Logo Polskiego Radia
PAP
Marta Kwasnicka 13.06.2011

Eksperci: nowoczesna Polska musi być w ESA

Dlaczego, mimo zdolnych studentów, polska gospodarka wciąż jest tak mało innowacyjna? Eksperci twierdzą, że kosmos to dla polityków test, czy myślą o Polsce jako o nowoczesnym państwie. Tymczasem w negocjacjach o przystąpienie do ESA wyprzedza nas Rumunia. Wystarczy zaś jedynie decyzja premiera.
Eksperci: nowoczesna Polska musi być w ESAFot. PAP/EPA/TOBIAS HASE

Sukces studentów z Politechniki Białostockiej, którzy z łazikiem marsjańskim MAGMA2 zajęli pierwsze miejsce w prestiżowych, międzynarodowych zawodach University Rover Challenge, to sygnał alarmowy. Mamy badaczy i konstruktorów, z których potencjały w ogóle nie korzystamy!
W swoich wypowiedziach dużo uwagi poświęcili tej kwestii sami triumfatorzy.
To ostatni moment, w którym Polska ma jeszcze szanse na dołączenie do grupy krajów, w których rozwój technologii kosmicznych napędza gospodarkę. - Chodzi o przystąpienie do Europejskiej Agencji Kosmicznej, do której Polska, choć jest członkiem Unii Europejskiej, nie należy" - mówi Jakub Ryzenko, ekspert z Centrum Badań Kosmicznych Polskiej Akademii Nauk (CBK PAN). - Sukces twórców łazika MAGMA2 to kolejny przykład na to, że nasz kraj ma w wielu obszarach potencjał, by stać się silnym członkiem Agencji. Byłaby to korzyść nie tylko dla nauki i gospodarki, ale także dla każdego z nas - dodaje Paweł Wojtkiewicz, ekspert z PIAP.
Podczas dyskusji poświęconych rozwojowi astronautyki i technologii kosmicznych w Polsce należy zachować zdrowy rozsądek. - Nikt nie powinien się spodziewać, że w naszym kraju w ciągu najbliższych lat zaczniemy budować rakiety, a nawet powołanie Polskiej Agencji Kosmicznej byłoby teraz przedwczesnym krokiem, choć docelowo taka instytucja z pewnością powinna powstać - mówi Mateusz Wolski z Przemysłowego Instytutu Automatyki i Pomiarów (PIAP), który koordynuje konsultacje społeczne programu rozwoju systemów satelitarnych i technologii kosmicznych w Polsce.
Polska w ESA? Czemu nie!
Polskie relacje z ESA są obecnie określone w ramach porozumienia PECS (ang. Programme for European Cooperating States), które zostało podpisane w 2007 roku i będzie obowiązywało do roku 2013. Jego celem jest między innymi przygotowanie naszego kraju do członkowstwa w Agencji, jednak zakończenie tej procedury sukcesem wymaga podjęcia decyzji o rozpoczęciu negocjacji już dziś.
Taki krok miałby według specjalistów głębokie uzasadnienie ekonomiczne. Polska wpłacając składkę do budżetu Unii Europejskiej i tak finansuje europejski program kosmiczny. Po przeliczeniu to zaangażowanie można ocenić na 20 milionów euro rocznie, co oznacza, że jest to kwota wielokrotnie wyższa od kosztów jakie budżet państwa ponosi w związku z PECS. - Problemem jest jednak to, że pieniądze te właściwie nie wracają do Polski, a mogłoby tak być, gdyby Polska była członkiem ESA - mówi Ryzenko.
Obok pieniędzy z Unii Europejskiej, po akcesji do Agencji polskie firmy, instytuty naukowe i placówki badawczo-rozwojowe mogłyby liczyć na co najmniej 80 proc. ze składki członkowskiej, którą Polska płaciłaby do budżetu ESA. - To nie nasze przypuszczenia, a twarde zasady, które dotyczą wszystkich państw członkowskich. A co najważniejsze, każde euro zainwestowane w ten sposób przez budżet państwa może w ciągu kolejnych lat przynieść 4,6 euro zysku - wyjaśnia Ryzenko, posługując się danymi z badań przeprowadzonych przez Norwegów, którzy od kilkudziesięciu lat są członkami ESA.
Wyprzedziła nas Rumunia
W negocjacjach z Europejską Agencją Kosmiczną Polskę wyprzedziły już Czechy (które już są członkiem ESA) i Rumunia (w której w styczniu bieżącego roku odbyła się konwencja Agencji, podczas której zostały podpisane umowy o członkostwie i obecnie czekają one już tylko na ratyfikację). - W obu przypadkach chodziło o czysty rachunek ekonomiczny: decyzję o pełnym udziale w europejskich programach kosmicznych można porównać do wskoczenia do pociągu do innowacyjności - mówi ekspert CBK PAN.
Wystarczy decyzja premiera
W Polsce decyzję o rozpoczęciu negocjacji z ESA może podjąć prezes Rady Ministrów po konsultacjach z ministrami, przede wszystkim gospodarki, nauki i spraw zagranicznych. Pozytywne opinie wszystkich z nich są już na biurku premiera. - Poparcie dla wstąpienia do ESA wyraziło jednak znacznie więcej urzędników administracji rządowej, a także przedstawiciele wszystkich partii politycznych zasiadających w parlamencie, co nie powinno dziwić, jeśli weźmie się pod uwagę jak w wielu obszarach życia są wykorzystywane technologie kosmiczne i systemy satelitarne - podkreśla Ryzenko.
Technologie kosmiczne są dziś wszędzie: GPS, telewizja satelitarna czy bankomaty, z których korzystamy na co dzień. Mateusz Wolski: - Znacznie rzadziej pamiętamy, że to że możemy się dzisiaj poddać badaniu EKG, czy to jak dzisiaj wyglądają samochody i samoloty również zawdzięczamy programom kosmicznym.
Teraz czas na ministra finansów. Musi dostrzec, ajkie szanse niesie dla naszej gospodarki członkostwo w ESA. Mateusz Wolski: - Byłoby wspaniale, gdyby sukces studentów z Politechniki Białostockiej okazał się impulsem do rozpoczęcia negocjacji z Agencją.
My też z całego serca na to liczymy!

