Polski aktor, jeśli nie należy do wąskiego kręgu gwiazd, nie ma łatwego życia. Nie jest przecież tak, że role, które się odgrywa, a w konsekwencji: które kreują jego publiczny wizerunek, wybierane są drogą długiej eliminacji. – To, jakie postaci grałam, to nie był mój wybór, nie wymarzyłam sobie, by grać świruski – mówiła w audycji z cyklu "W Dwójce raźniej" Roma Gąsiorowska-Żurawska, aktorka mająca na swym zawodowym koncie role w takich filmach jak "Wojna polsko-ruska", "Listy do M.", "Sala samobójców", "Ki", ale i "Kac Wawa". – Kończyłam szkołę teatralną w Krakowie, tam uczono mnie zupełnie innego wyobrażenia o tym zawodzie, ale to było kilka lat temu, inne realia – wspominała aktorka, ceniona, przypomnijmy, przez krytykę (choćby Złote Lwy 2011 w kategorii: Najlepsza pierwszoplanowa rola kobieca za film "Ki").
Czy dojrzałość życiowa może jednak wpłynąć na zmianę typu proponowanych ról? Czy Roma Gąsiorowska, aktorka doceniona w teatrze przez takich reżyserów jak Grzegorz Jarzyna, Mikołaj Grabowski czy Przemysław Wojcieszek, a w kinie przez reżyserów młodego pokolenia: Xawerego Żuławskiego, Jana Komasę i Leszka Dawida, wkracza dziś w kluczową rozgrywkę, w której do udowodnienia jest talent? Co sądzi o adaptacjach tekstów Doroty Masłowskiej (teatralne "Między nami dobrze jest", "Dwoje biednych Rumunów mówiących po polsku" oraz filmowa "Wojna polsko-ruska"), w których brała udział?
Zapraszamy do wysłuchania rozmowy, jaką z Romą Gąsiorowską-Żurawską przeprowadziła Magdalena Juszczyk.