Logo Polskiego Radia
Trójka
migrator migrator 13.03.2009

dr Rafał Chwedoruk, politolog UW

Ten – to jest dobre słowo – układ prawdopodobnie jest powielany w tysiącach miejsc w Polsce. Jeśli PLS miałoby problemy z wejściem do parlamentu w kolejnej elekcji, to bynajmniej nie z powodu Ochotniczej Straży Pożarnej i zatrudniania krewnych.

Waldemar Pawlak zabrał wczoraj głos w sprawie zarzutów postawionych mu dzień wcześniej przez „Dziennik”. Przypomnijmy – chodzi o podejrzenie, że wicepremier, będąc szefem Ochotniczej Straży Pożarnej, daje zarabiać znajomym i rodzinie, a Ochotnicza Straż Pożarna korzysta z publicznych pieniędzy. Zanim porozmawiamy o argumentacji Waldemara Pawlaka merytorycznie, wcześniej pytanie wizerunkowe: to dobrze, że wicepremier odezwał się w tej sprawie dopiero na drugi dzień?

Waldemar Pawlak ma taki, a nie inny sposób uprawiania polityki, zawsze daleki był od gwałtownych gestów i zachowań, więc w tym sensie zupełnie mnie to nie dziwi. Zwróćmy też uwagę na to, iż zasadniczy trzon elektoratu Polskiego Stronnictwa Ludowego to jednak nie jest elektorat, który na co dzień żyłby wydarzeniami politycznymi. Z natury rzeczy, zawsze tak było, polityka najwyższe tempo ma zawsze w miastach.

Czyli, paradoksalnie, dla PSL to nie była trudna, istotna sprawa?

Jest to trudna sprawa, ale raczej w obrębie koalicji rządzącej, aniżeli w szerszym wymiarze społecznym. W ogóle w tym kontekście należałoby chyba po pierwsze tę sprawę analizować, albowiem Waldemar Pawlak jest szefem Ochotniczej Straży Pożarnej odkąd nawet najstarsi strażacy nie pamiętają, fakt pewnego styku instytucji publicznej i publicznych pieniędzy nie jest tutaj niczym nowym i zaskakującym. Ciekawszy jest raczej moment, w który ta informacja pojawia się, jest pokazywana jako news, chociaż tak naprawdę newsem nie jest.

Waldemar Pawlak nie zaprzeczył tym najistotniejszym informacjom podanym przez dziennikarzy, ale właśnie dziennikarzom zarzucał insynuacje. Tłumaczył potem, że pomaganie rodzinie i przyjaciołom jest etyczne i nie ma problemu.

Tu obok kwestii rywalizacji politycznej, stosunków wewnątrz koalicji, dotykamy tak naprawdę dużo szerszego problemu – problemu polskiej mentalności, gdzie kontakty i więzy rodzinne są traktowane bardzo serio. Jestem ciekaw, jaki by były rezultaty, gdybyśmy dokonali po kątem nepotyzmu i więzi rodzinnych przeglądu naszego życia nie tylko politycznego, ale także na przykład w sferze biznesu. W tym sensie, odnoszę wrażenie, że spokój Waldemara Pawlaka nie jest przypadkowy. Ta sytuacja, z jaką mamy do czynienia, ten – to jest dobre słowo – układ prawdopodobnie jest powielany w tysiącach miejsc w Polsce i nie tylko w Polsce – żebyśmy przypadkiem nie mieli tu większych wątpliwości. Sądzę zatem, że jeśli PLS miałoby problemy z wejściem do parlamentu w kolejnej elekcji, to bynajmniej nie z powodu Ochotniczej Straży Pożarnej i zatrudniania krewnych i znajomych.

Gazety piszą dzisiaj o sprawie, która być może dla tej jest pewnym kontekstem. Leszek Borkowski, szef Urzędu Rejestracji Produktów Leczniczych został odwołany. „Dziennik” pisze, że Borkowski złożył wcześniej doniesienie do ABW, że koncern Servier nielegalnie finansuje PSL, a „Rzeczpospolita” dodaje, że Borkowski stracił stanowisko, bo nie chciał zarejestrować leku Servier.

Gdyby to wszystko było prawdą, to mniemam, że jest to o niebo poważniejsza sprawa niż dyskusje wokół życia osobistego Waldemara Pawlaka i finansowania wozów strażackich, ponieważ koncerny farmaceutyczne odgrywają szczególną rolę na styku polityki i biznesu, nie tylko w Polsce. Jest to w istocie sfera, która powinna być pod stałym nadzorem różnego rodzaju instytucji powołanych do walki z korupcją. I tu powinniśmy najgłośniej domagać się od polityków wyjaśnień. Oczywiście na tym etapie trudno byłoby cokolwiek więcej powiedzieć. Brzmi to bardzo poważnie, natomiast dopóki nie zobaczymy potwierdzenia tych wszystkich informacji, to spekulowanie byłoby nadużyciem.