Sukces studentów z Politechniki Białostockiej, którzy z łazikiem marsjańskim MAGMA2 zajęli pierwsze miejsce w prestiżowych, międzynarodowych zawodach University Rover Challenge, to sygnał alarmowy. Mamy badaczy i konstruktorów, z których potencjały w ogóle nie korzystamy! W swoich wypowiedziach dużo uwagi poświęcili tej kwestii sami triumfatorzy.

To ostatni moment, w którym Polska ma jeszcze szanse na dołączenie do grupy krajów, w których rozwój technologii kosmicznych napędza gospodarkę.

- Chodzi o przystąpienie do Europejskiej Agencji Kosmicznej, do której Polska, choć jest członkiem Unii Europejskiej, nie należy - mówi Jakub Ryzenko, ekspert z Centrum Badań Kosmicznych Polskiej Akademii Nauk (CBK PAN). - Sukces twórców łazika MAGMA2 to kolejny przykład na to, że nasz kraj ma w wielu obszarach potencjał, by stać się silnym członkiem Agencji. Byłaby to korzyść nie tylko dla nauki i gospodarki, ale także dla każdego z nas - dodaje Paweł Wojtkiewicz, ekspert z PIAP.

- Nikt nie powinien się spodziewać, że w naszym kraju w ciągu najbliższych lat zaczniemy budować rakiety, a nawet powołanie Polskiej Agencji Kosmicznej byłoby teraz przedwczesnym krokiem, choć docelowo taka instytucja z pewnością powinna powstać - mówi Mateusz Wolski z Przemysłowego Instytutu Automatyki i Pomiarów (PIAP), który koordynuje konsultacje społeczne programu rozwoju systemów satelitarnych i technologii kosmicznych w Polsce. Jednak członkostwo w ESA jest w zasięgu ręki.

