Logo Polskiego Radia
PAP
migrator migrator 29.05.2010

Niepotrzebna utarczka słowna twierdzi Robert Radwański (Posłuchaj)

Robert Radwański przyznał, że błędem były słowne utarczki z córką Agnieszką podczas jej meczu w drugiej rundzie turnieju na kortach im. Rolanda Garrosa w Paryżu (z pulą nagród 16,807 mln euro).

"Nie dajmy się zwariować. Może rzeczywiście czasem nie wytrzymuję na meczach, ale na pewno obie strony są tu winne. Owszem, trener powinien zachować kamienną twarz, jednak u nas jest to o tyle trudne, że czasem zwycięża moja ojcowska natura" - powiedział Radwański.

"Patrzmy też jednak kompleksowo. To nie był przypadek, bo teraz Szwedowa jest już w 1/8 finału, a Klejbanową pokonała 6:0 w trzecim secie i być może będzie tu w ćwierćfinale. Oczywiście żal jest duży, wystarczy spojrzeć w drabinkę, to było dobre losowanie, a nie zostało wykorzystane" - dodał.

Jego córka, rozstawiona z numerem ósmym, przegrała w czwartek 5:7, 3:6 z Jarosławą Szwedową, zajmującą 36. miejsce w rankingu WTA Tour. Tenisistka z Kazachstanu wygrała w trzeciej rundzie 6:2, 3:6, 6:0 z Rosjanką Alisą Klejbanową (nr 28.) i w 1/8 finału trafiła na Australijkę Jarmilę Groth.

"Wiadomo, że jak my się pokłócimy na korcie, to od razu wszyscy o tym piszą i trąbi o tym telewizja. Tak przecież też było kiedyś, gdy Isia i Ula przegrały razem debla w US Open. Ale przecież nie jesteśmy Pinokiami z drewna i nie potrafimy być aktorami, żeby odgrywać role przed mediami. W emocjach pewne rzeczy się u nas od razu załatwia i tyle. Dlatego krytyków, szczególnie rozpisujących się w internecie, prosiłbym, żeby zajęli się wychowaniem swoich dzieci" - powiedział Radwański.

"Oczywiście wizerunek jest ważny i musimy się liczyć, że takie sprawy nie umkną uwadze obserwatorów. Była w tym moja wina, bo gdybym nie zareagował tak podczas meczu, to nie byłoby całego zamieszania. Z drugiej strony to są rzeczy, które trener musi zrobić, żeby obudzić zawodniczkę, gdy jej się gra nie układa. Taka rola, choć czasem się uderzy w złe tony. Chciałem trochę podnieść poziom jej adrenaliny, gdy patrzyła na buty, ale nie wyszło" - dodał.

Radwańska przegrywając cztery pierwsze gemy w drugim secie ze Szwedową swoją złość wyładowywała głośno wypowiadanymi uwagami. Gdy ojciec zaczął wyliczać jej liczbę źle zagranych dropszotów, potem dla odmiany zepsutych returnów, odpowiedziała: "Zamknij się. Idź stąd i zostaw swoją matematykę w domu". Przy kolejnych jego kąśliwych uwagach odpowiedziała: "Jeszcze liczysz?!" i dalej padły już niezbyt dyplomatyczne słowa nakłaniające go do opuszczenia trybun.

"Może to trochę młodzieńczy bunt. Agnieszka ma już 21 lat i zdarza się, że coraz częściej chodzi na kolacje bez tatusia. Jednak to nie znaczy, że trzeba zmienić coś w teamie. Znamy środowisko i na palcach jednej ręki możemy wyliczyć osoby, które mogłyby mnie zastąpić. Jednak są zajęte i raczej nie pomogą. Zresztą radykalne kroki mogłyby się zakończyć tak, jak u Vaidisovej, Hantuchovej czy Krajicek" - powiedział Radwański.

"W meczu ze Szwedową był deszcz, miękki kort, ciężkie piłki, a Agnieszka najlepiej gra z kontry, korzystając z siły przeciwniczki. Tutaj sama musiała uderzać mocno i nie szło jej kompletnie, więc się złościła. W ostatnich tygodniach pojawiła się też u niej presja i ma trochę słabszy okres, ale nie jest to lot koszący w dół. Zobaczmy dla porównania co się dzieje z Safiną, Ivanovic czy Kuzniecową i wieloma innymi"
- dodał.

"Na pewno nie zwalnia się trenera, który utrzymuje zawodniczkę w "10" rankingu przez trzy lata. Ten, kto by się na to zdecydował, byłby idiotą. Robi się to, gdy np. jest się numerem jeden i spada na 70. pozycję albo poza pierwszą setkę. Zdarza się, że coś nie wychodzi tak, jakby się chciało, ale u Agnieszki widać w sumie constans w wynikach. Ostatnie cztery starty miała nieco słabsze, ale przed nią jeszcze połowa sezonu i trawa, która jest jej koronną nawierzchnią" - zauważył.

Radwańska jest obecnie ósma w rankingu WTA Tour, ale mimo wczesnego odpadnięcia z Roland Garros, może za tydzień awansować o jedną lub nawet dwie lokaty.

"W tym turnieju faworytki padają jak muchy, więc trudno wskazać kto może go wygrać. Może Henin, Stosur albo Wozniacki? Nie wiem. W naszym interesie jest, żeby w finale były siostry Williams, bo wtedy nikt z tyłu nie nabiłby punktów. Safina czy Kuzniecowa lecą bardzo w dół i właściwie przy dobrym układzie Agnieszka po Paryżu może nawet awansować. Jesteśmy silni słabością innych, tak można to podsumować" - powiedział Radwański.



dp