Logo Polskiego Radia
PAP
migrator migrator 03.05.2010

Marta Domachowska: chciałabym być numerem jeden na świecie

24-letnia Marta Domachowska, która w kwietniu 2006 roku była 37. w rankingu WTA Tour, znów przeżywa kryzys formy. Tenisistka z Warszawy obecnie jest 130. na świecie.

W trwającej blisko dziewięć lat karierze Domachowska już kilkakrotnie wchodziła do pierwszej setki. Kilkakrotnie też z niej wypadała, by po kilku miesiącach na nowo walczyć o punkty umożliwiające awans.

Na korcie zarobiła do tej pory 940 tys. dol. Bilans jej występów to 229 wygranych meczów i 174 przegrane. Trzykrotnie wystąpiła w finałach turniejów WTA: w Seulu w 2004 roku, w Strasbourgu w 2005 i Memphis w 2006 r. W Wielkim Szlemie najlepszym jej wynikiem jest awans do 1/8 finału w ubiegłorocznym Australian Open, w dodatku po przejściu eliminacji.

Współpracowała z wieloma trenerami, a często rozstaniom z nimi towarzyszył szum medialny. Jeszcze głośniejszym echem odbiło się jej pożegnanie ze sponsorem i menedżerem, którego skutkiem jest ciągnący się od kilku lat proces sądowy.

W tym roku nie wiedzie jej się najlepiej. W poprzedni weekend w Sopocie, zaraz po konferencji prasowej przed spotkaniem Polska - Hiszpania w rozgrywkach o Fed Cup, ze łzami w oczach opuściła salę, po pytaniu jednego z dziennikarzy: "czy pamięta pani kiedy ostatnio wygrała jakiś mecz". W hali SKT poniosła dwie porażki z wyżej notowanymi rywalkami, po czym udała sie do Francji. Tam odpadła w pierwszej rundzie turnieju ITF w Suez de Cagnes-sur-Mer (z pulą nagród 100 tys. dol.), po porażce 1:6, 0:6 z Łotyszką Anastasiją Sevastovą, rozstawioną z numerem drugim.

PAP - Agnieszka Osiecka pisała kiedyś "a ja jestem proszę pana na zakręcie"...

Marta Domachowska: A przypadkiem to nie Marta Domachowska? Cały czas staram się to wszystko jakoś uporządkować. Niby wydaje się to proste, że tak powinno być, ale jeśli się coś nie udaje, to szybko tracę cierpliwość. Nie jestem osobą zbyt cierpliwą, chciałabym, żeby wszystko wyszło już teraz. Tak się jakoś ostatnio nie udaje, więc zobaczymy jak to będzie, ale na razie się nie poddaję.

PAP: Skąd się biorą te ciągłe zawirowania w karierze?

MD: Sporo rzeczy ma na to wpływ, ale myślę, że zaczęło się to przede wszystkim od problemów z byłym sponsorem i sprawą w sądzie, która wiele mnie kosztowała. Jak to wszystko się działo miałam 19 czy 20 lat, byłam młodą zawodniczką i nie byłam w stanie sobie z tym wszystkim poradzić. Zwłaszcza, że w pewnych momentach więcej czasu spędzałam u adwokatów, niż na korcie.

PAP: Dosyć brutalne wejście w dorosłość?

MD: Niestety. Wtedy siadła mi psychika, przegrywałam mecz za meczem w pierwszych rundach, a byłam przecież wysoko, bo 37. na świecie. Od tamtego czasu jest tak raz trochę lepiej, innym razem trochę gorzej. Zresztą tamta sprawa ciągnie się dalej, już cztery lata, ale teraz już ma na mnie zdecydowanie mniejszy wpływ. Zawodniczka, jeśli chce grać dobrze, musi być twarda cały czas, a te rzeczy poza kortem mnie bardzo zmieniły. To byli ludzie, którym ufałam, a teraz wiem, że nie można tak ufać, trzeba zachować ostrożność. No i bardzo dokładnie czytać każdą podpisaną umowę. Mając 19 lat grałam w tenisa i praktycznie nic więcej mnie nie interesowało. Później się okazało, że poza kortem jest jeszcze wiele innych rzeczy.

PAP: Często słychać pytanie: kiedy u pani wszystko zaskoczy i wróci pani do czołówki?

MD: Ja też zadaję sobie to pytanie. Zdaję sobie sprawę, że w tym momencie brakuje mi przede wszystkim trenera. Dlatego chciałabym nawiązać współpracę z jednym szkoleniowcem przez długi okres, żeby nie było już tych ciągłych zmian, żeby wszystko po prostu miało ręce i nogi.

PAP: Ciągłe zmiany trenerów to prosta droga do rozregulowania tenisa...

MD: No właśnie, było to niepotrzebne, ponieważ każdy chce wnieść coś nowego i na siłę zmienia to czy tamto. Każdy mówił i doradzał co innego, więc w pewnym momencie zaczęłam się sama zastanawiać co robić, bo już nie wiedziałam jak mam grać. Wcześniej, jak miałam umowę ze sponsorem, on tym wszystkim kierował, a ja nie miałam wielkiego wpływu na to. Po kolejnych zmianach już nie wiedziałam, z którym z trenerów mi się najlepiej współpracowało. Tak to się wszystko gmatwało coraz bardziej, dlatego teraz będę się starała znaleźć kogoś, z kim mogłabym jeździć i pracować przez dłuższy okres czasu.

PAP: Ma pani już konkretnych kandydatów?

MD: Na razie nie widzę takiej osoby. W najbliższym czasie pomoże mi trochę kapitan reprezentacji Tomek Wiktorowski, dopóki nie znajdę innego trenera. Słabsze wyniki i niski ranking sprawiają, że w tej chwili nie zarabiam na te wszystkie koszty, jak zatrudnienie trenera, przeloty i starty w turniejach, ale jeśli się chce coś osiągnąć, to trzeba zainwestować w swój rozwój.

PAP: To już trzecia albo czwarta próba powrotu do czołówki, czy ta huśtawka nie zniechęca pani przed kolejną próbą?

MD: No jeszcze próbuję, choć faktycznie już wiele razy etap zniechęcenia przechodziłam. Po prostu kocham tenis i chcę dalej grać. Na treningach potrafię dobrze grać, to pewnie zacznę też w meczach. Jest ciężko, bo na duże turnieje z moim rankingiem ciężko się dostać, a mniejsze są słabo punktowane. Jeżeli udałoby mi się trochę zbliżyć do setki, to będzie o wiele łatwiej. Choćby jedna runda w Wielkim Szlemie daje sporo punktów.

PAP: Ma pani jeszcze jakieś marzenia, cele tenisowe?

MD: Jak każda zawodniczka chciałam kiedyś wygrywać turnieje Wielkiego Szlema, być numerem jeden na świecie, albo przynajmniej być w czołowej dziesiątce rankingu. Teraz patrzę już na to inaczej i nie zastanawiam się nad tym. Chcę nadal grać i zobaczymy ile będę w stanie osiągnąć. Chyba każdy zakręt kiedyś się kończy.

dp