Bocheńska wyjaśnia, że reżyser opowiedział o ruchu bez zbędnych emocji. - Z tego filmu nie dowiedzie się: "jak to jest"; raczej "to poczujecie". On działa przede wszystkim na emocje - mówi gość Justyny Dżbik. - A opowiada o poczuciu wspólnoty i potrzebie zmiany.
Mira Bocheńska osobiście towarzyszyła Oburzonym w ich marszu - tak powstał film dokumentalny "Marsz Oburzonych". Fotografka do dziś stara się śledzić dalsze losy ruchu. - Marsz był jedną z form protestu, którą Hiszpanie obrali po stworzeniu namiotowych miasteczek i wielokrotnych manifestacjach. - opowiada. - Oburzeni przybyli z różnych miejsc do Madrytu, co trwało około miesiąca. Następnie ruszyli z Madrytu do Brukseli, co im zabrało kolejne dwa miesiące. w końcu ruszyli do Aten - dodaje.
- Oburzeni to osoby wykluczone z systemu, w którym żyjemy, a który nie sprzyja nam w żaden sposób. Jesteśmy "nielegalnymi" obywatelami naszego państwa - wyjaśnia Bocheńska. - W tym kotle są bezrobotni, nielegalni emigranci, studenci, ale też ci, którzy mają pracę, ale czują zagrożenie. Oburzenie dotyczy też naszych relacji, naszej alienacji w społeczeństwie.
Wkrótce będzie można zobaczyć także film Miry Bocheńskiej - posłuchaj audycji "Poranek OnLine" i dowiedz się więcej na ten temat.
(pj)