Zatajenie prawdziwej sumy, jaką barceloński klub zapłacił za Brazylijczyka, przyczyniło się do dymisji dotychczasowego prezesa, Sandro Rosella.
Pierwsza konferencja nowego prezesa Barcy trwała ponad dwie godziny i niemal w całości była poświęcona kulisom przejścia Neymara z Santosu do Barcelony. Z dokumentów, jakie klub udostępnił dziennikarzom wynika, że transfer kosztował tyle, ile od początku utrzymywano - ponad 57 mln euro. Jednak do tej sumy trzeba doliczyć pieniądze przekazane ojcu piłkarza, m.in. za szukanie reklamodawców Barcy w Brazylii, za szukanie nowych talentów czy za reprezentowanie piłkarza. Podliczając wszystkie te kwoty okazuje się, że przejście Brazylijczyka kosztowało Barcelonę ponad 86 mln euro.
- W żadnym momencie nie kłamaliśmy. Jedynie utrzymaliśmy w tajemnicy umowy, które nie dotyczyły bezpośrednio transferu - wyjaśniał Bartolomeu.
Nowy prezes zapowiedział, że wbrew pogłoskom nie zamierza zwołać wcześniejszych wyborów i będzie kierował Barcą do 2016 roku. Ma też przywrócić dobre stosunki klubu z Johanem Cruyffem. Zanim Bartolomeu spotkał się z dziennikarzami, odbył ponad godzinną rozmowę z trenerem, Gerardem Martino, a potem z piłkarzami.
Spekulacje "El Mundo"
W poniedziałek kataloński dziennik "El Mundo" napisał, że przejście Neymara z Santos FC do FC Barcelony zostało sfinalizowane na ostateczną kwotę 95 mln euro, a nie jak podano oficjalnie za 57,1 mln euro. Według gazety, różnicę mistrz Hiszpanii miał przekazać rodzinie piłkarza jako gwarancję za transfer.
W styczniu hiszpańskie ministerstwo spraw publicznych wykazało realizację przelewu opiewającego na 40 mln euro z rachunku FC Barcelony na konto należącej do ojca Neymara spółki N&N.
Już pod koniec ub.r. media sugerowały, że FC Barcelona mogła zapłacić za Neymara o 38 mln euro więcej niż zadeklarowała. Wskazywano, że prezes klubu mógł przywłaszczyć sobie część wartości kontraktu.
mr, IAR, PAP