Logo Polskiego Radia
Czwórka
Paulina Jakubowska 23.01.2014

"Ornat z krwi" zaczął się od Güntera Grassa

- Mamy w tej książce odniesienia do roku 997, czasy krzyżackie, Mikołaja i Andrzeja Koperników, a także lata 80. XX wieku. Mam nadzieję, że połączenie tego wszystkiego jakoś mi się udało - mówi Krzysztof Beśka, autor "Ornatu z krwi", okrzyknięty polskim Danem Brownem.
fragment okładki Ornat z krwifragment okładki "Ornat z krwi"mat.pras.

- Kiedyś siedziałem na plaży w Ustroniu Morskim i czytałem "Turbota". Günter Grass w pewnym momencie opisuje tam historię świętego Wojciecha, który chrystianizował, dzikie wtedy, ludy pruskie na Pomorzu. Grass napisał, że misjonarz został zatłuczony chochlą przez jedną z kucharek, bohaterkę powieści - opowiada pisarz Krzysztof Beśka. - Pomyślałem, że mogło tak być i że to jest dobry pomysł, by zacząć od tego momentu moją historię, może trochę podobną do "Kodu Leonarda da Vinci", ale sięgającą początków polskiego chrześcijaństwa - dodaje.
Ta książka jest trudna do sklasyfikowania, to trochę kryminał, trochę thriller, a trochę książka historyczna. Ciekawymi szczegółami są też elementy geograficzne. Autor, opisując miejsce, w którym znajdują się bohaterowie, podaje współrzędne tej lokalizacji.
- Nie wiem jakie są zasady pisania, ja piszę po swojemu. Nie zaczynałem od kryminałów. Teraz pomyślałem, że pójdę w tym kierunku, żeby kogoś przestraszyć, zabawić, żeby powstała ciekawa historia - mówi gość "Stacji Kultura".
Głównym bohaterem powieści "Ornat z krwi" jest Tomasz Horn, dziennikarz. W jego przygodach towarzyszy mu Ewa Rimmel, archeolożka. Oboje mają talent do wplątywania się w tarapaty. Ich przygody Krzysztof Beśka wymyślał z dnia na dzień. Rozpoczynając od pewnego zaczynu opowieści każdego dnia, metodą Zbigniewa Nienackiego, pisał dwie strony.

(pj/kd)