Logo Polskiego Radia
PAP
Katarzyna Karaś 18.06.2012

"To alarmujące": politycy próbują cenzurować Google'a

W drugiej połowie 2011 roku koncern informatyczny otrzymał od władz różnych krajów ponad tysiąć żądań usunięcia rozmaitych treści z rezultatów wyszukiwań oraz materiałów wideo z portalu YouTube.
Wyszukiwarka googleWyszukiwarka googlegoogle.com

Żądania odnosiły się do około 12 tysięcy pozycji - to 25 % więcej niż w poprzednim półroczu. Wiele dotyczyło wystąpień politycznych - wynika z Raportu Przejrzystości, publikowanego co 6 miesięcy (od 2010 roku) przez Google'a.
- To alarmujące. Zagrożona jest wolność słowa. Co istotne, niektóre z tych żądań nadeszły z krajów, których byśmy o to nie podejrzewali. Z zachodnich demokracji, których zwykle nie kojarzy się z cenzurą - powiedziała Dorothy Chou, pracująca w Google'u jako analityk.
Koncern zastosował się w podanym okresie do ok. 65 % nakazów sądowych i 47 % nieformalnych żądań usunięcia treści.
Nie radzą sobie z krytyką
W raporcie przyznano, że w pewnych krajach Google musi spełniać takie żądania władz, ponieważ "niektóre rodzaje wystąpień politycznych" są tam nielegalne. Np. w Niemczech usuwane są z YouTube'a nagrania z akcentami nazistowskimi. W Tajlandii niedopuszczalne są natomiast materiały obrażające monarchę.
Google ujawnił jednak także, że władze hiszpańskie zażądały usunięcia 270 linków do blogów i artykułów prasowych krytykujących osobistości publiczne, w tym burmistrzów i prokuratorów. Do tego żądania koncern się nie zastosował.
Raport informuje ponadto m.in. o żądaniu usunięcia wyników wyszukiwania, które nadeszło z Polski. Wystąpiła z nim Polska Agencja Rozwoju Przedsiębiorczości. Chodziło o "rezultat wyszukiwania, który krytykował tę agencję", a także kolejnych ośmiu wyników zawierających linki do owego krytycznego. "Nie spełniliśmy tego żądania" - napisano w raporcie.
Zobacz galerię: DZIEŃ NA ZDJĘCIACH>>>
PAP,kk