Urodzony w 1950 r. inicjację artystyczną odbył w 6 roku życia, w czasie I zajęć plastycznych w ognisku na Zamku w Lublinie. De Tramecourt rysuje od zawsze, zapełniając szkicami setki papierów. Używa flamastrów, piórka, ołówka i kredki. Wybiera motywy, które najbardziej poruszają jego wyobraźnię. Postacie ludzkie, zwierzęta, bezdomne koty, rośliny, drzewa, kwiaty, zranione ptaki. Budynki, obejścia, płoty, widoki z okna, wnętrza i sprzęty. Ale też wątki fantastyczne - tak o malarzu Danielu de Tramecourcie pisała doktor Marta Melbechowska-Luty, historyk sztuki. Z malarzem w Wieczorze Kulturalnym rozmawiała Ewa Heine.
Na pierwszym miejscu jest malarstwo. Rzeźba dawno odeszła już. Rzeźbą nie zajmuję sie już około 15 lat - mówi Daniel de Tramecourt.
- Gdy patrzymy na Pana obrazy, to jakie trzeba mieć przygotowanie? Gdzie jest to źródło? Ta inspiracja? - pyta Ewa Heine.
Nie trzeba mieć żadnego przygotowania. Nie narzucam żadnego zadania widzowi poza tym, żeby był zadowolony i żeby było mu dobrze, jeżeli mu się obraz podoba - mówi malarz.