Logo Polskiego Radia
Dwójka
Michał Mendyk 30.12.2010

Rok jakby chopinowski...

- Wciąż nie potrafimy wpisać Chopina w kontekst estradowy i edukacyjny. On pozostaje obcy przeciętnemu obywatelowi tego kraju - podsumowuje Rok Chopinowski Dorota Kozińska.
Chopin w dresie - praca Piotra Micherewicza wyróżniona w konkursie pt. Fryderyku Wróć do Warszawy.Chopin w dresie - praca Piotra Micherewicza wyróżniona w konkursie pt. "Fryderyku! Wróć do Warszawy".
Posłuchaj
  • O najważniejszych i najbardziej kompromitujących wydarzeniach Roku Chopinowskiego
  • Czy XVI Konkurs Chopinowski był przełomowy?
  • - Minister zarządza instytucjami kultury w sposób feudalny, nie określając kompetencji menadżerów głównych instytucji - twierdzi Kacper Miklaszewski
  • Rok opery?
Czytaj także

Gośćmi "Sezonu na Dwójkę" byli także inni znakomici krytycy muzyczni: Kacper Miklaszewski, Jacek Marczyński i Daniel Cichy, połączeni brakiem satysfakcji z przebiegu roku jubileuszowego. Nie chodziło im przy tym o jakość najważniejszych wydarzeń: bezprecedensowych "Szalonych Dni Muzyki", czyli zwariowanego chopinowskiego "jarmarku" w centrum Warszawy; imponującego nie tylko rozmiarami sierpniowego maratonu "Chopina i jego Europy" czy, last but not least, październikowego Konkursu, którego wyniki wciąż budzą bardzo silne emocje i kontrowersje. Rzecz w tym, że ostatnie dwanaście miesięcy nie zmieniło nic w dziedzinie powszechnej edukacji, masowej świadomości, ani kulturowego mitu Chopina.

- Zaprzepaszczono szansę powrotu do normalności. Tańczyliśmy, jedliśmy, piliśmy wódkę pod pretekstem Chopina, który nawet stracił dwa maszty podczas sztormu... - mówiła najbardziej krytyczna Dorota Kozińska. Jako wyjątkowo gorszący przykład wskazała "Chopina: artystę romantycznego". Głośna produkcja Polskiego Baletu Narodowego okazała się z artystycznego punktu widzenia kwintesencją tandety, a w wymiarze edukacyjnym - zbiorem najgorszych stereotypów.

- Warto sobie wreszcie uświadomić, że Chopin nie był wcale tak wyjątkowy, za jakiego go uważamy - stwierdziła Kozińska. Za skandal uznać należy pominięcie naturalnego kontekstu, który stanowić mogły - w Polsce praktycznie niezauważalne - obchody Roku Schumanna. To jeden z powodów, dla których nasza "narodowa feta" nie zyskała prawie żadnego międzynarodowego rezonansu.

Bodaj jedynym miejscem, w którym Rok Chopinowski zakończył się sukcesem, była Warszawa. Udało się w masowej świadomości przywrócić związek kompozytora z jego rodzinnym miastem i wzbudzić zainteresowanie - także międzynarodowe - wczesnym, "warszawskim" okresem jego twórczości.

Widać to było znakomicie na przykładzie słynnego Konkursu, który - przynajmniej w wymiarze medialnym - przeżył spektakularny renesans po zapaści przełomu stuleci. Ale czy jego obecność w internecie i na ulicach przekłada się na artystyczne znaczenie imprezy? - Odnotowaliśmy wyjątkowo wysoki poziom wykonawstwa - twierdzi Kacper Miklaszewski. - Szkoda, że zabrakło ważkiej dyskusji o stylu chopinowskim na początku XXI stulecia. O przełomie, jakiego swego czasu dokonali Polllini, Argerich, Ohlsson czy Zimerman, nie może być mowy.

Być może problemem Roku Chopinowskiego był brak dobrego zaplecza instytucjonalnego? W samym środku obchodów ze stanowiska dyrektora Narodowego Instytutu Fryderyka Chopina odwołano niespodziewanie Andrzeja Sułka. Przyczyną miały być nieprawidłowości finansowe, jednak od sierpinia nie usłyszeliśmy żadnych konkretnych zarzutów. Za to w grudniu ponznaliśmy nowego dyrektora NIFC. Kazimierz Monkiewicz z wykształcenia jest elektronikiem, przez kilka lat pełnił funkcję prezesa Panasonic Polska, a wolnych chwilach lubi słuchać muzyki klasycznej... w jazzowych opracowaniach. Można się domyślać, że niezwiązanego dotąd z kulturą menadżera sprowadzono, by wreszcie doliczył się pieniędzy, które przeciekały przez palce kolejnych władz Instytutu. Ale czy taki komunikat nie jest kompromitujący w skali międzynarodowej?

Tymczasem nowe instytucje wykwitają na mapie polskiej kultury, jak grzyby po deszczu. Pod koniec roku do życia powołano Instytut Muzyki i Tańca. Problem w tym, że do dziś nie wiadomo, jakie działania realizowała będzie nowa agenda Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego. - Minister zarządza instytucjami kultury w sposób feudalny, nie określając kompetencji menadżerów głównych instytucji - stwierdził Kacper Miklaszewski.

Jeżeli w polskiej kulturze dokonał się jakiś przełom, to w sferze życia operowego. - Dyrektorzy teatrów przestali się bać współczesnych oper, a w ich ślady idzie powoli publiczność - stwierdził Daniel Cichy. W tym roku mogliśmy więc obejrzeć prawykonania nowych dzieł Agaty Zubel i Aleksandra Nowaka oraz polską premierę znakomitej "Pasażerki" Mieczysława Weinberga w Operze Narodowej, a także spektakle "Matki czarnoskrzydłych snów" Hanny Kulenty i "La libertà chiama la libertà" Eugeniusza Knapika. Cz także rok 2011 upłynie pod znakiem operowych sukcesów?

Aby posłuchać audycji, wystarczy kliknąć odpowiednie ikony dźwięków w boksie "Posłuchaj" po prawej stronie.