Ten tydzień przyniósł nam dwa nowe sondaże poparcia dla partii politycznych. Te sondaże oczywiście nie mogły zarejestrować wydarzeń dotyczących PSL, ale pierwszy z tych sondaży, opublikowany dwa dni temu przez „Gazetę Wyborczą” mówi, że Platforma ma poparcie powyżej 50%, w porównaniu do niej PiS wypada słabo, LPR spadła poniżej progu wyborczego, (w poprzednim notowaniu miała 5%). Drugi sondaż, sondaż CBOS mówi o tym, że Platforma Obywatelska traci, a PiS zyskuje. Widać jakąś zmianę? Wiem, że eksperci wolą mówić o trendach, a mniej o wysokościach słupków…

W ogóle mnożna by powiedzieć, że w sytuacji istnienia pięcioprocentowego progu zaporowego poparcia do Sejmu oraz takiego sposobu finansowania partii politycznych z budżetu państwa, troszeczkę na tej scenie partyjnej jest jak w polskim filmie – nic się nie dzieje. Nawet uchwycenie owych trendów nie jest rzeczą łatwą. Myślę, że sondaże, które w tej chwili się pojawiają, w istocie nic nam nie powiedzą o rzeczywistości, dlatego, że ta rzeczywistość zacznie się w ciągu kilku miesięcy zasadniczo zmieniać z powodu kryzysu. Tak naprawdę kryzys w Polsce ma na razie charakter wyspowy, on się jeszcze nie rozlał, i stąd przetasowania są niewielkie. Paradoksalnie pierwszym, wielkim sondażem, którego wyniki będą dosyć istotne, będą dopiero czerwcowe wybory. Wiemy natomiast ponad wszelką wątpliwość na podstawie tych sondaży, że trudno będzie jakiemukolwiek nowemu ugrupowaniu wbić się, mimo narastania sytuacji kryzysowych. Pozwoliłem sobie być od początku sceptycznym wobec jednego notowania dla LPR, ponieważ można mieć wątpliwości, czy ta partia w ogóle jeszcze istnieje, czy z wyjątkiem przewodniczącego ktoś tam jeszcze funkcjonuje… zresztą z przewodniczącym też tam były ostatnio pewne problemy.

Zmienił się…

Tak... Zatem nie zdziwiłbym się, gdyby w obrębie tej czwórki dochodziło do pewnych zmian. Nie dziwi mnie to, że PiS nieco zyskuje. To oczywiście nie będzie postęp rewolucyjny dla tej partii, ale gdy zaczyna źle się dziać, to główna partia opozycyjna może liczyć na pewne profity, tym bardziej, że akurat ta partia wykonała dość dużą pracę w ostatnich miesiącach, by wyeliminować znaczną część swoich władz…

Władz czy wad?

I jedno, i drugie. Powiedzmy sobie szczerze, że niektórzy politycy, czołowi w latach 2005-07 niekoniecznie zawsze przysparzali liczniejszego grona wyborców tej partii. Ona chyba jako jedyna z tej czwórki parlamentarnej dokonała cichej zmiany. Nie mam tu na myśli tych słynnych niewiast ze spotu reklamowego z panią Natali-Świat na czele, ale także posła Błaszczaka, nowego rzecznika klubu parlamentarnego czy posła Derę z Wielkopolski, który przy okazji komisji się pojawił. Mniemam, że z punktu widzenia interesu PiS to są niewątpliwie zmiany korzystne. To, jak ci politycy się prezentują na pewno jest postępem w porównaniu do czasów Jacka kurskiego i ministra Ziobry.

Platforma Obywatelska dość długo, nadal utrzymuje jednak wysokie poparcie. Co jest największym zagrożeniem dla notowań Platformy? Przede wszystkim kryzys o którym pan doktor wspominał? Czy może bardziej zmęczenie wyborców, które – jak pokazuje doświadczenie – musi z czasem przyjść?

Zmęczenie wyborców jest czynnikiem bardzo relatywnym, choć w Polsce można by było się pokusić o stawianie takiej tezy. Oczywiście będzie to kryzys, a przede wszystkim dwa zjawiska w świadomości społecznej z tym związane: po pierwsze pewien chaos, to znaczy, wyborca, który zacznie tracić zaufanie w skuteczność Platformy – bo mało kto głosował na nią z miłości i wielkiej ideowej żarliwości, ale raczej z pewnego wyrachowania – mając chaos w głowie może po prostu zrezygnować z pójścia na wybory, nie tyle, że się przerzuci na PiS czy SLD, ile zrezygnuje z udziału w wyborach; i drugie niebezpieczne zjawisko to sytuacja, w której kryzys zacznie docierać nie tyleż do pracowników zakładów pracy na prowincji, tudzież emerytów, a wiec tych grup, które rzadziej głosują na Platformę, ale na przykład uderzy w ludzi młodych, którzy zaciągnęli kredyty i którzy będą odczuwali bardzo boleśnie pierwsze skutki kryzysu, bo to jest właśnie elektorat Platformy. Tych dwóch rzeczy Platforma powinna się bać dużo bardziej niż obu głównych partii opozycyjnych.

Lekkie pytanie na koniec. Dzisiaj w samym środku „Gazety Wyborczej” możemy znaleźć wywiad z Jarosławem Gowinem – i w tym jeszcze nie byłoby nic nadzwyczajnego, ale jest to wywiad w formie komiksu. Czy to jest nowa droga, nowa forma, której dziennikarze mogą używać? Pytam pana doktora, bo pan doktor jest zatrudniony w Wydziale Dziennikarstwa i Nauk Politycznych.

Tak, tak. w czasach, gdy byłem dzieckiem, w latach 70-tych i na początku lat 80-tych, komiks w PRL był kultowym wręcz zjawiskiem, więc pod tym względem patrzę na to z sympatią, choć akurat pan Gowin nie jawi mi się jako postać, która nadawałaby się na ikonę popkultury.

Ale jest, jest w komiksie.

Bardzo bym chciał, żeby nowe niestandardowe formy przekazu się pojawiały, choć patrząc na to, co się dzieje w skali globalnej na rynku prasowym, to boje się, czy nie będziemy mieli w Polsce do czynienia ze zjawiskiem, gdy tonący brzytwy się chwyta, czy nie zagrozi to czymś innym, to znaczy procesem ostatecznej tabloidyzacji mediów, gdzie nawet poważne gazety będą się upodabniały do tabloidów.