Logo Polskiego Radia
Trójka
migrator migrator 02.01.2008

Bogdan Klich

Nasz kontyngent powinien być zwiększony. Nie chodzi o nostalgiczno-partiotyczne uczucia. Chodzi o to, by w wyniku podniesienia na maszcie polskiej flagi, lepiej osiągać cele polityki zagranicznej, zwłaszcza w dziedzinie bezpieczeństwa.
- Gościem jest Pan Bogdan Klich, minister obrony narodowej. Dzień dobry.
- Dzień dobry Panu. Dzień dobry Państwu.
- Czy ma Pan broń?
- Nie nosiłem, nie noszę i mam nadzieję, że nie będę musiał nosić.
- Minister obrony bez broni?
- Nie nadinterpretujmy tego faktu. Minister obrony ma na szczęście 'pod sobą' 150 tys. wojska.
- Ale z Panem tylko jeden oficer BOR. Pamiętam, że przy niektórych ministrach bywało więcej.
- To wystarczy. Nie przesadzajmy z zagrożeniami dla ministrów, nawet tych siłowych.
- Jak spojrzeć na panoramę rządu, to oprócz minister Ewy Kopacz, która walczy na odcinku zdrowotnym, Pan wyrasta na jedną z najważniejszych postaci w rządzie, dlatego, że bardzo duże wyzwania, też niebezpieczeństwa dla polskich żołnierzy. 'MON chce zmienić misje' - to "Dziennik". Bogdan Klich będzie przekonywał Amerykanów do stworzenia polskiej strefy w Afganistanie. O co chodzi?
- Może słowo komentarza do pierwszego Pańskiego zdania. Pamiętam, kiedy przed siedmioma laty, jako wiceminister obrony narodowej odpowiadałem za misje wojskowe i choć one też były poważne - wtedy była Bośnia i zaczynało się Kosowo - zainteresowanie opinii publicznej naszym udziałem w misjach zagranicznych było nieporównywalnie mniejsze. Myślę, że częściowo jest to efekt tego, że w tej chwili opinia publiczna się znacznie bardziej interesuje tym, co się dzieje z polskimi żołnierzami zagranicą.
- A po drugie jednak skala.
- Skala oraz ryzyko. Misja w Afganistanie jest z tych wszystkich misji, w których polski żołnierz uczestniczył - w ciągu ostatnich 50 lat, mamy świetny dorobek misji ONZ - najpoważniejsza i najtrudniejsza.
- Afgańska poważniejsza niż iracka?
- Ta afgańska. Tak. To jest misja największego ryzyka. Poważniejsza niż iracka w tej chwili. Wyzwanie, przed którym stanęliśmy, jako kraj, w 2003-2004 roku w Iraku było także ogromne. Skala odpowiedzialności nawet większa niż w tej chwili w Afganistanie - tam była przecież cała strefa odpowiedzialności. W tej chwili jesteśmy rozmyci w żywiole NATO w Afganistanie. Ale z kolei ryzyko i niestabilność otoczenia bezpieczeństwa w tej chwili większa w Afganistanie niż w tej chwili w Iraku.
- O co chodzi z tą strefą? Jak patrzę teraz na mapę Afganistanu i na biało-czerwone flagi, które oznaczają polską obecność, to jest to kilka miejsc - Bagram, Kabul, Gardez. A Pan chce, byśmy byli tylko w jednym obszarze - w Paktice.
- Tak byłoby sensownie z punktu widzenia efektów naszej obecności w Afganistanie. Jednak udział w misjach wojskowych jest tylko instrumentem dla jakiegoś celu. Tym celem jest wzrost wiarygodności kraju na arenie międzynarodowej oraz łatwiejsze osiąganie celów w polityce zagranicznej poprzez udział w misjach. Ja tak to rozumiem - misje jako narzędzie, jako instrument, nie jako cel ostateczny.
- I jeszcze tam, na miejscu, budowanie pokoju.
