Logo Polskiego Radia
Trójka
migrator migrator 10.06.2008

Mirosław Drzewiecki

przeczytałem, że co tysiąc lat z Niemcami wygrywamy, w związku z tym następna potyczka, która daje szansę na wygraną to jest 2410. Ale nie wierzę w coś takiego. Jak wszystko by się dobrze ułożyło, to jeszcze w tym turnieju z Niemcami się spotkamy.

Salon – to prawda, ale czy polityczny? Nie do końca, trochę sportowy. Dziś gości minister sportu Mirosław Drzewiecki. Dzień dobry, witam państwa. Panie ministrze, „Żurawski znów zawiódł” – pisze dziś polska prasa – na boisku, a po drugie: kontuzja, żegna się z turniejem. Damy radę bez niego?

Myślę, że damy – to po pierwsze, a po drugie: chyba nie zawiódł, tylko dopadła go kontuzja…

Ale podobno sobie nie radził jako kapitan?

Jak się nie ma wystarczająco dużo sił i sprawności, bo jest się kontuzjowanym, to ciężko jest narzucać tempo zawodnikom. Dlatego, że zdrowy zawodnik jednak jest szybszy – nie umysłowo, ale fizycznie. Lepiej się porusza. Trudno. Wszystkie drużyny mają jakieś kłopoty. Szkoda Maćka Żurawskiego. Ale może – jak wyjdziemy z Grupy – w następnych meczach się Maciek przyda. Także na to liczę i trzymam kciuki za to, że polscy piłkarze wygrali Austrią w czwartek i później w niedzielę, żeby godnie rozprawili się z Chorwatami. Wtedy w zasadzie po tym jęku zawodu po meczu z Niemcami powinno być dobrze.

Austria też przegrała mecz, więc można powiedzieć, że ten czwartkowy będzie o wszystko.

Tak. to jest mecz o wszystko. Polska ma znowu dwa mecze o wszystko, bo jeżeli byśmy wygrali z Austriakami, to z Chorwatami mecz jest znowu o wszystko, nie tylko o honor. Znowu trzeba wygrać. To zawsze trudniej. Ale Niemcy to rzeczywiście duża siła. Wczoraj zobaczyliśmy, jaką siłą są Holendrzy. Ja jestem pod wielkim wrażeniem Holendrów. Uważam, ze Holandia może być czarnym koniem tych mistrzostw. Wygrać z aktualnym mistrzem świata 3:0 i w jakim stylu? Jeśli państwo nie oglądali, to proszę oglądać powtórki, bo warto – to była uczta piłkarska.

A jak pan ocenia szanse na wyjście z grupy? Tak szczerze…

Jestem zaniepokojony komentarzami, które się wokół reprezentacji pojawiają. Pewnie to jest prawo dziennikarzy i tak zawsze jest – szuka się jakiejś sensacji. Ja mam zaufanie do Leo Beenhakkera. Uważam, że jest wybitnym trenerem i wie, co robi. Dlatego daję mu pewne prawo do tego, żeby decydował, jak zespół będzie ustawiany, jak będzie dobierany skład. Bo on jest z tymi chłopakami, on wie najlepiej, w jakiej są dyspozycji i on ma pomysł na coś. Jeżeli powierzyliśmy mu kierowanie reprezentacją, to wytrzymajmy do końca. Jeżeli będzie dobrze, to jak zwykle po polsku będziemy go nosili na rękach, a jak by był kłopot, to w sposób obiektywny oceniajmy jego pracę.

Według niektórych polskich mediów miał być Grunwald…

Ja wczoraj przeczytałem, że co tysiąc lat z Niemcami wygrywamy, w związku z tym następna potyczka, która daje szansę na wygraną to jest 2410. Ale nie wierzę w coś takiego. Jak wszystko by się dobrze ułożyło, to jeszcze w tym turnieju z Niemcami się spotkamy.

A widział pan minister zdjęcia, montaże, które pokazywały trenera Beenhakkera z zakrwawionymi głowami niemieckich zawodników.

Obrzydliwe! Myślę, że tego typu akcje niektórych gazet spowodowały takie napięcie między kibicami.

Gazety chciały się sprzedać kibicom, którzy już byli w napięciu.

Na pewno, ale z drugiej strony – za wszelka cenę?

Ale kto zaczął? Nie Niemcy zaczęli swoimi komentarzami, że im zwiniemy busiki?

