Logo Polskiego Radia
PAP
Marcin Nowak 12.09.2013

Ekstraklasa: Jan Urban nie ma wpływu na wyprzedaż piłkarzy (WYWIAD)

Trener piłkarzy Legii Warszawa Jan Urban w wywiadzie dla PAP przyznał, że niektórych transferów nie jest w stanie zablokować, przegrane w Ekstraklasie go nie martwią, a składem nadal będzie rotować.
Jan UrbanJan UrbanWikipedia/Jan Szurek

W sobotę stołeczna ekipa zagra z Koroną w Kielcach.
W Legii jest teraz chyba więcej kontuzjowanych zawodników niż zdrowych. Najgorzej wygląda to na prawej obronie, gdzie nie może pan skorzystać ani z Bartosza Bereszyńskiego, ani z Jakuba Wawrzyniaka. Jak widzi pan zatem mecz z Koroną Kielce?
Jan Urban: Rzeczywiście tych urazów jest sporo. Będziemy musieli sobie jakoś poradzić. Są inni - jest Tomasz Brzyski, Jakub Rzeźniczak, Łukasz Broź, więc będziemy na pewno kombinować z tymi zawodnikami. Raczej Wawrzyniak nie będzie też gotowy na Lazio Rzym w przyszły czwartek. Przez tydzień nie będzie trenował. Nie jest to jednak kontuzja, która wykluczy go na miesiąc czy jeszcze dłużej.
Biorąc Bereszyńskiego z Poznania jako ofensywnego pomocnika, czy nawet napastnika, od razu zakładał pan, że w Legii będzie obrońcą?
J.U.: Nie, nie wiedziałem. Chociaż kiedyś w Warcie właśnie na tej pozycji zagrał. Myśmy analizowali jego grę. Zdawałem sobie sprawę z tego, że grał w ataku, w pomocy, ale nigdy nie strzelał dużo bramek. Miał za to cechy zawodnika i szybkiego, i wytrzymałego, takich piłkarzy nie ma dużo. To predysponuje go na bok pomocy lub obronę. Poza tym mieliśmy też problemy na obozie przygotowawczym i brakowało nam prawego obrońcy. Pomyślałem, że to najlepsza okazja, by go wypróbować.
Rozmawiał pan z nim na temat ewentualnej zmiany pozycji?
J.U.: Akceptacja zawodnika jest bardzo ważna. Jeśli on byłby od samego początku źle nastawiony to będzie go to sporo kosztowało. Będzie uciekał, szukał wymówek. Bartek pozytywnie podszedł do pomysłu. Widać było, że przede wszystkim zależało mu na tym, by grać. Nieważne na jakiej pozycji. Przyszedł do Legii i chciał się pokazać z jak najlepszej strony. Tak się złożyło, że miał bardzo udane pół sezonu i wszyscy na tym skorzystaliśmy.
Na Inakiego Astiza długo będzie pan musiał jeszcze czekać?
J.U.: Niedługo powinien zacząć trenować z drużyną. Zajęcia indywidualne są coraz mocniejsze i myślę, że w ciągu tygodnia - 10 dni powinien dołączyć do wszystkich. Zanim jednak złapie rytm meczowy, czego mu najbardziej będzie brakowało, to na pewno jeszcze minie trochę czasu.
Co z Markiem Saganowskim? Przez ostatnie dni nie trenował z drużyną.
J.U.: Podejrzewam, że na Koronę będzie gotowy. Na środowym treningu doszło do mocnego stłuczenia. Wyszedł dosyć duży krwiak, w czwartek już biegał. Nie wiem na sto procent, czy w Kielcach będzie mógł zagrać, ale jestem dobrej myśli.
Na rynku transferowym w ostatnich dniach okna Legia nie była aktywna. Zapowiadał pan, że kolejne wzmocnienia będą w grudniu. Tylko, że wówczas wszystko w Lidze Europejskiej może być już ustalone. Nie za późno?