- I oczywiście tam, na miejscu budowanie pokoju. Ale w szczególności coś za to. Jednak jeżeli narażamy życie naszych żołnierzy - choć są oni ochotnikami, choć sami decydują się na wyjazd tam, a nikt ich do tego nie zmusza - to jednak kraj powinien coś z tego mieć w średniej i w dłuższej perspektywie. Stąd ten pomysł na to, by nasz wysiłek, troszkę rozproszkowany w tej chwili, porozrzucany po różnych miejscach w Afganistanie, starać się skoncentrować.
- Polska flaga będzie bardziej widoczna - mówi Pan. Czyli jedna strefa pod polskim dowództwem?
- Tak bym chciał, m.in. dlatego, żeby poprzez widoczność tej flagi na forum NATO łatwiej było nam osiągać nasze zamiary, a nie odnosić porażek.
- Jak jest procedura przegrupowania naszych wojsk? To decyduje NATO, Amerykanie?
- W szczególności rozmawia się oczywiście w samym NATO, w kwaterze głównej. Takie rozmowy sondażowe już się rozpoczęły.
- Jaka reakcja?
- Myślę, że pierwsze sygnały będą na dniach. W tej chwili jeszcze za wcześnie mówić o jakiejś odpowiedzi ze strony NATO. Rozpoczęliśmy sondowanie naszych sojuszników i partnerów. Zasadniczo rozmowy będę prowadził w Waszyngtonie. Jednak w Afganistanie oraz w całym NATO, najbardziej znaczący głos mają Amerykanie.
- W tej chwili polscy żołnierze są rozproszeni i podlegają lokalnym dowództwom natowsko-amerykańskim?
- Polscy żołnierze w ramach kilku baz, w których zostali zlokalizowani podlegają dowództwu zintegrowanemu, całej operacji natowskiej ISAF. W szczególności na tym terenie podlegają dowództwu amerykańskiemu. Trudno mówić o jakimś znaczącym głosie polskich dowódców w procesie podejmowania decyzji operacyjnych w ramach misji ISAF. I o to też chodzi. By nasz dowódca w podejmowaniu decyzji miał większy, bardziej znaczący głos niż do tej pory.
- To jest jakiś wniosek z tej tragedii, kiedy polscy żołnierze być może - wciąż trwa dochodzenie - omyłkowo ostrzelali jedną z wiosek?
- Nie.
- Tam problem dowództwa też był bardzo istotny - kto wydaje żołnierzy polskim żołnierzom.
- Tak. Ale w tej sprawie akurat - z tego, co słyszałem, z tego, co zdążyłem się na miejscu zorientować - decyzje były podejmowane na poziomie przez polskich dowódców. W związku z tym sprawa tragedii w Nangar Khel nie ma wpływu na tę decyzję - jeszcze nie decyzję - na te plany odnośnie do skoncentrowania na jednym terenie naszych wojsk w Afganistanie.
- A wiadomo coś nowego w sprawie tych żołnierzy?
- Prokuratura prowadzi w dalszym ciągu dochodzenie. Zarzuty zostały postawione, akt oskarżenia jeszcze nie został przedstawiony aresztowanym.
- A kiedy się Pan go spodziewa?
- Myślę, że w ciągu na ciągu najbliższych kilku miesięcy - może 3-4 miesięcy - taki akt oskarżenia zostanie przedstawiony.
- I cały czas ci żołnierze będą w areszcie? Były dość mocne apele o zwolnienie ich na święta, okres noworoczny. Nic z tego nie wyszło.
- To jest decyzja prokuratury. Przypomnę, że Prokuratura Wojskowa podlega ministrowi sprawiedliwości.
- Pan byłby zwolennikiem, żeby ci żołnierze wyszli z aresztu?
- Niestety nie znam materiału zgromadzonego przez prokuraturę. Mogę tylko domniemywać, a na domniemaniach nie chciałbym opierać swojego stanowiska.
- Dlaczego ktoś - rozumiem, że Pana poprzednik - podjął decyzję, że polscy żołnierze będą tak rozproszeni? Jaka myśl temu towarzyszyła, bo doświadczenie irackie było inne? Jesteśmy w jednym miejscu, wszystko jest jasne, a nasza flaga jest wysoko.
