Logo Polskiego Radia
PAP
migrator migrator 04.02.2010

15 tysięcy złotych za wycieczkę na igrzyska

Niewielu polskich kibiców może sobie pozwolić na wyjazd na igrzyska olimpijskie w Vancouver. Ofert w biurach podróży jest niewiele, a tygodniowy pobyt wraz z przelotem to koszt około 15 tysięcy złotych.
15 tysięcy złotych za wycieczkę na igrzyska (fot. VANOC/COVAN)

"Możemy zorganizować taki wyjazd, ale robimy to tylko na konkretne zamówienie. Przeprowadziliśmy badania i okazało się, że praktycznie nie ma zainteresowania" - powiedziała PAP Lidia Czurlok z biura podróży Sindbad.

Jej zdaniem, główny powód to wysokie koszty. "To bardzo kosztowny wyjazd. Nie chodzi tylko o bilet lotniczy, ale sam pobyt na miejscu. Kanada nie należy do tanich krajów, a na czas igrzysk ceny jeszcze dodatkowo wzrosły. Za bilety na zawody też trzeba sporo zapłacić" - dodała.

Na tygodniowy wyjazd trzeba przeznaczyć przynajmniej 15 tysięcy złotych. W cenie znalazłby się przelot, zakwaterowanie w dwuosobowym pokoju o standardzie trzech gwiazdek, śniadania, transfery na i z lotniska oraz między Vancouver a Whistler, ubezpieczenie i bilety wstępu na trzy dyscypliny - kwalifikacje i konkurs finałowy skoków narciarskich na normalnej skoczni z Adamem Małyszem, sprint na 10 km w biathlonie z Tomaszem Sikorą oraz bieg na 10 km Justyny Kowalczyk.

Gdyby ktoś chciał się pokusić o udział w ceremonii otwarcia, za bilet musiałby zapłacić 3700 zł.

Jest także możliwość zarezerwowania willi 40 km od Whistler, czyli kurortu, w którym rozegrane zostaną konkurencje na świeżym powietrzu. To ciekawe rozwiązanie pod warunkiem, że wybiera się do Kanady większa grupa kibiców. Najtańsze budynki, mogące pomieścić około dziesięciu osób, kosztują 32 000 euro na dwa tygodnie. Należy jednak wówczas zadbać samemu o wyżywienie oraz transport.

Bilety lotnicze do Vancouver wahają się w granicach 3500 - 8000 złotych. Bezpośrednich lotów nie ma. Do wyboru są przesiadki w Londynie, Frankfurcie nad Menem, Amsterdamie, Toronto, Calgary czy Edmonton.

Mimo wszystko polscy sportowcy liczą na to, że w Kanadzie nie zabraknie biało-czerwonych flag.

"Jestem przekonany o tym, że pod skocznią zbierze się spora grupa fanów. Niekoniecznie z Polski. Raczej stawiam na Polonusów. Przecież nawet ze Stanów Zjednoczonych nie jest daleko. Pamiętam, że w Salt Lake City mogłem liczyć na ich wsparcie i bardzo mi pomogli" - powiedział Adam Małysz.

Również Tomasz Sikora chciałby, by na trasach biathlonu było biało-czerwono. "To zawsze mobilizuje i dodaje skrzydeł. Znam już polskich kibiców i wiem, że potrafią pomóc w kryzysowych momentach" - ocenił.

dp