Polska w ESA? Czemu nie!

Polskie relacje z ESA są obecnie określone w ramach porozumienia PECS (ang. Programme for European Cooperating States), które zostało podpisane w 2007 roku i będzie obowiązywało do roku 2013. Jego celem jest między innymi przygotowanie naszego kraju do członkowstwa w Agencji, jednak zakończenie tej procedury sukcesem wymaga podjęcia decyzji o rozpoczęciu negocjacji już dziś.


Taki krok miałby według specjalistów głębokie uzasadnienie ekonomiczne. Polska wpłacając składkę do budżetu Unii Europejskiej i tak finansuje europejski program kosmiczny. Po przeliczeniu to zaangażowanie można ocenić na 20 milionów euro rocznie, co oznacza, że jest to kwota wielokrotnie wyższa od kosztów jakie budżet państwa ponosi w związku z PECS. - Problemem jest jednak to, że pieniądze te właściwie nie wracają do Polski, a mogłoby tak być, gdyby Polska była członkiem ESA - mówi Ryzenko.

Obok pieniędzy z Unii Europejskiej, po akcesji do Agencji polskie firmy, instytuty naukowe i placówki badawczo-rozwojowe mogłyby liczyć na co najmniej 80 proc. ze składki członkowskiej, którą Polska płaciłaby do budżetu ESA. - To nie nasze przypuszczenia, a twarde zasady, które dotyczą wszystkich państw członkowskich. A co najważniejsze, każde euro zainwestowane w ten sposób przez budżet państwa może w ciągu kolejnych lat przynieść 4,6 euro zysku - wyjaśnia Ryzenko, posługując się danymi z badań przeprowadzonych przez Norwegów, którzy od kilkudziesięciu lat są członkami ESA.


Wyprzedziła nas Rumunia


W negocjacjach z Europejską Agencją Kosmiczną Polskę wyprzedziły już Czechy (które już są członkiem ESA) i Rumunia (w której w styczniu bieżącego roku odbyła się konwencja Agencji, podczas której zostały podpisane umowy o członkostwie i obecnie czekają one już tylko na ratyfikację). - W obu przypadkach chodziło o czysty rachunek ekonomiczny: decyzję o pełnym udziale w europejskich programach kosmicznych można porównać do wskoczenia do pociągu do innowacyjności - mówi ekspert CBK PAN.


Wystarczy decyzja premiera


W Polsce decyzję o rozpoczęciu negocjacji z ESA może podjąć prezes Rady Ministrów po konsultacjach z ministrami, przede wszystkim gospodarki, nauki i spraw zagranicznych. Pozytywne opinie wszystkich z nich są już na biurku premiera. - Poparcie dla wstąpienia do ESA wyraziło jednak znacznie więcej urzędników administracji rządowej, a także przedstawiciele wszystkich partii politycznych zasiadających w parlamencie, co nie powinno dziwić, jeśli weźmie się pod uwagę jak w wielu obszarach życia są wykorzystywane technologie kosmiczne i systemy satelitarne - podkreśla Ryzenko.


Technologie kosmiczne są dziś wszędzie: GPS, telewizja satelitarna czy bankomaty, z których korzystamy na co dzień. Mateusz Wolski: - Znacznie rzadziej pamiętamy, że to że możemy się dzisiaj poddać badaniu EKG, czy to jak dzisiaj wyglądają samochody i samoloty również zawdzięczamy programom kosmicznym.


Teraz czas na ministra finansów. Musi dostrzec, jakie szanse niesie dla naszej gospodarki członkostwo w ESA. Mateusz Wolski: - Byłoby wspaniale, gdyby sukces studentów z Politechniki Białostockiej okazał się impulsem do rozpoczęcia negocjacji z Agencją.


My też z całego serca na to liczymy!

(ew/pap)