- To raczej efekt ówczesnej sytuacji. Kiedy podejmowano decyzję o tym, żeby w Afganistanie znalazły się nasze wojska i żeby znalazły się w trudnej prowincji, czy w trudnej części Afganistanu - to przecież obszar południowo-wschodni, graniczący z Pakistanem, granica nieszczelna, słabość służb granicznych, w zasadzie nieobecność afgańskich sił bezpieczeństwa. W owym czasie nie było takiej motywacji, jaka w tej chwili jest, żeby się konsolidować i żeby tę flagę polską podnosić coraz wyżej. Zaznaczam, że nie chodzi tu o nostalgiczno-partiotyczne uczucia li tylko. Chodzi przede wszystkim o to, aby w wyniku tego podniesienia na maszcie polskiej flagi, lepiej osiągać cele polskiej polityki zagranicznej, zwłaszcza w dziedzinie bezpieczeństwa zagranicą.
- Minister Szczygło mówił o tym Pana projekcie, że nie ma sensu, nie ma powodu, by tworzyć kolejne księstwa, tam trzeba działać wspólnie.
- Już się przyzwyczaiłem do tego, że były minister obrony narodowej jest dla mnie kontrapunktem.
- Trochę taka jego rola.
- Trochę tak. Tylko oczekiwałbym tego, by jednak bardziej racjonalnie podchodził do naszych monowskich działań. Ten pomysł akurat, który przedstawiam, wydaje mi się bardzo uzasadniony.
- Ale jeszcze wcześniejszy minister obrony pan Jerzy Szmajdziński z LiD mówi, że to dobry pomysł, ale spóźniony.
- Tak. Tylko przypomnę o tym, że ministrem obrony narodowej jestem od 16 listopada 2007 roku.
- A kiedy dowiemy się, czy to jest możliwe?
- Na pewno w styczniu powinniśmy mieć taką wiedzę, tak, by przygotować odpowiednio projekt postanowienia prezydenta o zwiększeniu naszego kontyngentu wojskowego w Afganistanie. Bez względu na to, co wydarzyło się ostatnio w Pakistanie i bez względu na te plany, nasz kontyngent powinien być zwiększony. Byłoby nieracjonalne, gdyby zwiększać kontyngent z jednej strony i z drugiej strony niejako równolegle przeprowadzać tę reorganizację mapy jego pobytu w Afganistanie. Te dwa procesy muszą iść równocześnie. Jeżeli zmiana miałaby nastąpić na przełomie kwietnia i maja, to musimy odpowiednio my, myślę w MON-ie przygotować stanowisko rządu, a rząd przedłożyć to stanowisko prezydentowi.
- Po tym zwiększeniu to będzie 1600 żołnierzy. Możliwe, że w przyszłości jeszcze więcej?
- Na razie mówimy o liczbie do 1600 żołnierzy, tzn. 1200 osób żołnierzy i pracowników wojska, którzy tam przebywają i do 400 żołnierzy dodatkowo.
- Bo politycznie to może być problem. Pana rząd sporo zrobił, żeby Polaków przekonać, że będzie raczej zmniejszał polskie zaangażowanie np. w Iraku.
- Tak. Tylko proszę zwrócić uwagę na to, że czymś innym jest misja w Iraku, a czymś innym jest misja w Afganistanie. Misja w Afganistanie jest misją sojuszniczą, przebiegającą pod patronatem Sojuszu Północnoatlantyckiego.
- Iracka teraz też ma taki mandat - NATO i ONZ.
- Misja NATO w Iraku jest ograniczona tylko do szkolenia irackich sił bezpieczeństwa. Jeśli dobrze pamiętam liczby, to nie składa się ona z więcej niż 195 przedstawicieli NATO. W Afganistanie całym swoim potencjałem wojskowym jest NATO i nie może się skompromitować. NATO jest filarem bezpieczeństwa naszego kraju. I w związku z tym w NATO musimy inwestować. Jeżeli chcemy, by w sytuacji zagrożenia dla Polski - gdyby taka nie daj Boże nastąpiła - był zastosowany art. 5 Traktatu Waszyngtońskiego, to musimy wspierać NATO. To jest w naszym bezpośrednim interesie.