J.U.: Nikt nam przecież nie zagwarantuje, że jeśli teraz kupilibyśmy zawodnika, to on zapewniłby nam udział w półfinale LE. Musimy się przyjrzeć dokładnie kandydatom do gry w Legii. O pośpiechu nie może być mowy. Oczywiście najpilniej będziemy szukać kogoś do linii ataku. Jakiegoś szybkiego i dobrze grającego głową napastnika.
Korona Kielce to nieprzyjemny dla Legii przeciwnik. Z jedenastu meczów na wyjeździe, tylko trzy wygraliście. Jak będzie w sobotę?
J.U.: No tak... Jakoś nam te mecze nie wychodzą. Musimy podejść na pewno dobrze mentalnie. Wiem, że teraz należałoby się skupić na naszej ekstraklasie, ale to chyba tak nie do końca jest. Przy nowych przepisach wszystko się zredukuje i nie będą miały znaczenia pojedyncze porażki. Nie jestem zwolenikiem takiej ligi, ale nie do mnie należała decyzja.
Ale właśnie dzięki takiemu systemowi może pan sobie pozwolić na tak duże rotacje w składzie...
J.U.: Nie, to nie z tego wynika. Zawodnik, który jest w kadrze Legii Warszawa musi mieć szansę gry. Przychodzi tutaj, po to by pokazać się z jak najlepszej strony. Jeśli im nie dam szansy, to nie będę wiedział, czy oni się nadają czy nie. To, że mamy taką okazję, bo gramy w europejskich pucharach, w ekstraklasie i Pucharze Polski, to była możliwość rotacji. Na pewno czym dalej w sezon, pojawią się kontuzje, żółte kartki, spadek formy jednego, zwyżka drugiego będzie powodowało, że te zmiany nadal będą.
Co innego jednak zmienić jednego, czy dwóch zawodników, a co innego dziesięciu. A coś takiego przecież miało miejsce już w tym sezonie.
J.U.: Doskonale wiem, do czego pani zmierza. Cykl meczowy, tygodniowy jest zachowany, a to jest najważniejsze. Wielu piłkarzy gra nawet zarówno w lidze, jak i w Europie. Nie widzę w tym większego problemu. Mamy szeroką kadrę i chcemy ją wykorzystywać. Wcześniej czy później i tak się wykrystalizuje żelazny skład. Na razie mamy 6. kolejkę ekstraklasy, początek sezonu, więc spokojnie. I proszę sobie wyobrazić jakie byłyby opinie, gdyby Urban nie robił tych rotacji. To po co mu ci wszyscy zawodnicy?
Gdyby pan wygrywał wszystkie mecze, to pewnie nikt by nic nie powiedział.
J.U.: Ale przecież my jesteśmy liderami ekstraklasy, gramy jako jedyny polski zespół w europejskich pucharach. Oczywiście - marzenia o Lidze Mistrzów prysły, ale przegraliśmy z lepszym zespołem. A mimo wszystko pani pyta o konieczność rotacji. Teraz zbieramy doświadczenie, a na pewno do grudnia gramy w Lidze Europejskiej i nawet jak nie wyjdziemy z grupy, to za pół roku znowu dostaniemy szansę w kolejnych eliminacjach.
Mówi pan o zbieraniu doświadczenia przez takich zawodników jak Jakub Kosecki, Patryk Mikita, Dominik Furman itp. A nie boi się pan, że tych piłkarzy za rok, na kolejnych eliminacjach LM w drużynie już nie będzie, bo zostaną sprzedani?
J.U.: Nie ma co wybiegać tak daleko w przyszłość. Tego nie wiemy nigdy. Przyjdzie ktoś z niezłymi pieniędzmi i wykupi nam pół drużyny, bo pasują mu do jego wizji. Nie mamy na to żadnego wpływu, jeśli dotyczy to zawodników, którzy w kontraktach mają klauzulę odstępnego. Możemy zablokować transfer, jeśli takiego zapisu nie ma.
Czy pan ma dużo do powiedzenia, gdyby nie chciałby pan puścić jakiegoś zawodnika z drużyny? Ile znaczą pana słowa?

