Logo Polskiego Radia
Trójka
migrator migrator 15.04.2009

Paweł Poncyljusz (PiS)

Rząd, który hołubi granie w piłkę, czasami kosztem głosowania w Sejmie, gdyby to ten rząd doprowadził do sytuacji, w której utracimy prawo organizacji Mistrzostw Europy w 2012 roku, to byłby to strzał samobójczy.

Prezydent Lech Kaczyński – jak czytamy dziś w gazetach – blokuje nominację dla sześciu ambasadorów. Powód – zagrożona jest zdaniem prezydenta placówka dla Anny Fotygi. Pan poseł podziela ten niepokój prezydenta?

Ja nie wiem, czy prezydent gdzieś się oficjalnie wypowiedział, że jest zaniepokojony. To są na razie domysły medialne. To nie jest komentowane przez Kancelarię Prezydenta. Kancelaria Premiera też dość oględnie się wypowiada… Poczekajmy dwa, trzy dni. Myślę, że sprawa zostanie wyjaśniona. Mam nadzieję, że nie ma tutaj zależności, bo to by chyba źle świadczyło o konstruowaniu polskiej dyplomacji. Miejmy nadzieję, że to są znowu przerwy na łączach między Kancelarią Prezydenta a Premiera. Tak jak było w ostatnich dniach z pożarem w Kamieniu Pomorskim. Mam nadzieję, że to wszystko wróci do normy i wszyscy pojadą tam, gdzie mają pojechać, ambasadorowie do Ameryki Południowej czy do Tajlandii, a pani Anna Fotyga do Nowego Jorku.

To taka idylliczna wizja. A nos polityczny podpowiada panu, że może być rzeczywiście problem z nominacją dla Anny Fotygi? Pytam w tej chwili o kontekst, o którym mówiło się przed szczytem NATO, podczas którego wybierano nowego szefa NATO. Mówiło się wtedy, że wcześniejsza informacja o tym, że Anna Fotyga zostanie ambasadorem, to była część targu za poparcie Lecha Kaczyńskiego dla Radosława Sikorskiego – poparcie, którego potem nie było.

Z tym poparciem to było różnie. Nie wiadomo skąd kiedykolwiek było to poparcie. Natomiast pamiętam słowa Donalda Tuska, który mówił, że trzeba wykorzystać wszystkich doświadczonych polityków w Polsce, którzy radzą sobie w dyplomacji i Anna Fotyga była wymieniana przez Donalda Tuska na jednym wydechu razem z Włodzimierzem Cimoszewiczem. Więc jeżeli się coś powiedziało, to teraz warto coś zrobić. mam nadzieję, że się znowu premierowi nie pozmieniała koncepcja, tak jak w wielu innych rzeczach mu się zmieniają koncepcje – zaczyna rozmawiać o eutanazji, kończy rozmawiać o eutanazji bez żadnego finału; mówi o euro w 2011, potem mówi w 2012, teraz przedstawiciele rządu mówią, że i 2013 nie byłby złym rokiem… Tak że mam nadzieję, że w temacie Anny Fotygi akurat premierowi się aż tak bardzo nie pozmienia.

Czy pozmienia się koncepcja w innej sprawie… decyzje mogą zapaść w najbliższych dniach, a dowiemy się dopiero o tym w maju. Szef UEFA Michel Platini dziś ma przyjechać do Polski. Z czym wyjedzie, a czego dowiemy się właśnie w maju?

Wraca z Kijowa, więc już masz orientację, jak wygląda przygotowanie strony ukraińskiej do Euro…

Czyli już wiadomo?

