Logo Polskiego Radia
polskieradio.pl
Aneta Hołówek 27.03.2018

Kto bogatemu zabroni? Czyli Mount Everest "na wypasie", czy All Inclusive

Rozpoczęła się wiosna i do bazy pod Everestem, jak co roku przybędą kolejni chętni, którzy marzą o zdobyciu najwyższego szczytu Ziemi. Na niektórych wspinaczy w "Base Campie" pod "dachem świata" będą czekały luksusy: ogrzewane, dwupokojowe namioty, wygodne łóżka, dywany. Sukces będzie można uczcić okolicznościową wódką.

Jednym wystarczy sprawdzony partner, niezawodny sprzęt, namiot, śpiwór, menażka oraz pozwolenie na zdobycie szczytu, innym do eksploracji gór potrzebne są zupełnie inne warunki. Właśnie dla tych "innych" specjalną ofertę w tym sezonie przygotowała specjalna agencja "7 Summits Club", której szef  Alexander Abramov uważa, że sukces na Evereście zależy od tego w jakich warunkach przebywają w bazie jego klienci.   

Rosjanin zaproponował zatem luksusowe warunki: jednoosobowy dwupokojowy ogrzewany namiot, wyposażony w wygodne (210 cm długości) łóżko z  materacem pod którym rozłożony jest dywan oraz szafę, a także biurko do pracy.

Luksusowy namiot
Luksusowy namiot/screen 7summitsclub.com

W każdym "mieszkanku" jego lokator będzie miał gniazdko z prądem. 


Restauracja
Restauracja dla klientów/screen 7summitsclub.com

"7 Summits Club", w trosce o komfort klientów, rozstawi także ogromny, 12-metrowy namiot-pub, w którym serwowana będzie między innymi wódka o nazwie "8848". Perfekcyjni Rosjanie zapewniają także campową restaurację (na wyprawie ma być sześciu kucharzy) oraz salon masażu i saunę. 


Bar dla klientów
Bar dla klientów/screen 7summitsclub.com

W ubiegłym roku w bazie pod Everestem (w tej samej bazie przebywają też ci, którzy chcą wspinać się na Lhotse oraz Nuptse) przebywało około 1000 osób, na sam Everest wspinało się blisko 750 wspinaczy. Jak będzie w tym sezonie jeszcze nie wiemy. Pewne jest, że klienci Rosjan luksusy będą mieli tylko w bazie, w kolejce do szczytu raczej będą musieli odstać. 

Mity o Evereście

"Żaden szczyt nie budzi tyle emocji, co Everest. Nie ma się co dziwić, w końcu jest najwyższy. W mediach roi się od mniej lub bardziej sensacyjnych informacji na jego temat, a to że często nieprawdziwych, lub połowicznie prawdziwych, to już inna sprawa" - napisała Monika Witkowska, która na szczycie Everestu stanęła 23 maja 2013. Podróżniczka była w Bazie pod Everestem wśród tych, którzy nie korzystali z wersji "wypasionej", bo takich wspinaczy jest znakomita większość. Co Witkowska pisze o życiu pod Everestem?

"Oj, nasłuchałam się o tym, co to niby w Bazie jest. –Tęskniłaś za normalnym jedzeniem? To dlaczego nie poszłaś do restauracji? – pytali znajomi, nie chcąc wierzyć, że żadnych knajp w Bazie nie ma, a i sklepów też nie, bo obowiązuje zakaz działalności komercyjnej. – Za to Internet mieliście… - stwierdzali z przekonaniem inni, nie zastanawiając się, że wrzucenie informacji na wyprawowego bloga wymagało ode mnie 50 minutowego drałowania na jedno z położonych pośrodku lodowca wzgórz, skąd mając przenośny modem można było złapać sygnał z położonej niżej wioski (dopiero w połowie wyprawy namierzyliśmy inne miejsce, trochę bliżej obozu). Oczywiście można było na miejscu podłączać się pod sieć z użyciem telefonów satelitarnych, ale nie każdego stać na taki luksus, tym bardziej że zezwolenie na korzystanie z telefonu satelitarnego kosztuje na Evereście tysiąc dolarów (to za sam fakt posiadania telefonu, bo rachunki płaci się swoją drogą)".

"Niektórzy są chyba zdziwieni patrząc na zdjęcia pokazujące Bazę, wyglądającą jak wielkie namiotowe miasteczko. Rzeczywiście namiotów było mnóstwo, co wynika poniekąd z tego, że standardem w Bazie jest mieszkanie w namiocie w pojedynkę (wyżej już tak dobrze nie ma), co przy trwającej 1,5 do 2 miesięcy wyprawie jest chyba zrozumiałe. Ilu mieszkańców liczył w tym roku everestowy Base Camp trudno powiedzieć – rozrzuty w kalkulacjach wahały się od ok. 700 do nawet 1,5 tysiąca osób. Jednak błędem jest zakładanie, że byli to sami "everestowcy”, zwłaszcza że zezwolenia na wspinaczkę od strony nepalskiej dostało w tym roku 320 osób (od strony tybetańskiej Chiny wydały pewnie kolejne sto). Trzeba pamiętać, że Baza pod Everestem obsługuje także wspinających się na sąsiednie góry, czyli Lhotse czy Nuptse, oraz tych, którzy z założenia wspinają się tylko do everestowego Obozu II lub III. Oprócz nich jest również liczne grono ekologów, naukowców, lekarzy i innych speców prowadzących różne badania, dziennikarzy, no i "kibiców" czy osób towarzyszących, którzy zezwolenia na wspinanie nie mają (nie mogą w związku z tym wyjść nawet na Icefall)". (monikawitkowska.pl)

Nowe zasady wydawania pozwoleń na wspinaczkę na Evereście 

Władze Nepalu od tego sezonu zabroniły samotnych wspinaczek na himalajskie szczyty, włączając na listę m.in. Mount Everest (8848 m). Decyzję uzasadniono względami bezpieczeństwa. Rozporządzenie rządowe wyklucza także możliwość udziału w górskich wyprawach osobom z podwójną amputacją i niewidomym. Jak wyjaśniono nowe prawo wprowadzono, by poprawić bezpieczeństwo wspinaczy oraz zagwarantować prawa miejscowych przewodników górskich. 

Zgodnie z nowymi przepisami, w nepalskich Himalajach obcokrajowcom będzie musiał towarzyszyć lokalny przewodnik. Władze mają nadzieję, że takie regulacje stworzą miejsca pracy.


Aneta Hołówek, PolskieRadio.pl