Logo Polskiego Radia
Polskie Radio
Jarosław Krawędkowski 02.03.2014

Oscary 2014: jak zarabia się na filmach w Polsce i na świecie

Polski film musi być tani, dobry artystycznie i dobrze wypromowany. Wtedy da się na nim zarobić. I polska kinematografia zaczyna spełniać te kryteria - mówi portalowi gospodarka.polskieradio.pl dyrektor Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej Agnieszka Odorowicz.
Oscary 2014Oscary 2014PAP/EPA/JOHN G. MABANGLO
Galeria Posłuchaj
  • Agnieszka Odorowicz, Dyrektor Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej.
Czytaj także

Polska kinematografia zdecydowanie różni się od tej, z którą mieliśmy do czynienie jeszcze kilka lat temu. Przede wszystkim produkuje się nie tylko więcej filmów ale są one zdecydowanie lepsze. Polacy chętniej chodzą do kin i to właśnie na polskie produkcje - mówi szefowa PISF.

Jak jednak podkreśla, patrząc jednak na kino światowe wciąż widać ogromną przepaść. Daleko nam jest i oczywiście będzie do kina amerykańskiego, indyjskiego czy nawet nigeryjskiego, gdzie produkuje się dziesiątki a nawet setki filmów rocznie.

Nie oznacza to wcale, że brak nam talentów, po prostu mamy o wiele mniej pieniędzy. Ale jak mówi portalowi Agnieszka Odorowicz, jest dziś pod tym względem lepiej niż dotychczas.

 

Skąd na świecie biorą się finanse na masową produkcję filmów

- Biorąc pod uwagę Hollywood, czy Bollywood a nawet kino nigeryjskie trzeba zrozumieć, że pod względem finansowania są to trzy różne przypadki w sensie organizacji struktury całego filmowego przemysłu – wyjasnia Agnieszka Odorowicz.

-  Jeśli mówimy Hollywood to wiemy, o co chodzi. Hollywood produkuje filmy na rynki globalne. W przypadku rynku indyjskiego czy nigeryjskiego produkuje się filmy raczej o charakterze lokalnym na potrzeby rosnącej w siłę telewizji. W krajach tych jest kilkanaście kanałów nadających filmy. Choć trzeba powiedzieć, że w Indiach rośnie na potęgę też przemysł kinowy – mówi dyrektor PISF Agnieszka Odorowicz.

Kino indyjskie - jak mówi Agnieszka Odorowicz - finansowane jest w dużej części z różnego rodzaju subwencji i ulg podatkowych. W przypadku USA dochodzi do tego swoista konkurencja pomiędzy poszczególnymi stanami, które starają się przyciągnąć jak największą liczbę produkcji.

Hollywood jest wspierany przez państwo

- Dla wszystkich liberalnie myślących osób powiem jedno. Stany Zjednoczone to nie jest czysto komercyjny rynkowy przemysł filmowy. To jest przemysł wspierany przez państwo i stany – mówi Odorowicz.

Oczywiście - dodaje Agnieszka Odorowicz – w dużej mierze filmy w USA produkuje się ze środków prywatnych.

- Funkcjonuje tam pewien model dystrybucyjny. Tak samo ważny jak sam film, ważna jest jego promocja i to promocja o charakterze globalnym. Co widać wyraźnie w Polsce gdzie promocja filmu amerykańskiego przebiją każdą naszą polską czy nawet europejską premierę.  Żaden europejski producent nie może sobie pozwolić na produkcję filmu za 300 milionów dolarów. To jest możliwe tylko Stanach Zjednoczonych, które liczą na ściągnięcie zysków globalnie – tłumaczy Odorowicz.

Polskie filmy mają małe budżety

W Polsce zdaniem Agnieszki Odorowicz, nastawieni jesteśmy na kino raczej o charakterze artystycznym. Produkcje są skromniejsze i tak naprawdę najważniejsze jest przesłanie filmu i jego treść a nie cała filmowa otoczka.

- Nie są w polskich filmach ważne te wszystkie efekty specjalne, które windują budżet każdej produkcji, dlatego w Polsce porównując ze skalą światową mamy do czynienia z budżetami małymi. Wahają się one w przedziale od miliona do półtora miliona Euro. W porównaniu nawet z filmami angielskimi czy niemieckimi są to filmy niskobudżetowe – mówi dyrektor PISF.

Finanse polskich filmów to PPP czyli Partnerstwo Publiczno-Prywatne

Środki finansowe na polska produkcję filmową pochodzą głównie od firm prywatnych i publicznych.

- Na budżet polskiej kinematografii składają się telewizje również te kablowe, platformy cyfrowe i dystrybutorzy kina. Odprowadzają oni rodzaj parapodatku od swojej działalności po to żeby w przyszłości ta treść, która zostanie wytworzona w postaci filmu napędzała także ich biznesy – wyjaśnia Agnieszka Odorowicz.

Polak zaczął chodzić na polskie filmy

Zdaniem szefowej PISM od dwóch lat pieniędzy w polskim biznesie filmowym jest mniej więcej tyle samo. Widać jednak wyraźnie, że rynek rośnie.

- To widać wyraźnie po box offisie. Przypomnę, że w 2005 roku na polskie filmy bilety kupiło tylko 700 tysięcy widzów. W zeszłym roku sprzedano ponad 7 milionów. To jest dziesięciokrotny wzrost frekwencji na polskich filmach. Początek tego roku to też ewidentne zwycięstwo polskich filmów – cieszy się Agnieszka Odorowicz.

Kto zarabia na polskim filmie

Okazuje się, że na polskim filmie też można zarobić. Jeśli nawet nie uda się zarobić producentowi to i tak skorzystają na takiej produkcji firmy działające w otoczeniu tego biznesu.

- Z każdego naszego biletu kinowego najpierw odprowadzany jest VAT, czyli już zarabia Państwo. Potem kina odprowadzają 1,5% do Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej. 50% a nawet czasami więcej pieniędzy ze sprzedaży biletów zostaje w biznesie kinowym. Drugie 50% należy do dystrybutora, który w pierwszej kolejności oddaje sobie środki, które wydał na promocję i reklamę filmu. Czyli mówimy o pieniądzach, które popłynęły między innymi do mediów. Jak coś zostaje to dystrybutor pobiera sobie prowizję i oddaje zysk producentowi – wyjaśnia dyrektor PISM.

To, ile można zarobić na polskim filmie zależy o wielu czynników. Po pierwsze od samych widzów. Im więcej tym lepiej. Dużo zależy też o cyklu „życia” danego filmu.

- Zasada jest taka, że im film jest bardziej wartościowy kulturowo, im bardziej wchodzi w kanon kultury, tym dłużej „żyje”. Dłużej go po prostu oglądamy. Recepta jest, więc prosta: na polskim filmie zarobimy, jeśli będzie wartościowy kulturowo, niezbyt drogi w produkcji i dobrze wypromowany – mówi Agnieszka Odorowicz.

Arkadiusz Ekiert