- Jeden za wszystkich, wszyscy za jednego. Chyba też w UE chcemy być postrzegani jako lojalny partner. Stąd nasze zaangażowanie w Czadzie. Ta misja została przesunięta. Czego my szukamy w Czadzie? Co tam się będzie w ogóle działo?
- Rząd pana premiera Tuska przejął zobowiązanie odnośnie do udziału naszych żołnierzy w operacji UE w Czadzie od poprzedniego rządu.
- I też zwiększył zaangażowanie.
- Na razie nie można mówić o jakimkolwiek zwiększeniu, ponieważ nas tam jeszcze nie ma. A nie ma nas dlatego, że sama UE ma kłopoty z tworzeniem misji.
- Podobno w styczniu mamy pojechać.
- Pojedziemy wtedy, kiedy będziemy gotowi do tego wyjazdu i kiedy UE będzie gotowa do tego, żeby zapewnić nam wsparcie logistyczne. Sami nie będziemy siebie wspierać logistycznie, ponieważ takich możliwości nie mamy. Oczekujemy od partnera francuskiego - Francuzi są przede wszystkim zainteresowani tą misją wsparcia logistycznego - tak to było wielokrotnie przyrzekane wcześniej.
- A są pieniądze na obie te misje w Afganistanie i Czadzie? Tu - w odróżnieniu od Iraku - praktycznie w całości sami za to płacimy.
- Dobrze, że Pan redaktor to zauważył. Jeżeli chodzi o Afganistan, to w większym stopniu niż w operacji irackiej będziemy musieli płacić za kontynuację tej misji. Jeśli chodzi o Czad, również. Pieniądze są. Akurat trafił Pan w sedno moich zainteresowań ostatnich dni 2007 roku. W MON-ie mieliśmy dość dramatyczną końcówkę roku. Ze względu na zaniedbania poprzedniego kierownictwa ministerstwa, udało się w końcu doprowadzić do równowagi budżetowej i wydać 99,5 proc. środków.
- Udało się wydać - to taka bajka o bogaczach.
- Zostaliśmy postawieni w sytuacji, kiedy w połowie listopada groziło, że nie wydamy ok. 2,5 mld zł. Gdyby tak się zdarzyło, to każdy minister finansów ograniczyłoby nasze wydatki na kolejny rok. A to byłoby ze stratą dla armii. To, że udało się wydać te środki, które zostały nam przyznane w budżecie MON, to chwała Bogu.
- Czy tak szybko wydając, można dobrze wydać?
- Zapewniam, że zostały one wydane właściwie.
- Pana poprzednik zwlekał? Nie chciał tego robić?
- W MON zawsze jest tak, że dość późno zaczyna się wydawanie pieniędzy. W ubiegłym roku, dwa lata temu też, to wydawanie zaczęło się bardzo późno. Końcówka roku była swoistą zadyszką. To jest nauczka na przyszłość także dla nowego ministra obrony narodowej. Dziś od godz. 14.00 zaczynamy się zastanawiać, w jaki sposób zmienić tę sytuację, by nie było takiej zadyszki na koniec roku.
- 30 tys. za koncert Dody według "Super Expressu" to jest przyczyna, dla której w październiku Doda nie zaśpiewała naszym chłopcom w Iraku. To była chyba jeszcze Pana poprzednika decyzja, że za dużo. Pan by wydał 30 tys. zł na Dodę dla Polskich żołnierzy w Iraku?
- Gdyby moja córka była na moim miejscu, to pewnie by wydała. Ja osobiście nie.
- Czyli nikt nie zaśpiewa Polakom?
- Myślę, że były zbyt wygórowane oczekiwania pani.
- 4 sztuki Red Bull'a, do tego wino czerwone, wódka Bols...
- Tak. Tu w pełni solidaryzuję się z decyzjami podjętymi przez poprzedników.
- Dziękuję bardzo. Bogdan Klich był gościem "Salonu".
- Dziękuję bardzo.