Logo Polskiego Radia
Czwórka
Karina Duczyńska 17.05.2012

Beata Pawlikowska: Chiny porażają kolorami

Zanim wyjechała do Chin, nie wiedziała o tym kraju właściwie nic, co byłoby zgodne z prawdą. Okazało się, że ten piękny kraj rzuca na kolana m.in. kolorami. - Gdybym nie wiedziała, że tam panuje komunizm, w życiu bym się nie zorientowała! - opowiada Beata Pawlikowska w Czwórce.
Beata Pawlikowska i Justyna Dżbik w studiu CzwórkiBeata Pawlikowska i Justyna Dżbik w studiu Czwórkifot. Aurelia Chmiel

Beata Pawlikowska, pisarka, podróżniczka, autorka książki "Blondynka w Chinach", przyznaje, że wyobrażenie, jakie mamy o Chinach w Polsce, jest bardzo niejasne. - Mówi się, że to kraj komunistyczny, pozbawiony religii i swobód obywatelskich, gdzie ludzie są zmuszani do posiadania tylko jednego dziecka - opowiada gość Czwórki. - Na miejscu ciągle przecierałam oczy ze zdumienia, bo prawie wszystko, co się mówi i pisze o Chinach w Europie to nieprawda.

Czytaj także: Beata Pawlikowska: Polemizuję z Albertem Einsteinem

Tymczasem w tej książce pt. "Blondynka w Chinach" historii z "prawdziwego życia" Chin nie brak. Okazuje się, że Chiny to wcale nie jest smutny kraj z szarymi, biednymi, smutnymi ludźmi. – To kraj bardzo kolorowy – opowiada Pawlikowska. – Gdybym nie wiedziała, że panuje tam komunizm, w życiu bym się nie domyśliła. Pamiętam czasy komunizmu w Polsce, a w Chinach jest inaczej. Jest pełno reklam, na bazarach są fantastycznie kolorowe owoce, ludzie poza Pekinem noszą niezwykłe stroje regionalne.

Czytaj także: Z Blondynką na językach

Mimo, że Pawlikowska żadnego dyplomu związanego z fotografią nie ma, książka zawiera piękne zdjęcia jej autorstwa. – Wszystko co robię w życiu, robię dlatego, że mnie to pociągało, fascynowało i zaczynałam to robić 20, 25 lat temu – opowiada gość Czwórki. – wiec nie kończyłam kursów, tylko uczyłam się na własnych błędach.

Pawlikowska oprócz zdjęć, pokazała światu także swoje grafiki. Zresztą, jak sama przyznaje, rysować lubiła już w podstawówce i najczęściej na swoje prace poświęcała strony w zeszytach, co drażniło nauczycieli. – Ponieważ rysowałam wszędzie i przez cały czas, i do dzisiaj to robię, to w sposób zupełnie naturalny. Wychodzi na to, że są takie rzeczy, które najlepiej widać na rysunku, nie w opisie słownym, czy na fotografii – opowiada podróżniczka w Czwórce. – Rysunek bowiem czasem jest pewnym skrótem myślowym, parodią, czasem uwypukla pewne rzeczy. To, co mogłabym przedstawić w inny sposób, rysuję wiecznym piórem. Wtedy wiem, że to dokładnie to, co widziałam i chciałam przekazać.

Więcej o tym, dlaczego Beata Pawlikowska nie maluje obrazów, o braku czasu i mnóstwie planów, o chińskich ochraniaczach na nerki i biodra z koziej skóry, a także o tradycjach, o których Polacy nie mają pojęcia, dowiesz się, słuchając całej rozmowy z podróżniczką z audycji "Pod lupą", bądź oglądając ją po kliknięciu w plik filmowy.

(kd)