Logo Polskiego Radia
Polskie Radio
migrator migrator 18.01.2010

Czy Phoenix się odezwie?

Urządzenie najprawdopodobniej zamarzło, ale NASA nie traci nadziei.

Trwa nasłuchiwanie Phoenixa, lądownika marsjańskiego. Podczas minionych kilkunastu miesięcy zimy, jaka panowała na Czerwonej Planecie, w eterze panowała cisza. Urządzenie najprawdopodobniej zamarzło, ale NASA nie traci nadziei.

Phoenix przerwał komunikację z Ziemią w listopadzie 2008 roku po pięciu miesiącach intensywnych i pionierskich badań. To właśnie Phoenix wykopał dla nas lód na powierzchni Marsa i dostarczył mnóstwa danych na temat naszego planetarnego sąsiada.

Bezcenne dane lądownika

Phoenix opuścił Ziemię 4 kwietnia 2007 roku, a 13 miesięcy póżniej, 25 maja 2008 roku, wylądował na Marsie. Odtąd nieprzerwanie grzebał w marsjańskiej glebie, podgrzewał ją, odparowywał jej składniki i analizował jej skład. Potwierdził na przykład obecność lodu tuż pod powierzchnią Czerwonej Planety. Aparaty Phoenixa zrobiły także ponad 25 tys. zdjęć powierzchni Marsa, wykonując zbliżenia na poziomie mikroskopu atomowego, który nigdy dotąd nie był używany poza Ziemią. – Nie tylko udało nam się bezpiecznie wylądować, ale i zrealizować 149 ze 152 zaplanowanych celów badawczych – chwalił się w listopadzie 2009 kontrolujący Projekt Phoenix Barry Goldstein z NASA Jet Propulsion Laboratory w Pasadenie.

Zamilknięcie lądownika zostało przewidziane przez specjalistów z NASA. Było spowodowane sezonowym, jesiennym zmniejszeniem się ilości światła słonecznego w miejscu, gdzie Phoenix się znajdował. Lądownik, działający na energię słoneczną, był zatem skazany na zimowy sen. Operatorzy urządzenia otrzymali ostatni sygnał z Marsa 2 listopada 2008. Niesprzyjająca była nie tylko ilość światła, ale i marsjańskie niebo, które zasnuł pył. Phoenix jednak i tak pracował dłużej niż zaplanowane pierwotnie trzy miesiące.

- Nie mamy zbyt dużej nadziei, że Phoenix przetrwał zimę – mówi Chad Edwards z Jet Propulsion Laboratory NASA. – Musimy jednak nasłuchiwać – dodaje. A nuż?

Czekając na „piip”

Plan polega na okrążaniu Czerwonej Planety przy pomocy orbitera Mars Odyssey i czekaniu na radosne „piip”. Jeżeli trzynożny, napędzany energią słoneczną robot „nie zadzwoni do domu”, NASA podejmie kolejną próbę za miesiąc, kiedy Słońce wzniesie się wyżej ponad marsjański horyzont.

Lądownik nie jest dostosowany do marsjańskiej zimy, która – choć trudno w to uwierzyć – jest surowsza od tej, która obecnie panuje na Ziemi. Temperatury na Czerwonej Planecie spadają średnio do -125 st. C, podczas gdy ziemski rekord to zaledwie -89 stopni (1983 rok, Antarktyda). Do tego pory roku na Marsie są dwa razy dłuższe niż na naszej planecie, co sprawia, że Phoenix naprawdę porządnie się wymroził. Być może, zanim coś nada i o ile coś nada, będzie musiał gruntownie wygrzać się w Słońcu.

– Jego przebudzenie jest bardzo mało prawdopodobne – przyznaje Ray Arvidson z Uniwersytetu Waszyngtońskiego, który współpracuje ze specjalistami z NASA. Wątpliwe jest, czy baterie Phoenixa zdołają zgromadzić odpowiednią ilość energii, aby lądownik powrócił do życia. Poza tym, nawet jeśli obudzi się jego centralny komputer, to nie mamy żadnej gwarancji, że marsjańskie mrozy nie zepsuły delikatnej aparatury badawczej. Tak czy siak, nadzieja zawsze umiera ostatnia.

Eugeniusz Wiśniewski

(na podst. NASA, PhysOrg i polskieradio.pl)