No, tak. Ale jakby iść tym tropem, jak się znajdzie jakaś marna gazeta niemiecka, która zaatakowała Polaków, to niekoniecznie trzeba w ten sposób odpowiadać. Zresztą wynik tego był w Klagenfurcie – zatrzymanych 140 Niemców, 14 Polaków, 1:10 co prawda, można by powiedzieć, że lepiej wypadliśmy w tym pojedynku, mimo, że nas jako kibiców było dużo więcej w Klagenfurcie. Austriacy oceniają, że Polaków w Klagenfurcie było 70 tysięcy, a na meczu wszystkich kibiców było 30.

Panie ministrze, nie może być tak, jak mówi pan Orzechowski z LPR- był kiedyś taki polityk, teraz się stara wrócić – nie może być tak, żeby Polak ogrywał Polaka. Żąda, by Podolski stracił polskie obywatelstwo.

To jest dość skandaliczna wypowiedź.

Powinniśmy ją brać serio?

Nie, to jest skandaliczna wypowiedź w stylu pana Orzechowskiego i ugrupowania, które reprezentuje.

„Jeśli ktoś występuje w barwach obcego państwa, to już jest chęć zrzeczenia się obywatelstwa.”

Nie, tu nie ma żadnej chęci. Ja nawet tym wszystkim, którzy uważają, że Podolskiego i Mirka Klose trzeba było mieć w Polsce…

To PZPN sprawę zawalił? Bo Podolski podobno chciał grać w polskiej reprezentacji…

Dla kariery Podolskiego to może lepiej. Bo boję się, że gdyby Łukasz Podolski został w Polsce, to nigdy nie byłby takim Podolskim, jakim jest dzisiaj.

Ale czy potem nie można go było przejąć? Ebi Smolarek też się w Polsce nie wychowywał.

To prawda, ale tutaj są bardzo silne korzenie Włodka Smolarka, ojca, który był reprezentantem Polski. Jednak Łukasz Podolski to jest człowiek, który urodził się w Polsce, ma rodziców Polaków, ale jednak życie ich wypchnęło do Niemiec. Tam sobie ułożyli życie.

Dobrze, a co zrobić z panem Orzechowskim?

Ja nie zaproponuję panu Orzechowskiemu, żeby się zrzekł obywatelstwa, bo – gdyby iść tym tropem – pan Orzechowski i wielu ludzi z LPR występują przeciwko Polakom. Bardzo często bzdury, które wychodzą z ust tych panów powodują, że można mieć wątpliwości, czy oni chcą dobrze dla Polski.

Czyli powinniśmy zlekceważyć?

Zlekceważyć – to chyba jedyna metoda. Nie traktować tego poważnie.

Karol Karski z PiS-u powiedział, że to „wybryk psychiczny człowieka, któremu brakuje obecności w mediach”.

Tutaj bym się zgodził z panem Karolem Karskim.

Zobaczymy, co jeszcze wymyślą?
Mówił pan o psuciu atmosfery. Nie wiem, czy pani Elżbieta Jakubiak, pana poprzedniczka, która tu wczoraj była, też trochę nie psuje atmosfery? Pytałem ja wczoraj o program rządowy Orlik 2012. była bardzo sceptyczna, mówiła, że to takie PRL-owskie „malowanie trawy”, że na siłę robione, że gminy dostają projekty, które często nie pasują do lokalnych uwarunkowań, każdy plac jest inny, przyłącza są inne i, że te boiska nie powstaną w tempie, w jakim mają powstać.

To jest kompletna bzdura. Z całym szacunkiem dla pani poseł Jakubiak, trzeba jednak wiedzieć, co my robimy. My nikomu nie każemy budować tych boisk, tylko zgłaszają się gminy, które tych boisk potrzebują, bo ich nie mają. Nie jest tak, że tam, gdzie jest siedem boisk, to ósme na siłę wciskamy.

Tego nie mówiła. Mówiła, że był projekt PiS-owski…

I ten projekt jest kontynuowany. Dalej w tym programie budujemy boiska. Projekt Orlik 2012 to jest projekt, gdzie jest boisko, sztuczna trawa, 60x30, obok jest boisko do siatkówki, koszykówki, domek szatniowo-sanitarny, wszystko jest wysoko ogrodzone i oświetlone. Blisko-Boisko to jest projekt tylko sama trawa, czyli wartościowo to jest mniej więcej jedna trzecia Orlika. Bo to jest kompleks, a to jest sama trawa. Były pieniądze na ponad sto takich boisk w tamtym roku. Wykonano samych boisk – nie kompleksów – 28. Czyli, jakby przeliczyć na Orlika, to 9 Orlików zbudowano. Prawdą jest – tutaj pani poseł ma rację – że, jakby utrzymywać sposób budowania, jaki mieli poprzednicy, to ja na dwa tysiące boisk ponad 200 lat, żeby to wybudować.