J.U.: To oczywiście zależy od przypadku. Jedna rzecz to sprawa sportowa. Mogę powiedzieć, że to wielki błąd, bo akurat sprzedaż tego chłopaka sprawi, że wartość drużyny mocno spadnie, a klub przyzna mi rację, ale pod względem finansowym wygląda to inaczej. Drugą stronę ja też muszę przecież zrozumieć i ciężko zablokować w takiej sytuacji odejście.
Z Koroną wystawi pan taki sam skład jak z Lazio w czwartek?
J.U.: Trudno mi powiedzieć na razie. Nie wiem, co z Saganem, Wawrzyniakiem. Są wątpliwości na niektórych pozycjach. Na razie koncentracja jest na Koronie, ale nie musi się wcale dużo zmienić. Nie będzie na pewno zamiany całej drużyny.
Nie boi się pan, że mecze w Lidze Europejskiej będziecie grali przy pustych trybunach? Taka może być bowiem decyzja UEFA po meczu rewanżowym ze Steauą Bukareszt w Warszawie, gdzie kibice odpalili mnóstwo rac.
J.U.: To oczywiste, że chcielibyśmy grać przy pełnych trybunach. Mecz piłki nożnej bez kibiców to gierka treningowa. Wiem, że możemy czuć się pokrzywdzeni po ostatnim werdykcie UEFA. Steaua też miała rozpatrywane grzeszki dzień po naszym spotkaniu w Bukareszcie. Dlaczego byliśmy inaczej traktowani? Nie rozumiem dlaczego zapadła taka decyzja i to akurat w najważniejszym meczu Legii ostatnich piętnastu lat.
A nie jest trochę tak, że UEFA po wybrykach polskich kibiców w przeszłości po prostu się teraz boi i chce dmuchać na zimne?
J.U.: Nie sądzę. Kiedyś było zupełnie inaczej. Trwały prawdziwe bitwy, walki. Przypomnijmy sobie chociażby Wilno. Teraz są inne kwestie - race, transparenty, rasizm. UEFA chce być bardzo konsekwentna, dlatego kary są tak zaostrzone. Nie chodzi już o to, że fani się biją. Z UEFA zresztą bardzo ciężko się walczy. Trudno z nimi wygrać nawet po odwołaniu, bo oni wiedzą, że są mocni i niezależni. Czują się bezkarnie.
Po losowaniu Ligi Europejskiej, gdzie Legia trafiła na Apollon Limassol, Lazio Rzym i Trabzonspor, w klubie był umiarkowany optymizm. Teraz też pan tak do tego podchodzi?
J.U.: To bardzo ciekawa grupa. Mamy wszystkiego po trochu. Dla kibiców atrakcyjny wyjazd turystycznie na Cypr, trochę egzotyczną Turcję i interesujące sportowo Lazio. Na tym etapie w piłkę już każdy zespół potrafi grać. Apollon wyeliminował silny zespół z Nicei, więc to nie przypadek, że znaleźli się w fazie grupowej. Trabzonspor to dobry zespół o dużym potencjale finansowym i często walczy z najsilniejszymi o najwyższe trofea w lidze tureckiej. Lazio z kolei nikomu nie trzeba przedstawiać.
To nie jest jednak to Lazio sprzed paru lat.
J.U.: Oczywiście, że nie. Trudno w ogóle powiedzieć jak potraktują LE. Często się zdarza, że te drużyny najsilniejsze w fazie grupowej nie występują w swoim żelaznym składzie. Rotują mocno. Będziemy w tym tygodniu wszystkie drużyny obserwować. Wiemy jednak już teraz, czego możemy się spodziewać.

 

man