Nie, ja rozumiem, że on tam wczoraj był, więc już ma orientację… Znowu media spekulują, że jest możliwość, że pięć miast będzie organizatorami w Polsce Mistrzostw Europy i to oznacza, że jedno z miast wypadnie z listy. Zapowiadany jest Chorzów. To jest szczególnie dziwne, że z tego co ja pamiętam, stadion chorzowski zaczął być modernizowany jeszcze za czasów rządu Jerzego Buzka czyli w końcu lat 90-tych. Jeżeli do tego momentu nie udało się tej modernizacji przeprowadzić do takiego etapu, żeby on był satysfakcjonujący i dawał nadzieję na organizację Mistrzostw Europy, to coś dziwnego. Ale rozumiem, że w pierwszej kolejności wypada z tej listy Chorzów, Kraków ląduje na twardej liście pewniaków – co nie było wcześniej zapowiadane. I jest wątpliwość co do Poznania. Pewnie kwestia tego, czy Poznań będzie organizatorem, zależy od tego, co przygotowali na Ukrainie organizatorzy. Jeżeli tam słabo idą przygotowania, to Poznań pewnie też może liczyć. Ale z tego, co słyszę – to też zabawne – kąt nachylenia trybun nie jest taki, jaki sobie życzy UEFA. To też jakaś dziwna sytuacja. Rozumiem, że pewne przepisy i regulacje w tej sprawie są znane, jeżeli komuś się te kąty mylą, to nienajlepiej świadczy o konstruktorach i budowlańcach tego stadionu. Ale taka rzeczywistość. Ja mam nadzieję, że przede wszystkim Michel Platini potwierdzi, że są te mistrzostwa w Polsce i na Ukrainie, bo przecież wiele spekulacji na ten temat się toczy i mam nadzieję, że rząd stanie na wysokości zadania, (mówię o organizacji), bo źle by się stało, gdyby Michel Platini znowu jakąś żółta kartkę wyjął z kieszeni i dał kolejne ostrzeżenie. Szczególnie rząd, który hołubi granie w piłkę, czasami kosztem głosowania w Sejmie, gdyby to ten rząd doprowadził do sytuacji, w której utracimy prawo organizacji Mistrzostw Europy w 2012 roku, to byłby to strzał samobójczy.

Pan poseł przypomniał, że Kraków i Chorzów to początkowo były miasta z listy rezerwowej. Teraz to się trochę pozmieniało. Ale czy pana zdaniem na tym etapie przygotowań Kraków może być już pewny tego miejsca w czwórce i już nic się nie może wydarzyć?

Nie mam tutaj przesłanek, żeby cokolwiek mówić na pewno. Ale z dwa lata temu, kiedy byłem w Krakowie, to już stadion Wisły wyglądał podobnie jak stadiony europejskie. Bliżej mu było do stadionów europejskich niż na przykład naszej stołecznej Legii. Mam nadzieję, że i Legia za jakiś czas poprawi swój wizerunek. Chociaż mam wątpliwości, jak to jest finansowane... Miejmy nadzieję, że Kraków pozostanie. Kraków też jest atrakcyjny turystycznie, tak że – z całym szacunkiem dla Śląska – o wiele chętniej kibice przyjadą do Krakowa, bo przy okazji mogą sobie spojrzeć na Wawel, na Stare Miasto. Z całym szacunkiem w Chorzowie tych atrakcji turystycznych będzie troszkę mniej. Myślę, że jest to tez wybór w kategoriach atrakcyjności turystycznej, bo wiemy że Euro ma być też formą promocji naszego kraju i o wiele łatwiej promować nasz kraj poprzez Kraków niż poprzez Chorzów. Taka jest sytuacja, takie są realia.

Pozostawmy atrakcje turystyczne i porozmawiajmy o atrakcyjności gospodarczej…

Ale pozdrawiam wszystkich zabrzan… to znaczy z Chorzowa i z okolic.

I z Krakowa.

Z Krakowa tym bardziej.

Atrakcyjność gospodarcza… Dostaniemy ponad dwadzieścia miliardów dolarów kredytu z Międzynarodowego Funduszu Walutowego. Mówił o tym minister finansów. Kredyt ma chronić kurs złotówki. To rzeczywiście jest ochrona? To jest dobra decyzja? Ucieszył się pan, słuchając ministra?