Czyli Dalekie-Boisko?

No, bardzo dalekie. Blisko-Boisko, ale daleka perspektywa, jeżeli chodzi o realizację.

A kiedy kolejne otwarcia?

Zaraz będzie otwierane boisko w Konstantynowie Łódzkim, ono będzie usytuowane na blokowisku. Ideą, która nam przyświecała było dać dzieciom boiska XXI wieku w miejscach, gdzie się mieszka w blokach. Nikt nie pomyślał o tym, że dzieci też tam mieszkają. Na dzisiaj jest ponad 70 przetargów otwartych. To pójdzie jak lawina dlatego, że kończą się jedne przetargi, zaczyna się budowa. I jedne po drugich. Do końca czerwca powinno być w granicach 300 przetargów ogłoszonych. Czyli trzy tygodnie przetarg, później budowa. Wysyp boisk powinien zacząć się gdzieś od września. Październik, listopad – to cała masa boisk w Polsce.

Powiedział pan o przetargach. W warszawie odbył się przetarg na drugą linię metra. Niby sprawa daleka od sportu, ale nie do końca. Firmy, które się zgłosiły, podały dwukrotnie wyższą cenę, niż miasto się spodziewało – nie trzy miliardy, sześć miliardów złotych. I teraz Warszawa – jak mówi Hanna Gronkiewicz-Waltz – szuka, gdzie można by oszczędzić. To chyba bardzo zła wiadomość dla tych, którzy patrzą, jak te stadiony będą powstawały, jak te autostrady będą powstawały. Czy może to jest zmowa budowniczych metra, którzy chcą na tym zarobić ekstra? Czy ceny poszły w górę?

Nie, na tyle nie poszły. Jesteśmy w Europie, a ceny w Europie mają określony poziom. Jest trochę drożej niż było. To jest niewątpliwe. Ale też to jest skutek tego, że psychoza, jaką wytworzyliśmy, że jak nie będzie tej nitki metra, to Euro się nie uda. Skąd się bierze taka determinacja firm, które startują w przetargach, żeby zrobić interes życia? Stąd, że media tworzą ciśnienie, że jak nie będzie nitki metra, to Euro się nie uda. Ja mówię głośno tym firmom, że metro i tak kiedyś będzie. Może ono będzie trzy miesiące po, czy rok po Euro 2012.


Czyli nie napinać się? Nie powinna się Warszawa napinać i przepłacać?

Nie powinna. Z jednego względu: że gdyby stadion był w tym miejscu, gdzie budujemy Stadion Narodowy, to Euro mogłoby się dzisiaj w Warszawie odbywać. Warszawa jest w stanie dowieść 100 tysięcy osób w ciągu godziny do tego miejsca.

Hanna Gronkiewicz-Waltz rozważa nawet odstąpienie od przebudowy stadionu Legii w ramach oszczędności. To dobry pomysł?

Myślę, że to jest jedna z propozycji. Ja bym się tym nie denerwował.

Ale zły pomysł?

Chyba zły. Bo trzeba być konsekwentnym w tym, co się robi. A poza tym dużo rzeczy zostało wykonanych w procesie dochodzenia do startu do przebudowy stadionu Legii. To samo dotyczy autostrad. Stworzyliśmy sytuację trochę nieprawdziwą i wiele firm wykonawczy próbuje zrobić na tym interes.

Szantażować?

Szantażować. Nie będziemy na siłę budowali w Polsce na Euro 2012 wszystkich autostrad. Jeżeli byłaby taka sytuacja, że nie można by było kupić tego w europejskiej cenie, kupimy pół roku później. Trudno.

Tu się chyba z minister Jakubiak zgadzacie, bo mówiła podobnie. Ale posłuchajmy jeszcze jednej wypowiedzi. Tym razem o Stadionie Dziesięciolecia, o tym, co tam się dzieje.

[nagranie] Elżbieta Jakubiak: Z kupcami jest najgorzej, bo pan minister nie widzi problemu kupców i problemy bazaru. Chce z siebie zrzucić odpowiedzialność za funkcje właścicielskie. Jest właścicielem terenu i dopuszcza do handlu kupców na tym terenie i nie ma żadnego pomysłu, jak to, zmienić.

