Logo Polskiego Radia
IAR / PAP
Aneta Hołówek 27.08.2012

Nagonka na Armstronga ośmiesza działaczy

Nie wszyscy wierzą w to, że słynny Lance Armstrong oszukiwał swoich rywali na kolarskich trasach całego świata.
Posłuchaj
  • W obronie Armstronga stanęli byli lub wciąż aktywni rywale, jednym z nich jest Belg Eddy Merckx
Czytaj także

W ubiegłym tygodniu USADA, amerykańska agencja do walki z dopingiem, prowadząca śledztwo w sprawie stosowania niedozwolonego wspomagania przez Lance’a Armstronga, zdyskwalifikowała dożywotnio kolarza, oraz pozbawiła go wszystkich zwycięstw, odniesionych po pierwszym sierpnia 1998 roku, w tym m.in. siedmiu triumfów w Tour de France, odniesionych w latach 1999-2005.

W obronie Armstronga stanęli byli lub wciąż aktywni jego rywale z kolarskich tras. Jednym z nich jest jeden z największych, Belg Eddy Merckx. Liczący dziś 67 lat słynny belgijski "Kanibal” - nazywano go tak ze względu na "pazerność na zwycięstwa” - stwierdził, że nagonka na amerykańskiego kolarza jest dla USADA ośmieszająca, podobnie, jak szukanie winnych dopingu tylko w kolarstwie.

- To jest po prostu śmieszne. On był badany bez przerwy, siedem razy kontrole dawały wynik negatywny. Nie rozumiem całej tej nagonki, to jest niezdrowe i z pewnością zaszkodzi całemu kolarstwu.(…) Absolutnie, to jest dramat (…). Popatrzcie na igrzyska - gdzie sportowcy stosują doping i nikt z tego nie robi tragedii… Kolarstwo zawsze dostaje jako pierwsze - mówi Eddy Merckx.
Lance'a Armstronga broni również jeden z czołowych polskich kolarzy Dariusz Baranowski. Trzykrotny triumfator Tour de Pologne (1991-1993), ośmiokrotny mistrz Polski, niegdyś ścigający się razem z Armstrongiem w amerykańskiej grupie US Postal Service stwierdził:
- Rozumiem stanowisko Lance'a i twierdzę, że został zaszczuty - powiedział popularny "Ryba".
Los zetknął obu kolarzy pod koniec lat 90.
- Jeździliśmy razem w US Postal w 1998 r. Lance był wówczas po pokonaniu raka. Pamiętam, że ścigaliśmy się m.in. w wyścigu Dookoła Holandii oraz w wyścigu Paryż - Tours. Wielokrotnie ze sobą rozmawialiśmy. Był kontaktowy i sympatyczny, życzliwy i skłonny do udzielania rad, także wtedy, gdy przeniosłem się do hiszpańskiej grupy Liberty Seguros, spotykaliśmy się na różnych wyścigach - przypomniał.
Baranowski nie wierzy w winę Amerykanina i twierdzi, że nadal go podziwia.
Lance
Lance Armstrong