Powiem szczerze, że byłem trochę zaskoczony tym wczorajszym newsem, który miał być jakimś fajerwerkiem, a tak naprawdę myślę, że z perspektywy trotuaru niewiele ktokolwiek zrozumie. Jedna rzecz jest dobra – po tej informacji spadają notowania euro, dolara i szczególnie franka. Pozdrawiamy tych wszystkich, którzy mają kredyty mieszkaniowe we frankach…

Czyli dobrze?

Z tego punktu dobrze, natomiast jeżeli wrócimy do zapowiedzi sprzed miesiąca, że Polska żadnych pieniędzy z zewnątrz nie potrzebuje – to byłą informacja Donalda Tuska po szczycie roboczym UE, z którego wrócił i mówił, że był dumny, że nie sięgał po żadne pieniądze, a jedynie pożyczkę z EBI – no to coś tu nie gra. To są nam te pieniądze w Polsce potrzebne czy nie są? To chyba tylko wie minister finansów, nie jestem przekonany, że nawet premier wie. No ale to już jest taka specyfika ministra finansów, że wszelkie informacje u siebie gromadzi i nie za bardzo się nimi dzieli. Jeżeli jesteśmy w stanie być bardziej wiarygodną gospodarką – bo ja myślę, że to jest najważniejsze – i jeżeli ten kredyt nas uwiarygodnia, jak twierdzi Jacek Rostowski, to dobrze. Natomiast coś tu nie gra, bo parę tygodni temu rząd mówił coś innego, jeśli chodzi o potrzeby pożyczkowe, finansowe. Mówił, że Polska jest samowystarczalna. A jeśli chodzi o sprawy euro, ja cierpliwie czekam na sygnał ze strony Komisji Europejskiej czy też Rady Unii Europejskiej, że ona jest gotowa przyjąć Polskę do strefy euro, to znaczy zaprasza Polskę do wejścia do korytarza ERM II. Od paru tygodni jakoś na ten temat cicho. Mówi się o kredycie, ale nie mówi się o ERM II, nie mówi się o euro. Obawiam się, że niestety nie ma dobrych informacji dla Polski, jeśli chodzi o strefę euro, ze strony przywódców europejskich czy też ze strony Komisji Europejskiej. Trochę traktuję informację o tym kredycie jako substytut, zastępcze mówienie o euro, ale nie w sensie dosłownym, tylko w tym, że jesteśmy coraz bliżej, bo będziemy mieli jakieś pieniądze, którymi będziemy mogli stabilizować kurs. I warto ten kurs stabilizować – co do tego nie ma wątpliwości.

Dzisiaj w „Rzeczpospolitej” możemy przeczytać kolejną publikację o więzieniach CIA w Polsce. Z tej publikacji wynika, że SLD, rządząc, wiedział o lotach z więźniami przewożonymi przez CIA. Czytamy, że polscy oficerowie byli delegowani pod rozkazy Amerykanów. Czytamy także, że rząd PiS-u ignorował kontrolę Parlamentu Europejskiego. Piotr Gabryel w „Rzeczpospolitej” pyta, czy wolno łamać prawo w interesie Polski i jak się będzie miało śledztwo prokuratury do tych interesów.

To jest wielkie wyzwanie dla samej prokuratury. Czy będzie się poruszała w ramach prawa i identyfikowała tam, gdzie to prawo zostało złamane, czy też będzie próbowała odnieść się do naszych pozytywnych relacji sojuszniczych ze Stanami Zjednoczonymi – bo niewątpliwie Polska jest bliskim sojusznikiem, albo przynajmniej my się uważamy za takiego sojusznika, różnie bywa z gestami ze strony Ameryki…

A wolno łamać prawo w interesie Polski?

