Logo Polskiego Radia
polskieradio.pl
Agnieszka Kamińska 11.09.2013

Rząd Białorusi pracuje nad opłatą za wyjazd. "Pomysł trąci bandytyzmem"

Wicepremier Białorusi Piotr Prokopowicz poinformował, że sprawa cła wyjazdowego z Białorusi ma być opracowana w ciągu miesiąca. Aleksander Łukaszenka proponował kilka dni temu opłaty 100 dolarów za wyjazd na zakupy.

Zagadnienia związane z cłem wyjazdowym z Białorusi mają być dopracowane w ciągu miesiąca – zapowiedział w środę wicepremier Białorusi Piotr Prokopowicz. Prokopowicz w rozmowie z oficjalną białoruską gazetą ”Respublika” mówił m.in., że cło wyjazdowe nie będzie dotyczyć turystów, a osób, które wyjeżdżają na zakupy ”co 2-3 dni i przywożą dużo towarów” i potem sprzedają je na Białorusi. Prokopowicz mówił, że obecnie rozpatrywane są różne formy takiego cła.

"100 dolarów"

Wprowadzenie cła dla Białorusinów wyjeżdżających za granicę na zakupy zaproponował niedawno Aleksander Łukaszenka, podczas przemówienia przy okazji odwiedzin w fabryce Motowieło 6 września. Według niego, taka opłata mogłaby wynosić 100 dolarów. W opinii Łukaszenki skłoniłaby Białorusinów do kupowania produktów rodzimej produkcji. – (Białorusini) w skali roku wywożą do UE 3 mld dolarów i przywożą towary, które my także produkujemy – oświadczył Łukaszenka.

Białorusini, zwłaszcza mieszkający w terenach przygranicznych, jeżdżą za zakupy do Polski lub na Litwę. Wiele produktów jest tu tańszych, jest większy wybór.

Pomysł Łukaszenki jest bardzo silnie krytykowany przez niezależnych dziennikarzy i ekonomistów.

"To trąci bandytyzmem"

Siarhiej Antusiewicz, wiceprzewodniczący białoruskiego kongresu demokratycznych związków zawodowych, stwierdził w rozmowie z Kartą 97, że takie cło "trąci bandytyzmem". – Ta inicjatywa Łukaszenki nie ma na celu reformowania gospodarki, to sposób na wyduszenie od ludzi pieniędzy. Taki podatek od zakupów trąci bandytyzmem. Białoruskie władze traktują Białorusinów jak zakładników i swoje problemy rozwiązują przez takie oto wymuszenie – powiedział lider demokratycznych związków zawodowych.

Antusiewicz jest przekonany, że wprowadzenie tej opłaty jest możliwe. - Kilka lat temu na granicy były opłaty, które miały być przeznaczone na poprawę (infrastruktury) na przejściach granicznych. Opłaty te były małe, ale bez rachunku nie można było przekroczyć granicy. Zatem z technicznego punktu widzenia, to nie jest trudne do zrobienia . Inną kwestią jest to, jak wiele Białorusini jeszcze mają cierpliwości i jak zareagują na ten pomysł. Władza po raz kolejny pokazała, jak traktuje ludzi i jak zamierza wypełnić dziurę w budżecie - mówi Antusiewicz. Według niego nowa opłata w żaden sposób nie poprawi sytuacji białoruskiej gospodarki.

Ekonomista Siarhiej Cały także nie ma żadnych wątpliwości, że pomysł jest zupełnie poważny. – Dziwne, że potrzebują na to miesiąc-półtora. Bo dekret nr 9 wprowadzili np. w ciągu dwóch tygodni – napisał na Facebooku. Dziennikarka Hanna Szadryna kojarzy nowy pomysł z zemstą za ”czarne spisy” urzędników łamiących prawa człowieka na Białorusi (nie mogą oni jeździć do UE). Inni przypominają, że brakuje pieniędzy w skarbie państwa.

Charter97.org/svaboda.org/agkm

Informacje o Białorusi: Raport Białoruś