Logo Polskiego Radia
polskieradio.pl
Aneta Hołówek 03.03.2013

MŚ w Val di Fiemme: Pechowa Justyna Kowalczyk, w czepku urodzeni skoczkowie

W trakcie zakończonych w niedzielę narciarskich mistrzostw świata w Val di Fiemme polscy sportowcy dostarczyli kibicom mnóstwo wrażeń. Były momenty dramatyczne, jak upadek Justyny Kowalczyk w sprincie oraz niespodziewana radość w konkursie drużynowym skoków.
Justyna Kowalczyk podczas dekoracji w Cavalese. Polka zdobyła srebrny medal w biegu na 30 km techniką klasyczną, podczas mistrzostw świata w narciarstwie klasycznymJustyna Kowalczyk podczas dekoracji w Cavalese. Polka zdobyła srebrny medal w biegu na 30 km techniką klasyczną, podczas mistrzostw świata w narciarstwie klasycznymPAP/Grzegorz Momot

Mistrzostwa zaczęły się od sprintu techniką klasyczną 21 lutego. Jego faworytką była Kowalczyk. Podopieczna Aleksandra Wierietielnego kilka dni wcześniej w tej samej konkurencji triumfowała w zawodach Pucharu Świata w Davos.

Początkowo wszystko szło zgodnie z planem. Narciarka z Kasiny Wielkiej miała drugi czas eliminacji, wygrała swój ćwierćfinał i półfinał. W finale jednak upadła i nadzieje o medalu prysły.

23 lutego czekał ją bieg łączony. Tym razem dramaturgii nie było. Polka musiała po prostu uznać wyższość czterech Norweżek. Do rozpaczy tego samego dnia kibiców doprowadził za to Kamil Stoch.

Po pierwszej serii konkursu na średnim obiekcie w Predazzo zajmował drugie miejsce i medal był na wyciągnięcie ręki. Jednak, jak sam podkreślił, rękę cofnął. Zepsuł finałowy skok i ostatecznie uplasował się na ósmej lokacie.

Chwile znacznie przyjemniejsze nastąpiły dopiero we czwartek

Stoch tym razem w spektakularny sposób sięgnął po złoty medal na dużej skoczni. W sobotę natomiast świeżo upieczony mistrz poprowadził kolegów z reprezentacji do trzeciego miejsca w konkursie drużynowym.

Ale zanim podopieczni Łukasza Kruczka stanęli na podium, byli blisko rozpaczy. Według pierwszych wyników zwyciężyli Austriacy, drugie miejsce zajęli Norwegowie, a trzecie Niemcy. Polaków sklasyfikowano na czwartej pozycji, a do trzeciej zabrakło im 0,8 pkt, czyli pół metra.

Okazało się jednak, że sędziowie już w pierwszej serii błędnie ocenili skok Andersa Bardala. Norweg otrzymał rekompensatę za skok z krótszego rozbiegu, gdy w rzeczywistości do próby przystąpił z belki usytuowanej wyżej. Ostatecznie Skandynawowie zawody zakończyli bez medalu, a polski zespół po raz pierwszy w historii stanął na podium MŚ.

Później Polacy dowiedzieli się, że medal zawdzięczają spostrzegawczości Austriaka Thomasa Morgensterna. Polska ekipa zastanawiała się jak podziękuje "Morgiemu". Wszyscy zgodnie przyznali, że najlepiej się tym zajmie Piotr Żyła.

- Myślę, że „"krzynka” by jakaś pasowała - stwierdził z uśmiechem Żyła.

Kilka godzin wcześniej upragniony medal zdobyła także Kowalczyk

W biegu na 30 km techniką klasyczną musiała uznać wyższość tylko fenomenalnej Marit Bjoergen. Norweżka, tak jak dwa lata wcześniej w Oslo, była niekwestionowaną gwiazdą mistrzostw. Ponownie zdobyła aż cztery złote medale oraz jeden srebrny. Łącznie w imprezach tej rangi aż 19 razy stała na podium, a 12-krotnie na jego najwyższym stopniu.

- Jasne, że chciałam wygrać, ale taki jest sport - mówiła po biegu na 30 kilometrów Justyna Kowalczyk. - Po sprincie posypało się domino - podkreślała w rozmowie z Michałem Gąsiorowskim i dodawała, że zdaje sobie sprawę iż trener Wierietielny jest niezadowolony z tych mistrzostw, ale: On nie biegał i nie wie jak to było.

- Justyna nic nie zrobiła głową - ripostował trener Aleksander Wierietielny dzieląc się w rozmowie z Polskim Radiem wrażeniami po biegu na 30 km. - Moim zdaniem w wykonaniu Justyny to była pokazówka - stwierdził Wierietelny ganiąc Justynę za to, że prawie przez większą część dystansu prowadziła, a na samym końcu dała się wyprzedzić Bjoergen.

Kolejne mistrzostwa odbędą się w szwedzkim Falun, a za cztery lata sportowcy spotkają się w fińskim Lahti.

ah, PAP, PR3 (TSM), polskieradio.pl