Wydaje mi się, że nie. Ja to sobie mogę mówić pryncypialnie, siedząc tutaj z panem i popijając herbatę, natomiast inaczej to wygląda w działaniu bieżącym, szczególnie jeśli decyzje trzeba podejmować dosłownie w ciągu godzin, może paru dni. Generalnie nie ma przyzwolenia na żadne łamanie prawa – co do tego nie ma wątpliwości. Ale jest pytanie, gdzie to prawo zostało złamane i jakie tego mogą być konsekwencje. Jeżeli Polska opowiedziała się jako sojusznik walki z terroryzmem, to z tego wynikają też różnego rodzaju konsekwencje w kategoriach pomagania Stanom Zjednoczonym w likwidowaniu tego terroryzmu. Ale jeśli było łamanie prawa, to obawiam się, że ci, którzy złamali to prawo, będą mieli kłopoty. Wierzę w to, że prokuratura będzie przede wszystkim poruszała się po naszych kodeksach prawa, naszej legislacji, a nie będzie patrzyła na to tylko z perspektywy powiązań sojuszniczych. Może sąd na końcu decydować o łagodnych wyrokach albo uniewinnieniu z racji tego, że są te powinności sojusznicze. Nie ma bardziej stabilnego i pewnego partnera dla Polski – w moim przekonaniu – jak Stany Zjednoczone. I to pokazały czasy komunizmu, kiedy cała Europa zwariowała i uwierzyła Związkowi Radzieckiemu, a jednak Stany Zjednoczone miały swoje zdanie i przy nim się upierały przez wiele lat. To pokazuje, gdzie jest ta wiedza historyczna.

Przed nami eurowybory. Często o nich rozmawiamy, a dzisiaj w gazetach możemy przeczytać, że Wojciech Mojzesowicz, szef kujawsko-pomorskich struktur PiS-u grozi odejściem. Chodzi o jedynkę na liście w Bydgoszczy dla Ryszarda Czarneckiego. Wojciech Mojzesowicz jest niezadowolony z takiej decyzji partii. Kazimierz Michał Ujazdowski mówi w wywiadzie w „Dzienniku”, że PiS ma problemy, ma niemałe poparcie, ale nie ma szans na zdobycie władzy, Lech Kaczyński jest bez szans na reelekcję i bunt w partii – tuż-tuż. Same kłopoty…

Kłopoty to nasza specjalność – specjalność polityków. W moim przekonaniu nikt poza samym Wojciechem Mojzesowiczem nie ma większych szans na zdobycie mandatu w kujawsko-pomorskim, jeśli chodzi o listy PiS-u, jeżeli Wojciech Mojzesowicz nie był zainteresowany – a z tego, co wiem nie był – wystartowaniem z pierwszego miejsca w kujawsko-pomorskim, to większe szanse zdobycia jakiegokolwiek mandatu czy też dobrego wyniku dla PiS-u w kujawsko-pomorskim ma Ryszard Czarnecki niż ktokolwiek inny, również ta osoba, która była do tej pory stawiana na pierwszym miejscu tych list. Tak że ja bym na miejscu Wojciecha Mojzesowicza był bardziej spolegliwy odnoście arytmetyki wyborczej, która jest okrutna i niestety przy tego typu wyborach, przy tak dużych okręgach liczą się osoby rozpoznawalne medialnie. Taką osobą jest na pewno Wojciech Mojzesowicz, ale jeśli on nie chce, to moim zdaniem Ryszard Czarnecki jest zdecydowanie lepszym kandydatem niż ktokolwiek inny. Mam nadzieję też, że Wojciech Mojzesowicz trochę ochłonie i wszystko wróci do normy. Źle by się stało, gdyby wychodził, bo jest to osoba dość charakterystyczna, szczególnie jeśli chodzi o tematy rolne, a z drugiej strony osoba po prostu PiS-owi potrzebna.