Ten „pan minister” to o panu, bo pan nie przeniósł kupców. Negocjacje z firmą Damis, która przez 17 lat dzierżawiła ten teren, trwają. Rzeczywiście handel tam jest.

Tak. I zgodnie z umową będzie do końca tego roku. Tu się nie zgadzam z panią poseł, bo handel w mieście nie należy do zadań ministra sportu i turystyki. Handlem w mieście zajmuje się miasto czyli władze miasta decydują, gdzie się będzie handlowało, gdzie będą targowiska. I miasto podjęło taką decyzję, wskazało teren ulicy Marywilskiej. Większość kupców, nawet 90%, przyjęła propozycję miasta. Natomiast jest grupa kupców, którzy chcą wymusić na władzach miastach zupełnie inną lokalizację. Ale przypominam pani poseł, że błąd popełniono wtedy. Bo nie wiadomo, dlaczego i jakim prawem, ówczesny minister sportu chciał rozporządzać majątkiem państwowym, chciał dać kupcom wielki teren wart sto kilkadziesiąt milionów złotych i Jeszce za pieniądze publiczne wybudować targowiska. To nie jest zadanie ministra sportu. Uważam, że sprawa została już zamknięta i wyjaśniona. Nie wchodzę do tej samej wody dziesiąty raz dlatego, że przeżyłem okupację ministerstwa, rozmawiałem wielokrotnie z kupcami. Większość kupców podjęła decyzję, że będzie budowała swoje targowisko na terenie otrzymanym w dzierżawie od miasta na Marywilskiej.

Panie ministrze, trzymamy za słowo, że kupcy znikną.
Mówił mi pan przed wejściem do studia, że był pan wczoraj na pogrzebie Agaty Mróz. Bardzo wzruszające ostatnie słowa: „Odchodzę spełniona”… Jak pan przeżył tę uroczystość?

Przyznam szczerze, że aż mi dreszcze w tej chwili przeszły… Nigdy osobiście Agaty Mróz nie poznałem. Widziałem ją jako zawodniczkę. Ale byłem wstrząśnięty tym, co ona mówiła w ostatnich tygodniach swojego życia, jaką walkę prowadziła. Uważałem, że to jest obowiązek ministra sportu, żeby być w tym momencie nie na meczu Polska – Niemcy, tylko w Tarnowie. Byłem zszokowany ilością ludzi, którzy żegnali Agatę Mróz. W kościele i na cmentarzu tłumy ludzi. Kondukt żałobny, który przejeżdżał z kościoła na cmentarz, a to jest duża odległość; grupy ludzi, które stawały i czekały na Agatę Mróz, która przejeżdża, klęczący i modlący się ludzie na trawnikach – to robiło szokujące wrażenie. To niezwykła kobieta – zostanie na zawsze w naszych sercach i pamięci naszym najcenniejszym „Złotkiem”.

Niektórzy nawet mówią o procesie beatyfikacyjnym… Czy córeczka Agaty Mróz może liczyć na jakąś pomoc?

Może liczyć. Tylko premier ma takie uprawnienia. Lilianie – córce, która się urodziła dwa miesiące przed śmiercią Agaty, chcemy pomóc. Uważamy, że ona swoim życiem , swoimi sukcesami i swoją postawą spowodowała, że nie możemy być obojętni wobec dziecka, które zostawiła Agata. Mało tego, poprosiłem również Polkomtel, który jest sponsorem siatkówki i pan prezes Bauc bez żadnych wątpliwości podjął decyzję, że ufundują specjalną polisę, żeby dziewczyna, jak będzie miała 18 lat, miała dobry start. Bardzo dziękuję całej grupie Polkomtel, która zachowała się tak, jak powinna.

Dołączamy się do tych podziękowań.

Wczoraj rozmawiałem z Małgosią Glinką, podziękowałem za to, że jest. A ona powiedziała: „Jak to! Przecież to mój obowiązek!” Co prawda, ja uważam, że to serce dyktuje takie zachowania, a nie obowiązek. Ale było to rzeczywiście wzruszające, że wszyscy żegnali kogoś bardzo bliskiego. Ta dziewczyna żyła bardzo krótko, bo 26 lat, ale swoim życiem udowodniła, że nie długość życia decyduje o tym, co się zostawia po sobie.