Resort przygotował projekt nowelizacji ustawy o terminach zapłaty w transakcjach handlowych. A problem jest poważny. - Borykają się z nim najbardziej firmy małe i średnie - zwraca uwagę Aleksandra Fandrejewska z Rzeczpospolitej. Nie dość, że firmy wystawiają faktury z terminem płatności po70 dniach, to i tak dostają pieniądze jeszcze z miesięcznym opóźnieniem. Czyli tak naprawdę małe firmy dostają pieniądze po trzech miesiącach. Duże firmy w ten sposób kredytują się kosztem kontrahentów. Małe firmy godzą się na to, bo mogą nie dostać kolejnego zamówienia.
- Z kwartału na kwartał liczba takich sytuacji dramatycznie rośnie - przyznaje Andrzej Osiński z wywiadowni gospodarczej Bisnode Polska. Np. w branży budowlanej w pierwszym kwartale tego roku liczba niespłaconych faktur wzrosła o 40 procent w porównaniu z pierwszym kwartałem roku ubiegłego. Dla małych firm takie opóźnienie może oznaczać bankructwo.
Ministerstwo gospodarki chce, żeby firmy publiczne musiały płacić zobowiązania po 30 dniach, a rozliczenia między firmami mają się zakończyć w ciągu 60 dni. Przedsiębiorca po 30 dniach może naliczać odsetki od niezapłaconej faktury nie informując o tym nierzetelnego kontrahenta. W tej chwili musi wystawiać fakturę korygującą. Odsetki mają być wyższe, wprowadzono również ryczałt 40 euro za każdy dzień odzyskiwania płatności.
Zatory występują przede wszystkim w budownictwie, handlu, w farmacji. W 2003 roku, kiedy wprowadzono ustawę o terminach zapłaty w transakcjach handlowych sytuacja bardzo się poprawiła. Zaś przedsiębiorcy wskazują, że rząd gdyby chciał pomóc to zmieniłby przepisy, żeby podatek VAT był odprowadzany po otrzymaniu pieniędzy od kontrahenta, a nie z chwila wystawienia faktury.
Rozmawiała Sylwia Zadrożna.