Logo Polskiego Radia
Polskie Radio
migrator migrator 02.10.2007

Jak wykryć ptasią grypę w pół godziny?

Ptasia grypa nie grozi wielką epidemią wśród ludzi.

Temat ptasiej grypy od kilku lat powraca w nagłówkach gazet. Kiedy brakuje innych tematów wyciąga się na tapetę zdjęcia łapiących ptaki ludzi w białych kombinezonach, przywodzących na myśl astronautów i przypomina historie nieszczęśników, którzy mieli pecha zarazić się od ptaków grypą. Doniesieniom towarzyszą apokaliptyczne wizje zagłady ludzkości.

Po kilku latach od wykrycia pierwszych przypadków ptasiej grypy u ludzi wiadomo, że nie grozi nam pandemia, a panika (rozniecana i podsycana w dużej mierze przez producentów szczepionek) jest mocno na wyrost. Liczba ofiar ptasiej grypy to skromny ułamek liczby śmiertelnych ofiar zwykłej „ludzkiej” odmiany tej choroby. Warto mieć świadomość, że duża część jej (nie tak znowu licznych) ofiar to ludzie pracujący w urągającym wszelkim zasadom higieny warunkach na fermach drobiu oraz osoby o mocno osłabionym systemie immunologicznym. Oczywiście, sam fakt, że takie przypadki się zdarzają, jest niepokojący i nie wolno go bagatelizować, ale rozbudzanie niepotrzebnych emocji jest absolutnie nie na miejscu. Ptasia grypa nie grozi wielką epidemią wśród ludzi.

Nie da się ukryć jednak, że choroba ta zbiera ponuro żniwo w krajach Azji. Warunki panujące na gigantycznych fermach drobiu sprawiają, że potencjalna wirus jest w stanie rozprzestrzeniać się wśród ptaków w niesamowitym tempie. Co roku zabijane są i palone setki tysięcy ptaków podejrzanych o kontakt z materiałem zakaźnym z ferm, na których wykryto ogniska epidemii, co roku też na chorobę zapada kilkadziesiąt osób

Opracowanie wydajnej i szybkiej metody wykrywania wirusa w próbkach pobranych od ptaków pozwoli znacznie lepiej kontrolować rozprzestrzenianie się okrytego złą sławą szczepu H5N1 (sporadycznie atakującego także ludzi).

Taką metodę zaproponowali właśnie naukowcy z konsorcjum badawczego, w skład którego wchodzą Institute of Bioengineering and Nanotechnology (IBN), Institute of Molecular and Cell Biology (IMCB) oraz Genome Institute of Singapore (GIS). Wyniki ich badań pisane są w ostatnim numerze Nature Medicine.

Nowatorska metoda diagnostyki opiera się na mikrochipach – to, co niegdyś wymagało sporego nakładu czasu i specjalistycznego sprzętu teraz można wykonać w warunkach niemalże polowych. Wszystko odbywa się w mikroskali. Do wykonania oznaczeń potrzebna jest tylko kropla płynu fizjologicznego – reszta (czyli izolacja RNA stanowiącego materiał genetyczny wirusa, oczyszczanie go, zagęszczanie i oznaczanie) dzieje się już na samym mikrochipie. Metoda jest nie tylko 10-krotnie szybsza (czas od momentu pobrania próbki, do otrzymania ostatecznego wyniku to zaledwie 30 minut) ale, co zdecydowanie bardziej istotne, blisko 100-krotnie tańsza od tradycyjnie stosowanych technik laboratoryjnych. Co więcej, wszystko skazuje na to, że w przyszłości - metodę tę da się zaadaptować do wykrywania innych wirusów - SARS, HIV oraz żółtaczki typu B.

Jakub Urbański


Na podstawie: Nature Medicine oraz Science Daily.