Jeśli chodzi o poczucie humoru i wyczucie ducha szlachetnej kabaretowej rozrywki Irena Kwiatkowska nie miała sobie równych. Zanim stała się pierwszoplanową gwiazdą Kabaretu Starszych Panów oraz "Dudka" skecze i piosenki pisał dla niej sam Konstanty Ildefons Gałczyński. Zresztą niemal do końca życia występowała w swojej koronnej roli Hermenegildy Kociubińskiej w spektaklu „Zielona gęś”.
Nie z kurtuazji na łamach "Rzeczpospolitej" Wojciech Młynarski nazwał Panią Irenę "mistrzynią poetyckiej groteski", a Andrzej Łapicki dodał: - [...] jej komizm nie był rodzajowy jak u większości aktorów, tylko dwuznaczny, absurdalny, surrealistyczny, podszyty ironią, co tworzyło czwarty wymiar kreowanych postaci.
My przypominamy popularną po dziś dzień piosenkę "Roztańczone nogi" z filmu "Halo, Szpicbródka". Pani Irena jako bufetowa Makowska dała popis frywolnego wdzięku:
Z kolei "Zosia i ułani" z repertuaru "Starszych Panów" to nie mniej erotyczne, ale i o wiele bardziej martyrologiczne (z przymrużeniem oka) oblicze Pani Ireny:
Brutalne oblicze amora demaskuje natomiast dowcipnie słynne "Tango kat":