Logo Polskiego Radia
Dwójka
Michał Mendyk 24.02.2014

Ten nudziarz Bruckner?

Kłopoty ze zrozumieniem jego dorobku nie ustały. Kim dzisiaj jest Anton Bruckner i jakie miejsce wyznaczyć jego dorobkowi?
Anton BrucknerAnton BrucknerWikipedia/domena publiczna
Posłuchaj
  • Ten nudziarz Bruckner? / W konrapunkcie, czyli za i przeciw (Dwójka)
Czytaj także

"Pochodzenia wiejskiego, był synem nauczyciela podobnie jak Schubert, ale w odróżnieniu od Schuberta, a bardziej jeszcze od Webera, Berlioza, Schumanna czy Wagnera – pozostał do końca życia «nieliterackim». Zarówno styl jak i treść jego listów zdradzają żałosną pospolitość umysłu, od którego na próżno oczekiwałoby się jakichkolwiek intelektualnych czy estetycznych opinii o swej sztuce.” Ostry to osąd znawcy epoki romantyzmu, Alfreda Einsteina, który próżno próbował znaleźć właściwe miejsce dla dorobku Antona Brucknera. Wymykał mu się Bruckner praktycznie ze wszystkich nurtów albo ogólniejszych zjawisk w XIX-wiecznej sztuce. Wreszcie – zdaje się – Einstein skapitulował i orzekł, że twórczość tego kompozytora, „mocna i monumentalna” ma „charakter nieomal pozaczasowy”.
Kłopoty ze zrozumieniem jego dorobku nie ustały i zdaje się trwają w najlepsze, skoro niezwykle uważny i dogłębny komentator twórczości Brucknera – dyrygent i publicysta muzyczny Piotr Deptuch – orzekł ostatnio jednoznacznie: "nie ma wśród XIX-wiecznych symfoników kompozytora, który wzbudzałby tyleż kontrowersji i sprzecznych opinii co Bruckner. To twórca typu love or hate. Z jednej strony wspaniały melodysta […] z drugiej pozorny rzemieślnik, posiadający przewidywalną i mało zróżnicowaną technikę kompozytorską, nadmiernie używający progresji i repetycji”.
Prawda, są tacy, którzy Brucknera kochają, rozumieją i potrafią interpretować jego dziełał wystarczy wymienić takich gigantów dyrygentury, jak Sergiu Celibidache i Stanisław Skrowaczewski. Są także całe rzesze melomanów odwracających się od jego utworów z nieskrywanym niesmakiem, albo na sam dźwięk nazwiska uciekających gdzie pieprz rośnie. Byle dalej od monumentalnych, przytłaczających symfonii, byle do innej krainy, w której nie ma śladu archaizujących, jakby żywcem wydobytych z zamierzchłej przeszłości utworów religijnych Brucknera.
Mizantrop z cechami nerwicy natręctw, obsesyjnie liczący wszystko, co „stanęło na drodze” – okna w kamienicach albo… chodnikowe płyty; stary kawaler, zaliczający seryjne osobiste niepowodzenia, nawet po siedemdziesiątce obsesyjnie składający matrymonialne propozycje młodym dziewczętom (dziś mogłyby skutkować prokuratorskimi kłopotami); opanowany spotęgowaną niewiarą w siebie neurotyk, który pozostawił najciekawsze swoje dzieła (symfonie) w wielu, często skrajnych i wykluczających się  wzajemnie wersjach. Kompozytor, który dojrzewał przez dekady i końcowy egzamin w wiedeńskim konserwatorium złożył w wieku 37 lat! Za życia cieszył się zasłużoną sławą świetnego organisty i improwizatora, ale jego symfoniczne monumenty raczej sukcesów nie odnosiły. Czekały na "swoje czasy” długo.
Kim dzisiaj jest Anton Bruckner i jakie miejsce wyznaczyć jego dorobkowi? Na pewno nie można wrzucić go do jednego worka z twórczością Gustava Mahlera (choć korci!), czy porównywać z tworzącym równolegle Brahmsem – wypada ta konfrontacja kompletnie nieprzekonująco i niczego nie wyjaśnia. Kochać go? – za niewątpliwe piękno niektórych tematów, na pewno! Czy może nienawidzić? – za przytłaczanie masywnością brzmienia i nadszarpywanie cierpliwości! A może inaczej – polubić jego twórczość czy starać się ją zrozumieć? Nudził Bruckner czy wskazywał nową percepcyjną perspektywę? Posłuchajmy dyskusji!
Rozmowę w aducji "W konrapunkcie, czyli za i przeciw" prowadzili Marcin Majchrowski i Piotr Matwiejczuk.

mm

tagi: MUZYKA