Logo Polskiego Radia
Polskie Radio
migrator migrator 31.10.2009

Gdy więcej znaczy lepiej

Kto naprawdę potrzebuje matryc o wielkości 60 megapikseli?

Branża fotografii cyfrowej jest dziś jedną z najbardziej dynamicznych na rynku zaawansowanych technologii. Producenci prześcigają się w konstruowaniu zaawansowanych modeli aparatów i akcesoriów. Wszyscy wiedzą również, że wybierając aparat możemy zdecydować się na kompakt lub lustrzankę małoobrazkową. W profesjonalnych zastosowaniach istnieje jednak jeszcze jeden wybór – cyfrowy system średnioformatowy.

Na targach Fotopolis EXPO mieliśmy okazję zapoznać się z propozycją duńskiej firmy PhaseOne skierowaną do zawodowców. Przedstawiono najnowszy system cyfrowej fotografii średnioformatowej – 60-megapikselową przystawkę cyfrową P65+, aparat 645DF i nowe obiektywy Schneider Kreuznach.

Najnowszy system jest wynikiem współpracy duńskiego producenta z japońską Mamiyą i niemieckim producentem optyki Schneider Kreuznach. Dotychczas firma znana była głównie z oprogramowania Capture One i cyfrowych „tylnych ścianek” własnej produkcji. Wzmacniając swoją pozycję na rynku profesjonalnej fotografii przejęła firmę Leaf, a w tym roku zakupiła większościowe udziały Mamiyi. Dziś jej głównym konkurentem pozostał sławny Hasselblad.

Cyfrowe tylne ścianki to zewnętrzne przystawki, które można zamontować do aparatów średnioformatowych zamiast tradycyjnych kaset z filmem. Ich sercem są matryce CCD rejestrujące obraz. Jak przystało na format, rozdzielczości matryc sięgają 20, 40 i 60 milionów pikseli. Rekordową jest przystawka P65+ wyposażona w matrycę w pełnym rozmiarze średnioformatowym 6 cm na 4,5 cm, mającą 60 megapikseli. Tak gigantyczny przetwornik generuje pliki, które zajmują 200 mb. Czy takie rozmiary są rzeczywiście potrzebne? W profesjonalnych zastosowaniach, przede wszystkim w fotografii studyjnej, często wykorzystuje się jedynie wykadrowane fragmenty obrazu. Wtedy nadmiar danych, z których możemy wybierać, rzeczywiście się przydaje.

Razem z cyfrową ścianką P65+ zaprezentowano najnowszy aparat 645DF. Firmowany będzie zarówno logiem PhaseOne, jak i Mamyia. Nowością w konstrukcji aparatu jest możliwość użycia dwóch typów migawek – szczelinowej w korpusie i centralnej w obiektywie. Zastosowanie dwóch migawek pozwoliło na uzyskanie zakresu czasów od 1/4000 sekundy do 1 godziny. Najkrótszy czas synchronizacji z błyskiem to 1/1600 sekundy. Producent chwali się zdecydowanie unowocześnionym systemem autofokusa i wydajniejszym mechanizmem zdjęć seryjnych. Rozwiązaniami, które po raz pierwszy pojawiają się w świecie średnioformatowym jest dodatkowy grip (z miejscem na dodatkowy akumulator, ma zwiększyć komfort pracy przy kadrowaniu pionowym) oraz definiowane tryby pracy (użytkownik może zapisać najczęściej używane paramatry aparatu jako osobne profile).

Tym, co może nieco ostudzić zapał zainteresowanych jest cena. Ustalono ją na niebotycznym poziomie 4290 euro (ok. 18 000 zł). Do tego trzeba doliczyć koszt obiektywu (minimum 1790 euro - ok. 7500 zł) i cyfrowej tylnej ścianki – model P65+ kosztuje 39990 dolarów, co daje średnio 115 tysięcy złotych. Zapewne na pocieszenie, producent podkreśla, że klienci Phase One będą mieli możliwość upgrade'u swoich dotychczasowych systemów Mamyia/Phase One - stare produkty będą wymieniane na najnowsze w ofercie firmy po doliczeniu różnicy cenowej.

Przemysław Goławski