są np. pierogi, kiełbasa z kapustą, placki ziemniaczane ze śmietaną, koperkiem i kawiorem, także szwedzkie klopsiki i barszcz ukraiński. Rotacyjnie pojawiają się m.in. żeberka z rozmarynem, chłodnik, zupa gulaszowa czy strogonow. Klienci nigdy nie będą za to mogli posmakować flaków. - Nie sadzę, żebym mogła sprzedać tu coś takiego - mówi właścicielka.
Restaurację odwiedzają zarówno rodowici Amerykanie spragnieni odmiany, jak też imigranci i potomkowie imigrantów z Europy Środkowo-Wschodniej i Północnej. Cieszy się powodzeniem, choć potrawy nie są tanie.
Posłuchaj całej relacji Marka Wałkuskiego.
(ag)