Logo Polskiego Radia
polskieradio.pl
Paweł Słójkowski 15.05.2014

Liga Europy: klątwa Guttmanna wciąż wisi nad Benficą. To już 52 lata...

Benfica przegrała po rzutach karnych z Sevillą w finale Ligi Europy. Ponad pół wieku temu węgierski szkoleniowiec portugalskiego klubu powiedział, że bez niego ten zespół nie odniesie sukcesu w Europie.
Kibice Benfiki nie ukrywali łez po przegranym meczu z SevilląKibice Benfiki nie ukrywali łez po przegranym meczu z SevilląPAP/EPA/MÁRIO CRUZ
Galeria Posłuchaj
  • O pechu Benfiki i klątwie sprzed ponad pół wieku - w pomeczowym komentarzu Adriany Bąkowskiej, korespondentki PR w Lizbonie (IAR)
Czytaj także

Benfica była w tym spotkaniu drużyną lepszą, jednak do sięgnięcia po puchar zabrakło jej szczęścia przy kilku świetnych sytuacjach.

Guttmann znów zakpił z Benfiki

Klątwa Guttmanna trwała w najlepsze, a gracze Benfiki nie byli w stanie jej przełamać. Na stadionie w Turynie wielu kibiców z Lizbony podejrzewało już, jak zakończy się ten finał. W tym przekonaniu utwierdził ich Nicolas Pareja.

Tak relacjonowaliśmy mecz Benfica - Sevilla w finale Ligi Europy>>>

Piłkarz Sevilli wybił piłkę z linii bramkowej, kiedy wydawało się, że piłka musi wpaść do siatki. Później groźne strzały desperacko blokowali obrońcy hiszpańskiego klubu. Także dogrywka nie przyniosła rozstrzygnięcia. Do konkursu rzutów karnych gracze Benfiki podchodzili jak na ścięcie. W bramce Sevilli świetnie spisywał się Beto, który obronił dwa rzuty karne.

Dla portugalskiego zespołu to ósma przegrana z rzędu w finale pucharowych rozgrywek. Ostatni raz udało im się wygrać decydujący mecz w 1962 roku. Wielu kibiców mistrza Portugalii przyznaje, że wszystkiemu winna jest właśnie klątwa Guttmanna.

Po zeszłorocznej porażce z Chelsea w finale Ligi Europy (Benfica straciła bramkę w doliczonym czasie gry) bramkarz Artur Moraes powiedział:

- Nie potrafię tego wytłumaczyć. Bo niby jak? Na to nie ma logicznego wytłumaczenia. To nie pierwszy raz kiedy przegrywamy tak ważne spotkanie w ostatnich minutach. Brakuje nam szczęścia.

Jaka jest historia tego fatum?

Kim był autor klątwy?

Sięga ona właśnie lat sześćdziesiątych, kiedy trenerem zespołu był Bela Guttmann, Węgier żydowskiego pochodzenia - szkoleniowiec i były piłkarz, który podczas swojej kariery zaliczył kilka ciekawych epizodów, m.in. grę w Stanach Zjednoczonych i reprezentacji Węgier w latach dwudziestych.

Zakończył swoją piłkarską karierę właśnie w USA. Przez pewien czas miał prowadzić w Nowym Jorku tajny bar (trwała wtedy prohibicja), jednak w trakcie Wielkiego Kryzysu w 1929 roku stracił niemal wszystkie oszczędności i zdecydował się na powrót do Europy.

Przed wybuchem II Wojny Światowej pracował jako trener w Austrii i Holandii. Do Benfiki trafił w 1959 roku, tuż po tym, jak prowadził drużynę jednego z jej największych rywali - FC Porto. Wcześniej prowadził też AC Milan, jednak nie dogadywał się z właścicielami klubu, co spowodowało jego zwolnienie.

Archiwalna
Archiwalna fotografia Beli Guttmanna

W Lizbonie Guttmann dokonał prawdziwej rewolucji w składzie, odprawiając kilkunastu zawodników i zastępując ich młodzieżą. Sprowadził także do klubu słynnego Eusebio. Z jego transferem także wiąże się niesamowita historia - Guttmann spotkał w salonie fryzjerskim trenera Sao Paulo, którego był trenerem w latach 1957-58. Brazylijski zespół był akurat na tournee w Portugalii.

Podczas rozmowy szkoleniowiec opowiadał Buttmannowi o cudownym zawodniku, którego widział w Mozambiku. Węgier był pod takim wrażeniem, że nie zastanawiał się długo i na dniach sprowadził do klubu niesamowicie utalentowanego 19-latka, który okazał się jednym z najlepszych piłkarzy w historii piłki nożnej.

Pod jego wodzą Benfica wygrywała dwa razy z rzędu tytuł mistrza Portugalii i dwa razy sięgnęła po Puchar Europy. Pokonała w finale najpierw FC Barcelonę, później Real Madryt.

Eusebio modlił się o zakończenie fatum
W 1962 Guttmann musiał opuścić klub. Po zdobyciu drugiego trofeum z rzędu spotkał się z zarządem Bonfiki i zażądał podwyżki, jednak włodarze zarzucili mu chciwość i ostatecznie Guttmann zdecydował się odejść z Lizbony.

- Beze mnie Benfica nie zdobędzie już Pucharu Europy - powiedział zdenerwowany Guttmann opuszczając klub.

Początkowo nikt nie przejmował się jego słowami. Jednak po latach, po kolejnych przegranych finałach, kibice Benfiki przypomnieli sobie o słowach Węgra. Po środowym meczu z Sevillą temat znów odżył.

Choć przez dziesiątki lat zmieniały się nazwy, charakter i forma rozgrywek piłkarskich rozgrywek pucharowych w Europie, fatum wciąż jest żywe. 1963, 1965, 1968, 1983, 1988, 1990 i 2013 - w tych latach zespół grał w finałach Pucharu UEFA, Pucharu Zdobywców Pucharów, Ligi Mistrzów i Ligi Europy. Nie wygrał ani razu.

Kolejne porażki zespołu skłoniły nawet wielkiego Eusebio, żeby udał się na grób Beli Guttmanna i modlił się o to, by fatum zostało przerwane. Nie udało się.

Wersji tego, co dokładnie padło z ust szkoleniowca, jest kilka. Jedna z nich zakłada, że klątwa ma trwać przez 100 lat.

Jeśli to prawda, kibicom Benfiki zostało jeszcze 48 lat bez europejskiego trofeum... Pomnik Guttmanna  do dziś stoi przy stadionie Benfiki, trzymając w rękach dwa Puchary Europy. Nie zanosi się na to, żeby jakikolwiek trener prędko zbliżył się do osiągnięć Węgra.

Źródło:Foto Olimpik/X-news

Paweł Słójkowski, polskieradio.pl, dailymail.co.uk, heavy.com