- Uchodził za dziwną figurę. Najsłynniejsza była jego skrytość, to jak był milczący. W zasadzie każdy, kto miał okazję go spotkać (zwłaszcza dziennikarze) ma do opowiedzenia jakąś pikantną anegdotę o tym, jak Mrożek milczał - opowiada w "Stacji Kultura" o wybitnym polskim dramatopisarzu Magda Miecznicka - pisarka.
Kamizelka z mnóstwem kieszeni, kapelusik, wąsy - to go charakteryzowało. Zapamiętamy go z tekstów, które wpisały się na stałe do kanonu literatury, ale i tego, że nie bawił się w konwenanse. - W Krakowie pod koniec lat 50., gdy był już uznanym pisarzem, bawił się ze swoim kolegami tak, że pisali sobie na karteczkach "co słychać" oraz "dziękuję, dobrze". Na bankietach, gdy byli włączani w rozmowy, pokazywali właśnie te karteczki. Mrożek ten zwyczaj tak pielęgnował, że spotykany na rynku krakowskim "rozmawiał" z innymi właśnie w ten sposób - mówi Miecznicka.
Przeczytaj też: Sławomir Mrożek: od "Szpilek" do Panteonu Narodowego
- Podczas urządzonych mu w Krakowie hucznych urodzin, jednym z gości była dziennikarka, która przyjechała specjalnie z Berlina. Na pytanie - "Panie Sławomirze, co Pan czuje rano siadając nad pustą kartką papieru?", on odparł "Niech mnie Pani w d... pocałuje" i wyprosił ją. Tak bardzo nie lubił głupich, banalnych pytań - dodaje na koniec anegdotę gość Czwórki.
(ac/kul)